Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłumikowy galimatias

Rafał Darżynkiewicz
Archiwum GL
Zupełnie spokojnie te kilka czy kilkanaście zdań mógłbym zacząć od słów: A nie mówiłem! Historia tłumikowa nabrała charakteru ogólnoświatowego kryzysu. Szybka i powiedzmy zaskakująca decyzja władz polskiego żużla wprawiła - delikatnie mówiąc - niemal wszystkich w zakłopotanie.

U progu sezonu co najmniej połowa żużlowego świata nie wie co robić. W Polsce zostało po staremu, a nigdzie indziej nikt nawet nie zastanawiał się czy nad tym tematem trzeba będzie się pochylić i podejmować jakieś decyzje.
Stało się i nie tylko u nas pojawił się problem. Wszystko znalazło się w rękach władz światowego żużla. Na odpowiedź ludzi z Genewy nie trzeba było długo czekać. Oficjalny komunikat jest jednoznaczny. Nie ma odwrotu od nowych tłumików. Uzasadnienie jest mocne. Po pierwsze liczby, po drugie brak przez cały miniony sezon jakichkolwiek uwag dotyczących nowych tłumików. FIM pozostaje, wiec niewzruszona na polski protest. Słowa komentarza ciągle brak ze strony organizatora największych rozgrywek w speedwayu czyli BSI. Firma organizująca cykl Grand Prix i Drużynowy Puchar Świata - licencję odkupiła od Międzynarodowej Federacji Motocyklowej - milczy. Teoretycznie problem jej nie dotyczy. Decyzją FIM elitę walczącą o medale mistrzostw świata obowiązują nowe urządzenia wyciszające. Koniec kropka.

BSI problemu przynajmniej na razie nie widzi, sprawę już zauważyli Szwedzi. Ewentualny brak w stawce najlepszych Tomasza Golloba, Jarosława Hampela czy Janusza Kołodzieja, przy trzech rundach odbywających się w Polsce, że o Drużynowym Pucharze Świata nie wspomnę może przewrócić cały cykl. Tak wydaje się Skandynawom i przede wszystkim nam, tutaj nad Wisłą. Wprawdzie "biało-czerwonych" w stawce można zastąpić. Szwedzi już wytypowali nazwiska, ale organizacji turniejów Grand Prix i finału drużynówki nikt poza nami nie udźwignie. Tak to wygląda na dziś. Jutro może okazać się, że i ten argument FIM nam odbierze. Co wtedy? Najbliższe godziny będą decydujące. Bez oficjalnego poparcia żużlowców zza granicy i co najmniej jednej mocnej federacji polski żużel może znaleźć się na ostrym wirażu, by nie powiedzieć za bandą światowego speedwaya.

Poza pogodą nic w tej chwili nie wygląda w perspektywie nowego sezonu dobrze. Tłumikowy galimatias trwa. GKSŻ zawiesiła wszelkie rozgrywki aż do środy. Jak to zwykle u nas bywa, jedni dostosowali się do zarządzenia, inni nie. Zupełnie przypadkiem po raz kolejny pojawił się wiosenny kwiatek czyli trening punktowany. Przez lata tych nieregulaminowych imprez nikt nie ruszał. Żużlowcy się ścigali, federacja niby nic nie wiedziała i było dobrze… dobrze, ale po polsku. W ostatnich dniach GKSŻ zagrzmiała i przypomniała, że w prawnych regulacjach sportu żużlowego obowiązujących na terenie Rzeczpospolitej Polskiej takich zawodów nie ma i być nie powinno. Za chwilę rozpocznie się krucjata przeciwko tym, którzy złamali regulamin. Będzie straszenie karami finansowymi i innymi bardziej poważnymi konsekwencjami. Trochę papieru zostanie zmarnowane i sprawa rozejdzie się po kościach. Problem za chwilę zniknie i tak będzie aż do następnej wiosny. Szkoda, że tak łatwo nie będzie z nowymi tłumikami, tu galimatias jest międzynarodowy i nie wszystko można zamieść pod dywan i powiedzieć: Nic się nie stało!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska