Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TERREG zamknie usta nie terrorystom, ale zwykłym obywatelom, a firmy internetowe może łatwo doprowadzić do bankructwa

Adam Willma
Adam Willma
Artur Witczak: - Blokowanie treści odbywać się będzie bez nakazu sądowego
Artur Witczak: - Blokowanie treści odbywać się będzie bez nakazu sądowego Nadesłane
Rozmowa z Arturem Witczakiem, jednym z liderów Ruchu StopACTA2, o przyjętym przez Parlament Europejski rozporządzeniu w sprawie internetowych treści o charakterze terrorystycznym

Wiele razy pana banowali?
Niejednokrotnie! Czasem były to mniej, czasem bardziej uciążliwe bany, a czasem – przyznaję – zasłużone.

Ale nie ma pan nic przeciwko banowaniu wzywających do terroryzmu?
Bynajmniej, jako Ruchu StopACTA2, wykazujemy zainteresowanie nowymi regulacjami „antyterrorystycznymi” nie dlatego, że mamy sprzymierzeńców wśród terrorystów. Obawiamy się, że pod płaszczykiem dobrych intencji kryje się luka, która będzie wykorzystywana przez siły polityczne i korporacje przeciwko swobodom obywatelskim. Zdajemy sobie sprawę, że są na świecie źli ludzie i ci źli ludzie również wykorzystują internet do swoich niecnych celów. Niestety, TERREG to legislacja, która wylewa dziecko z kąpielą. Stworzono przepisy, które mają utrudnić życie grupom przestępczym, ale nie wydaje mi się, żeby ci ostatni poważnie przejmowali się regulacjami UE. Za to poważnie powinni przejąć się zwykli użytkownicy internetu.

Więc wyjaśnijmy od początku – z jakiego powodu mamy się przejmować.
Rozporządzenie TERREG zakłada, że platformy internetowe, w sytuacji, gdy ktoś umieści na nich jakieś treści spełniające definicję propagowania terroryzmu, muszą być usunięte w ciągu godziny. Wiele organizacji zajmujących się swobodą wypowiedzi zwraca jednak uwagę na kilka spraw. Po pierwsze – owe „treści terrorystyczne” nie zostały jasno sprecyzowane. Niby wszyscy wiedzą o co chodzi, ale w sytuacji, gdy ktoś będzie miał złą wolę, łatwo wykorzysta te przepisy i zastosuje je w wygodnym dla siebie celu. Kontrowersje budzi również zapis dotyczący usuwania treści. To również niby jest zrozumiałe, ale wiele platform nie jest w stanie sprostać warunkowi usuwania treści w ciągu godziny. Choć z jednej strony podkreśla się, że nie wolno stosować filtrów uploadu (tego, co wrzucamy do internetu), to bez takich filtrów nie da się inaczej odsiać treści, o których mówi ustawodawca. A więc portale stoją w tej chwili w rozkroku – aby zastosować prawo, muszą nagiąć to prawo i użyć niedozwolonych filtrów (mamy w TSUE wniosek polskiego rządu w tej sprawie).

Jak to zmieni życie statystycznego bloggera albo osoby pozostawiającej komentarze w internecie?
Duża część naszego internetowego życia polega na tym, że wrzucamy jakieś treści do mediów społecznościowych. Platformy, na podstawie niesprecyzowanej definicji terroryzmu, będą musiały te treści usuwać. Żeby to zrobić, będą musiały zdiagnozować je najlepiej przed umieszczeniem na stronie i przypisać do określonej kategorii. Z punktu widzenia filtrów i zastosowanych w nich algorytmów treściami terrorystycznymi mogą być na przykład niektóre treści zamieszczane przez opozycję. Aby nie sięgać daleko, zauważmy, że w obecnej sytuacji, organy państwowe nazywają „niebezpiecznymi” różne działania, których wcześniej w żaden sposób nie kojarzylibyśmy z niebezpieczeństwem czy przemocą. Co gorsza, blokowanie treści odbywać się będzie bez nakazu sądowego. W krajach praworządnych do tej pory z czymś takim nie mieliśmy do czynienia.

Za złamanie nakazu grozi kara?
Oczywiście – i to nadzwyczaj dotkliwa. Wielkie korporacje będą miały do dyspozycji lepsze narzędzia, ale i one będą zapewne dmuchać na zimne i odfiltrowywać treści, które choćby bardzo luźno związane będą z zagrożeniem terrorystycznym. Przykład pierwszy z brzegu – wyobraźmy sobie, że ktoś w internecie występuje przeciwko zakładaniom maseczek. Przecież łatwo zinterpretować to jako sugerowanie sprowadzenia zagrożenia na wielką skalę i automatycznie odsiać. Ponadto przepis mówi nie tylko o „zachęcie”, ale i o propagandzie terrorystycznej, co można definiować dość dowolnie. Wszystko to w konsekwencji może zacząć wywoływać „efekt mrożący” - obywatele będą obawiać się swobodnej wymiany myśli w internecie.

od 12 latprzemoc
Wideo

Akcja cyberpolicji z Gdańska: podejrzani oszukali 300 osób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: TERREG zamknie usta nie terrorystom, ale zwykłym obywatelom, a firmy internetowe może łatwo doprowadzić do bankructwa - Gazeta Pomorska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska