Spółdzielnia ma siedmiu członków. Wszyscy poznali smak bezrobocia. - Osiem lat szukałem roboty. I przestałem już wierzyć, że ją znajdę - wspomina prezes Cezary Knapik.
Spółdzielcy zajmują się pielęgnowaniem zieleni. Debiutowali w Mierzynie, gdzie porządkowali ośrodek wczasowy należący do jednego z banków, a później sadzili krzewy wokół przystani wodnej w Sierakowie. Mają w tym spore doświadczenie, bo wszyscy przez ostatnie dwa lata porządkowali park miejski w Międzychodzie, aleję na Lipowcu i stanicę nad Wartą. - Wtedy pracowaliśmy w ramach robót publicznych organizowanych przez magistrat i pośredniak, a teraz robimy na własną rękę i ryzyko - podkreśla Bogumił Muszyński.
Liczą na zlecenia
Od kilku dni byli bezrobotni usuwają chaszcze wokół dawnego folwarku w Mniszkach, gdzie powstaje skansen. - Mamy pełne ręce roboty. Musimy oczyścić teren z drzew i krzewów. Później powstanie tutaj ogródek jordanowski i może się uda odtworzyć staw, który dawno już zarósł trzcinami - opowiadają.
Spółdzielcy liczą na kolejne zlecenia. - Żeby znaleźć nowych klientów, musimy wyrobić sobie dobrą markę. Naszym atutem są konkurencyjne ceny, bo robimy za niezbędne minimum - wyliczają.
Członkowie spółdzielni mają umowy o pracę, płacą podatki i odprowadzają składki na ZUS. Pracują własnymi piłami i siekierami. Dlatego część zarobionych pieniędzy odkładają na zakup sprzętu. - Myślimy o samochodzie, bo przecież musimy jakoś dojechać do pracy i dowieźć sprzęt czy sadzonki - wyjaśnia Wojciech Biniaś.
Znaleźli trampolinę
Czy spółdzielcy nie boją się ryzyka związanego z działalnością gospodarczą na własną rękę? Zwłaszcza że ciągnie się za nimi opinia ludzi niezaradnych życiowo? - Spółdzielnia to nasza deska ratunku - mówi Marek Kuszewski. - Taka trampolina, dzięki której odbijamy się od dna. Dobrze o tym wiemy, dlatego nikt się tutaj nie obija i nie bumeluje. Po prostu mamy za dużo do stracenia.
Alina Skuratowicz z optymizmem patrzy w przyszłość, choć po redukcji etatów w zakładach przetwórczych przez pięć lat szukała pracy. Szansa na nowe życie jest dla niej właśnie spółdzielnia socjalna. - Roboty się nie boję. A to jest najważniejsze - mówi.
Spółdzielnia socjalna to pomysł Wojciecha Mameta, który od dwóch lat koordynuje roboty publiczne przy porządkowaniu terenów zielonych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?