Budynek przy Lipowej, w którym mieszka M. Gołębiowski, stoi obok głównej drogi przelotowej przez miasto. Przez długie lata jeździły tędy tiry. Mieszkańcy kilka lat domagali się wprowadzenia zakazu ruchu ciężkich samochodów. W styczniu 2006 roku dopięli swego. Ale problem zniszczonych budynków pozostał.
Pęknięcia na grubość ręki
- Zwróciliśmy do rzeczoznawcy o ekspertyzę stanu technicznego naszego domu, bo wskutek drgań popękały ściany nośne i został on zdewastowany - mówił nam M. Gołębiowski. Pokazał też opinię zrobioną w lipcu 2006 roku na zlecenie mieszkańców.
Biegły sądowy Wojciech Stróżniak stwierdził, że " spękania ścian oraz nadproży okiennych i drzwiowych świadczą o nierównomiernej pracy fundamentów i wpływie obciążeń dynamicznych na grunt, na którym budynek jest posadowiony".
Dodał, że duży ruch ciężkich samochodów powodował powstawanie drgań dynamicznych w gruncie, a dodatkowe obciążenie powodowało nierówną prace fundamentów pod budynkiem. Zalecił też przeprowadzenie remontu, m.in: wzmocnienie gruntu pod fundamentami i przemurowanie pęknięć. Dodał, że będzie to uzasadnione tylko w przypadku ograniczenia ruchu pojazdów.
- Ucieszyliśmy się z tej ekspertyzy - opowiadał M. Gołębiowski. Finał całej sprawy był jednak dla niego zaskakujący. - Okazało się, że za te remonty musimy zapłacić my, mimo, że ekspertyza jasno wskazuje, że do dewastacji doszło na skutek ruchu ciężkich samochodów - denerwował się.
Dlatego postanowił, że swojej części- 2, 5 tys. zł, płacić nie będzie, chociaż ma mieszkanie własnościowe. Jego zdaniem gmina powinna wyegzekwować od właściciela drogi - Zarządu Dróg Wojewódzkich pokrycia kosztów napraw. Podobnie jak on zrobił też jego sąsiad. Obu gmina pozwała do sądu. Pierwsza sprawa jutro.
Tadeusz Macugowski, który działa w komitecie obywatelskim i także walczył z tirami w centrum miasta uważa, że M. Gołębiowski i jego sąsiad słusznie odmawiają zapłaty.
- Mają w 100 procentach rację - stwierdził wczoraj w rozmowie z nami. - To te samochody zdewastowały ten i inne budynki. Przy Kopernika pęknięcia w niektórych domach są tak duże, że rękę można włożyć - mówił.
Gmina broni swego
Stanowiska gminy broniła kierownik Zakładu Administracji Mieniem Komunalnym w Ośnie Janina Nowak. - Skierowaliśmy sprawę do sądu, bo zgodnie z zaleceniami inspektora nadzoru budowlanego, który oparł się na zamówionej ekspertyzie mieszkańców, musieliśmy zrobić w budynku przy Lipowej remont.
- Ponieważ część mieszkań należy do mieszkańców muszą oni partycypować w kosztach - tłumaczyła. Podkreślała też, że z ekspertyzy nie wynika w stu procentach, że budynek został zniszczony przez ruch ciężkich pojazdów. Mówiła , że ZAMK poszedł jednak na rękę właścicielom, którzy nie mieli pieniędzy na pokrycie kosztów remontu i rozłożył im należności na raty.
Sądowego finały sprawy w sądzie nie chciał komentować burmistrz Stanisław Kozłowski. - Nie jestem rzeczoznawcą - tłumaczył. Podkreślił, że gmina zrobiła co mogła, żeby tiry nie jeździły przez centrum. Udało jej się też doprowadzić do końca sprawę budowy obwodnicy miasta, która definitywnie załatwi problem. -Budowa rusza najpóźniej w przyszłym roku - mówił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?