Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłumy w starej fabryce koniaków

Tomasz Czyżniewski 0 68 324 88 34 [email protected]
W jednej z bocznych hal fabrycznych urządzilismy salę pokazów multimedialnych. Okazała się za mała, bo mieściła tylko ok. 150 osób.
W jednej z bocznych hal fabrycznych urządzilismy salę pokazów multimedialnych. Okazała się za mała, bo mieściła tylko ok. 150 osób. fot. Tomasz Czyżniewski
Kto nie był dzisiaj w starej wytwórni koniaków Raetscha przy ul. Chrobrego niech żałuje. W ciągu dwóch godzin odwiedziło ją ok. pół tysiąca ludzi.

- Dziękujemy "Gazecie Lubuskiej" za taki prezent winobraniowy - słyszeliśmy od Czytelników, którzy obchodzili całą fabrykę zaglądając w każdy kąt.
Pora była wczesna - w sobota o 10.00. I siąpił deszcz. A jednak tylu ludzi uznało, że trzeba wyjść z domu i wraz z "GL" zobaczyć podziemia starej fabryki. Po raz pierwszy i ostatni otwartej dla każdego chętnego. To po raz kolejny udowadnia, że w naszym mieście liczy się nie tylko prymitywny jarmark z rożnem i kiełbaskami. Tradycja też jest istotna.

To ostatnia chwila

To już trzeci Foto Day organizowany przez "GL" i serwis mmzielonagora.pl. Zawsze staramy się wybrać ciekawe miejsce. Tym razem Foto Day urządziliśmy w bardzo nietypowym miejscu i czasie.
Miejsce - to dawna fabryka koniaków wybudowana w latach 1894-95 na funkcjonuj alej w tym miejscu winnicy. Wkrótce powstała tutaj nowoczesna wytwórnia koniaków prowadzona przez Heinricha Raetscha, później przejęta przez jego synów Carla i Curta. To była jedna z największych wytwórni koniaków w mieście i tej części Śląska. Jej jedynym poważnym konkurentem była wytwórnia Buchholza przy ul. Jedności. Po wojnie obydwa zakłady użytkował Polmos.

Czas - też jest niepowtarzalny. Bo jeszcze niedawno trwała tu produkcja. Budynek właśnie przejął firma Dasa, znana zielonogórzanom z udanej adaptacji na lofty budynków przy ul. Fabrycznej. W wytwórni jeszcze jest sporo starego wyposażenia, głównie ok. 200 starych beczek, kadzi i kuf. Duża część z nich trafi do winiarzy lub zabierze je miasto. Teraz była ostatnia szansa, by wszystkie je jeszcze zobaczyć w jednym miejscu. I poczuć ducha tego miejsca. Dosłownie - bo zapach alkoholu wciąż wisi w powietrzu, i w przenośni, bo przy okazji podczas prezentacji przypominaliśmy historię zakładu.

Kolumna nadchodzi

Pierwsi Czytelnicy ze sprzętem fotograficznym i statywami pojawili się grubo przed 10.00. Hale fabryczne były już otwarte. Kręciło się po nich kilkanaście osób. Beczki na podwórzu już zostały obfotografowane. Niknęli wśród zakamarków. Ciekawe ile zwiedzających może wejść do wytwórni?
- Na razie gości jest niewielu. Ale jak jechałem tutaj, to ulicami podążał w tę stronę sznur ludzi - zameldował reprezentujący właścicieli Zbigniew Zjawin z biura obrotu nieruchomości Faktor. Szybko pomaszerował sprawdzić, czy w obiekcie wszystko jest w porządku. W końcu całkowicie udostępniliśmy zwiedzającym cały parter i podziemia fabryki. A to są dziesiątki pomieszczeń i zakamarków.

O 10.00, na którą przewidzieliśmy pierwszy pokaz multimedialny okazało się, że fabryka nie jest tak olbrzymia. Zwłaszcza największa, ciemna sala z beczką o pojemności 15.000 litrów. Okazało się, że mieście się w niej ok. 150 osób a chętnych do oglądania było dwa razy więcej. Musieliśmy się podzielić na grupy. Jedna oglądała prezentację druga ruszyła do podziemi. Po ich zwiedzeniu mogła wrócić na kolejny pokaz.
A na nim Tomasz Czyżniewski przypomniał historię zakładu, Marek Pakoński tłumaczył jak na stronę mmzielonagora.pl wrzucać zdjęcia zrobione podczas Foto Day.
- Chcemy zachować wszystkie najważniejsze, cenne elementy fabryki - opowiadał architekt Paweł Kochański, prezentując na wizualizacjach swoje projekty przebudowy fabryki. Mają tutaj powstać nowoczesne biura, a w piwnicach restauracji i minimuzeum.
W klimat otoczenia wpasował się również Jarosław Lewandowski z winnicy w Proczkach, który był żywym przykładem, że tradycja winiarska w naszym regionie żyje.
- Nie jest łatwo - wzdychał do publiczności.

Robimy zdjęcia

A tłum zwiedzających wciąż krążył po piwnicach obstukując wszystkie beczki.
- Może coś w niech jeszcze jest?
Jednak większy problem mieli amatorzy zdjęć. Tu radą służył nasz redakcyjny kolega, artysta fotografik Paweł Janczarek. - Musiałem podpowiadać, jak ustawić wszystkie parametry by na prostym aparacie cyfrowym zrobić dobre zdjęcie w ciemnej piwnicy - śmieje się.
Trudniej było doradzić jak je zrobić, gdy wąskim korytarzem idzie kilkadziesiąt osób. Jedyne rozwiązanie to cierpliwie czekać. Raz fotografowie czekali, aż inni przejdą, innym razem kolejka stała czekając kilka sekund aż zdjęcie się naświetli.
I tak przez dwie i pół godziny. Fabrykę zamknęliśmy o 12.30.
Kto chciał mógł zobaczyć jedno z najbardziej unikatowych miejsc w Zielonej Górze.
- Dziękujemy "Gazecie Lubuskie" za taki winobraniowy prezent - usłyszeliśmy przy wyjściu. A my dziękujemy, za tak liczne odwiedziny, to dla nas też piękny winobraniowy prezent od Czytelników. Teraz czekamy na zdjęcia, które opublikujecie w internecie na mmzielonagora.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska