Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Także tutaj toczyła się walka o polską niepodległość. Nie tylko w 1918 roku (ZDJĘCIA)

Dariusz Chajewski
Przejście graniczne w Trzcielu. Miejscowość ta była podzielona przez granicę. Nic dziwnego, że kwitł przemyt.
Przejście graniczne w Trzcielu. Miejscowość ta była podzielona przez granicę. Nic dziwnego, że kwitł przemyt. Ze zbiorów Dariusza Brożka
Polska granica zachodnia ukształtowała się nie w 1918, ale rok później. II Rzeczpospolita objęła tylko wschodnie skrawki Środkowego Nadodrza, a i tak musiała je wyszarpać w powstańczym trudzie. Polska niepodległość przyszła tutaj kilkadziesiąt lat później, w wyniku kolejnej krwawej wojny.

Mamy rok 1918, 1919. Europa wygląda jak ciężko ranny żołnierz po długotrwałej i wyniszczającej walce. Podczas tej wojny Polacy walczyli na wszystkich frontach i - co najbardziej tragiczne - we wszystkich ścierających się armiach. Walcząc za innych wielu miało nadzieję, że walczą nie tylko o przeżycie, ale także o przyszłość dla Polski. Każdy z zaborców obiecywał bowiem, żejak tylko umilkną działa, pochyli się nad losem Polaków.

Inni rozdawali karty

Mimo przelanej krwi i tego wszystkiego, co działo się na ziemiach polskich, nasz los spoczywał w rękach mocarstw, a raczej ich przywódców. W Polsce celebrowano już niepodległość, gdy 16 lutego 1919 roku podpisano w Trewirze rozejm, w którym znalazły się decyzje dotyczące granicy zachodniej kształtującego się państwa. Na wyraźne żądanie marszałka Ferdinanda Focha, a pod wpływem referatu Romana Dmowskiego, wygłoszonego kilkanaście dni wcześniej podczas konferencji paryskiej, do układu dopisano postanowienia dotyczące zakończenia konfliktu polsko--niemieckiego, a zwłaszcza trwającego powstania wielkopolskiego. Zobowiązano Niemców do zaprzestania kroków zaczepnych przeciw Polakom, wytyczono także linię demarkacyjną. Niemcy dokonali zresztą licznych prowokacji, próbując przesuwać front na wschód.

Pierwsze konkretne decyzje w sprawie przyszłego kształtu Polski zapadły podczas konferencji pokojowej w 1919 r. w Wersalu pod Paryżem, gdzie zebrali się przywódcy 27 państw, które walczyły i zwyciężyły w wojnie. 28 czerwca 1919 podpisano traktat pokojowy z Niemcami, który jednocześnie ustalał polską granicę zachodnią. Niemcy utraciły na rzecz Polski prawie całą Wielkopolskę. Polsce przyznano też pas Pomorza wzdłuż Wisły, jednak bez Gdańska, który otrzymał status wolnego miasta i pozostawał pod zarządem Komisarza Ligi Narodów. Natomiast na Śląsku, Warmii i Mazurach miały odbyć się plebiscyty.

Niemcy nie mogli pogodzić się z nowym kształtem europejskich granic. Dlatego w 1922 roku powołali marionetkową prowincję Grenzmark Posen-Westpreussen (Marchia Graniczna Poznań-Prusy Zachodnie), w której skład weszło zaledwie kilka przygranicznych powiatów od Piły, przez Skwierzynę i Międzyrzecz, po Babimost i Wschowę. Ale za to podkreślała ona „prawa” Niemiec do Wielkopolski. Prowincję tę zlikwidowano dopiero w 1938 roku, po chwilowym ociepleniu stosunków między Trzecią Rzeszą i II Rzecząpospolitą. Niemcy przez cały okres międzywojenny prowadzili wojnę celną i gospodarczą. Trwała także wojna propagandowa, podsycana przez Berlin pod osławionym hasłem „krwawiącej granicy”.

Przejście graniczne w Trzcielu. Miejscowość ta była podzielona przez granicę. Nic dziwnego, że kwitł przemyt.

Także tutaj toczyła się walka o polską niepodległość. Nie ty...

Krwawiąca granica

Były także postulaty miejscowej ludności polskiej. Weźmy pismo delegacji powiatów międzyrzeckiego, babimojskiego i wschowskiego skierowane do uczestników konferencji pokojowej, z prośbą o przyłączenie do Polski. Tutaj były wymienione nawet konkretne miejscowości. Mamy zatem żądanie przyłączenia Dąbrówki, Babimostu, Kargowej, Nowego Kramska. Podnoszono argumenty etniczne, a nawet jeśli gdzieś tego motywu jakoś zabrakło, jak chociażby w Babimoście, to próbowano przekonywać, że wynika to z intensywnej kolonizacji niemieckiej i germanizacji, sprawiających, że statystyki są zafałszowane. Argumenty te nie zostały uwzględnione, gdyż strona niemiecka naturalnie kontratakowała i miała swoje argumenty. Po tylu latach kolonizacji Niemcy przekonywali, że wnieśli tutaj kluczowe wartości cywilizacyjne. I co ważne. W Niemczech, niezależnie od poglądów politycznych, od skrajnej prawicy po lewicę, może z wyjątkiem komunistów, wszystkie siły wystąpiły solidarnie w obronie granic.
Specjalna komisja miała prawo przeprowadzać korekty linii ustalonej w Wersalu, jednak w obrębie zaledwie siedmiu kilometrów. Mimo nacisków, a nawet terroru Niemców, Polacy próbowali wpłynąć na decyzje komisji. Wzdłuż całego lubusko--wielkopolskiego pogranicza odbywały się manifestacje. Na przykład w Pszczewie zbierano podpisy pod petycją. Mieszkańcy Wijewa, które zostało zajęte przez niemieckich pograniczników, wymogli zmianę decyzji i wieś znalazła się w Polsce, podobnie jak Potrzebowo i Radomyśl. W zamian w granicach Niemiec znalazły się Śmieszkowo i Dębowa Łęka. Nie zdały się jednak na wiele interwencje Polaków z Pszczewa, Nowego Kramska i Dąbrówki. Mieszkańcy tego regionu wysłali nawet swojego przedstawiciela do komisji delimitacyjnej z żądaniem wręcz przyłączenia ziemi babimojskiej do Polski. Niestety, bez efektów. Dochodziło do licznych incydentów, które nie zawsze były tylko manifestacjami. Na przykład w 1920 roku, w pierwszy dzień Wielkanocy, 150 mieszkańców z Kargowej próbowało przejść do kościoła w Kopanicy obsadzonej przez polskie wojsko...

Jak od linijki

Granicę podzielono na 14 sekcji, z których każda otrzymała oznaczenie: od A do O (bez I). Natomiast granicę z Prusami Wschodnimi podzielono na pięć sekcji, oznaczonych cyframi rzymskimi od I do V. Każdą sekcję rozpoczynały tzw. główne kamienie graniczne, zwane także kamieniami wersalskimi - od napisu, jaki na nich wykuto, nawiązującego do miejsca i daty podpisania traktatu pokojowego. Były to bloki kamienne o bokach 40x40 cm i wysokości ponad grunt około 75 cm. Właściwy przebieg granicy wyznaczały normalne i pomocnicze kamienie graniczne. Kamienie normalne miały boki szerokości 25x25 cm, ich wysokość to około 50 cm.

Przebieg granicy rodził nowe problemy i nowe... miejscowości. Po wytyczeniu rubieży wersalskiej Zbąszyń przypadł Polsce, co zmusiło Niemców do budowy swojej nowej stacji poprzez wzniesienie miasta kolejarzy - Zbąszynka (Neu Bentschen), zlokalizowanego kilkanaście kilometrów na zachód od „pierwowzoru”. Tutejsza stacja kolejowa, na której zbudowano obok starego nowy, okazały dworzec, stała się najważniejszą na granicy zachodniej stacją pasażersko-towarową. I jeszcze jedna historia. W okresie międzywojennym dokonywano tu... wymiany szpiegów.

W przeciwieństwie do rządów i polityków ludzie w miarę szybko przystosowali się do nowych porządków, zwłaszcza że w wielu miejscach rubież była wyznaczona, delikatnie mówiąc, „z kapelusza”. Na przykład granica przecięła Trzciel. Podzieliła pola, łąki, gospodarstwa, a nawet budynki. Wielu mieszkających tam Polaków wykorzystywało to do przemytu do Niemiec mięsa i gęsi, a Niemcy szmuglowali do nas kamienie do zapalniczek i żyletki. Miasteczko nazywane było stolicą przemytników. Kilka lat przed wybuchem II wojny światowej proceder zaczął zanikać, gdyż Niemcy uszczelnili granicę i zaostrzyli kontrole. Powodem było rozpoczęcie budowy Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego i zaognienie stosunków z Polską. W 1936 roku wprowadzono nawet zakaz lotów samolotów nad tym regionem. Przemytników zastąpili wtedy szpiedzy i dywersanci. Sielanka nie trwała jednak długo.

Wojna bez końca

Około roku 1930 wzrosły w Niemczech nastroje odwetowe i nacjonalistyczne, zaczęły się przypadki niszczenia znaków granicznych. W listopadzie 1930 na drodze celnej Silna - Pszczew uszkodzono siekierą zaporę graniczną. Wcześniej wycięto tam swastyki. Już w 1931 roku miały miejsce prowokacje, grupy umundurowanych mężczyzn przekraczały granice. Im bliżej 1939 roku, tym było gorzej.
1 września 1939 roku Hitler, uzasadniając zbrojne wystąpienie Niemiec, dwukrotnie powoływał się na fakty rzekomego naruszania, i to wielokrotnego, niemieckiej granicy przez Polaków. W końcu 1939 roku niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych wydało białą księgę obejmującą 482 dokumenty, mające być dowodem, że to Polska jest winna wybuchowi II wojny światowej...

Ślady tamtych dni
Ciosaniec, Wschowa, Gorzów Wlkp., Międzyrzecz i Trzciel... Echo powstania wielkopolskiego odnajdziemy nawet w Szprotawie, gdzie więzieni byli uczestnicy tego zrywu. I jeszcze pomnik dobosza w Zielonej Górze... O powstanie możemy pytać też w skansenie w Ochli. Zwróćmy uwagę na zagrodę przeniesioną tam ze wsi Łomnica. Bo powstanie wielkopolskie swoim zasięgiem objęło rejon Zbąszynka i Zbąszynia. W zagrodzie znajdował się sztab powstańczy. Jest jeszcze jeden wart odwiedzin adres: Lubuskie Muzeum Wojskowe w Drzonowie pod Zieloną Górą. Na przykład w sali ekspozycyjnej odkryjemy niepozorny fragment „żelastwa”. To podstawa moździerza, która została znaleziona w okolicy Pszczewa. Takiej, zdobytej na Niemcach broni, używali wielkopolscy powstańcy...

Bez trudu znajdziemy również „lubuskich” bohaterów tamtych dni i niekoniecznie muszą to być powstańcy. Weźmy... Kazimierza Lisowskiego. Po wybuchu powstania wielkopolskiego w 1918 roku Lisowski wśród zielonogórskich Polaków organizował zbiórki pieniężne, pomagał w przemycie broni do Wielkopolski i w przerzucie ochotników. Kiedy policja niemiecka wpadła na trop konspiracyjnej działalności politycznej towarzystwa, Lisowski został zmuszony do ukrywania się aż do chwili amnestii w 1921 roku. Za wspieranie polskiej niepodległości zapłacił najwyższą cenę. Zmarł podczas przesłuchania 25 września 1935 roku w siedzibie zielonogórskiego gestapo.

Zobacz wideo: Powstańcy wywalczyli nam Polskę. Inscenizacja batalistyczna w Międzyrzeczu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska