W poniedziałek sąd aresztował mężczyznę, który w sobotnią noc zaatakował i ranił taksówkarza nożem w szyję. To 22-letni mieszkaniec Żar, był już karany.
W nocy z soboty na niedzielę pan Włodzimierz, taksówkarz z wieloletnim stażem, czekał na klientów w centrum miasta. Do jego auta wsiadł młody mężczyzna. Zamówił kurs na ul. Tarpanową w podmiejskiej Raculce. Po dotarciu na miejsce wysiadł z samochodu. - I bez słowa zaatakował taksówkarza, zadając mu cios w szyję - relacjonuje podinsp. Mariusz Olejniczak z zielonogórskiej policji. Kierowca zaczął się bronić.
- Ta zdecydowana postawa z pewnością zniechęciła napastnika - dodaje podinsp. Olejniczak. Taksówkarz zachował zimną krew, zaalarmował policję. Przekazał dyżurnemu, że mocno krwawi.
Na miejsce natychmiast ruszyły policyjne patrole. Wezwano pogotowie ratunkowe. - Kilkanaście minut po zdarzeniu napastnik został zatrzymany - mówi podinsp. Olejniczak. Nie udało mu się uciec.
Mężczyzna trafił do policyjnej celi. W poniedziałek prokurator postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi nawet dożywocie. 22-latek z Żar został aresztowany przez sąd na trzy miesiące. Wcześniej był już karany. Trwa ustalanie motywu ataku. Wszystko wskazuje jednak na to, że bandyta przygotowywał się do napadu. Z domu zabrał nóż kuchenny...
Taksówkarze w Zielonej Górze są wstrząśnięci sobotnim atakiem nożownika. - Nigdy nie wiemy, kto wsiada do taksówki i jakie ma zamiary - stwierdza Krzysztof Czarnecki, prezes City Taxi, i wraca pamięcią do 1981 roku. Wtedy koło centrali rybnej w Zielonej Górze został zamordowany ich kolega Krzysztof.
- Po tym zdarzeniu próbowaliśmy oddzielać miejsce dla kierowcy od miejsca dla pasażera, ale w klatce nie da się pracować, a dźgnąć nożem można przez siedzenie - zauważa Czarnecki. Były też lampki-alarmy, montowane koło kogutów. Po włączeniu pulsowały, alarmując, że w taksówce dzieje się coś złego. To także się nie sprawdziło. - Na dziś nie ma żadnej skutecznej metody ochrony przed napastnikiem w taksówce. Na szczęście, takich zdarzeń nie ma wiele - przyznaje Czarnecki.
Taksówkarze wspominają różne przygody podczas kursów. - Czterech pijanych facetów każe się wieźć daleko na wieś za Zieloną Górę, a potem gaszą papierosy na tapicerce w aucie - opowiada nam taksówkarz z 23-letnim stażem. Inny podkreśla, że na porządku dziennym są ucieczki klientów. - Nie ma sensu gonić kogoś dla 20 złotych, co przecież również nie jest bezpieczne - mówi Czarnecki.
Zmorą są pijani klienci. - Awanturują się, grożą. Nocą ciągle coś się dzieje - nie ukrywa Andrzej na postoju w centrum miasta. - Niestety, zagrożenie podczas kursów mamy wpisane w zawód - wzdycha Czarnecki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?