Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz żadnej roboty się nie boimy

DARIUSZ BROŻEK 0 95 742 16 83 [email protected]
- Naszymi podstawowymi narzędziami są piły i siekiery - mówią Cezary Knapik, Wojciech Biniaś i Marek Kuszewski
- Naszymi podstawowymi narzędziami są piły i siekiery - mówią Cezary Knapik, Wojciech Biniaś i Marek Kuszewski fot. Dariusz Brożek
Byli bezrobotni utworzyli spółdzielnię. Zajmują się pielęgnowaniem terenów zielonych. Wierzą, że wszystko się uda.

Spółdzielnia ma siedmiu członków. Wszyscy poznali smak bezrobocia. - Osiem lat szukałem roboty. I przestałem już wierzyć, że ją znajdę - wspomina prezes Cezary Knapik.

Spółdzielcy zajmują się pielęgnowaniem zieleni. Debiutowali w Mierzynie, gdzie porządkowali ośrodek wczasowy należący do jednego z banków, a później sadzili krzewy wokół przystani wodnej w Sierakowie. Mają w tym spore doświadczenie, bo wszyscy przez ostatnie dwa lata porządkowali park miejski w Międzychodzie, aleję na Lipowcu i stanicę nad Wartą. - Wtedy pracowaliśmy w ramach robót publicznych organizowanych przez magistrat i pośredniak, a teraz robimy na własną rękę i ryzyko - podkreśla Bogumił Muszyński.

Liczą na zlecenia

Od kilku dni byli bezrobotni usuwają chaszcze wokół dawnego folwarku w Mniszkach, gdzie powstaje skansen. - Mamy pełne ręce roboty. Musimy oczyścić teren z drzew i krzewów. Później powstanie tutaj ogródek jordanowski i może się uda odtworzyć staw, który dawno już zarósł trzcinami - opowiadają.

Spółdzielcy liczą na kolejne zlecenia. - Żeby znaleźć nowych klientów, musimy wyrobić sobie dobrą markę. Naszym atutem są konkurencyjne ceny, bo robimy za niezbędne minimum - wyliczają.

Członkowie spółdzielni mają umowy o pracę, płacą podatki i odprowadzają składki na ZUS. Pracują własnymi piłami i siekierami. Dlatego część zarobionych pieniędzy odkładają na zakup sprzętu. - Myślimy o samochodzie, bo przecież musimy jakoś dojechać do pracy i dowieźć sprzęt czy sadzonki - wyjaśnia Wojciech Biniaś.

Znaleźli trampolinę

Czy spółdzielcy nie boją się ryzyka związanego z działalnością gospodarczą na własną rękę? Zwłaszcza że ciągnie się za nimi opinia ludzi niezaradnych życiowo? - Spółdzielnia to nasza deska ratunku - mówi Marek Kuszewski. - Taka trampolina, dzięki której odbijamy się od dna. Dobrze o tym wiemy, dlatego nikt się tutaj nie obija i nie bumeluje. Po prostu mamy za dużo do stracenia.

Alina Skuratowicz z optymizmem patrzy w przyszłość, choć po redukcji etatów w zakładach przetwórczych przez pięć lat szukała pracy. Szansa na nowe życie jest dla niej właśnie spółdzielnia socjalna. - Roboty się nie boję. A to jest najważniejsze - mówi.

Spółdzielnia socjalna to pomysł Wojciecha Mameta, który od dwóch lat koordynuje roboty publiczne przy porządkowaniu terenów zielonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska