Nie dziw jednak, że tysiące ludzi "bierze” takie widowisko. Czarny kolos na kołach wynurzający się powoli z otwieranej bramy parowozowni, w dymie i parze, na dodatek podświetlony w tle czerwienią, musi robić wrażenie.
- Osiem godzin jechałam, żeby to zobaczyć - słychać w ciemności kobiecy głos. Takich miłośników starych lokomotyw przyjechały do Wolsztyna setki. Każdy uzbrojony w aparat (zwykle nie jeden), kamerę, statyw, z przejęciem w oczach szukał dobrego miejsca do zdjęć.
A było co fotografować. Osiem parowozów (Ok 1, Ok 22-31, Tr 5, węgierski 204, czeski 423 i inne) powoli wynurzało się z bram swego "portu". Każdy inaczej oświetlony, przy innej muzyce wjeżdżał na obrotnicę. Która zaczynała się wówczas kręcić, żeby wszyscy widzowie, ze różnych stron mogli dokładnie obejrzeć pojazd. Na odjezdne maszynista zwykle dawał tak ostry sygnał, że uszy puchły i w parze przepięknie podświetlonej kolorami parowóz wracał na miejsce.
Widowisko trwało ponad godzinę, zakończyło się koło 23.00. A wówczas organizatorzy - PKP Cargo i fundacja Era Parowozów - dali publiczności jeszcze jedną "podświetloną godzinę" na zdjęcia wciąż utrzymywanych pod parą maszyn. Mimo nocy setki ludzi kłębiły się między buchającymi parą kolosami.
Wrażenia tego wieczoru były niesamowite. Nie dziw, że zjechali się ludzie z kraju, ale także z Czech, Niemiec, Anglii, Słowacji, Węgier.
Było na co popatrzeć.
Eugeniusz Kurzawa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?