Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była operacja życia! Usunięto jej wielkiego guza

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Zabieg usunięcia ogromnego guza przeprowadzono w Krośnie Odrzańskim. Operowali lekarze miejscowi i z Zielonej Góry. Guz ważył 12,6 kg
Zabieg usunięcia ogromnego guza przeprowadzono w Krośnie Odrzańskim. Operowali lekarze miejscowi i z Zielonej Góry. Guz ważył 12,6 kg archiwum szpitala w Krośnie Odrz.
Wpadały do talerza, jak w pułapkę. Łapczywie dobierały się do resztek z jej obiadu. Ryż na mleku, uczta dla czarnych, skrzydlatych robaków. Zlepiały się im nogi i skrzydła. Nie mogły odlecieć. Obserwowała. Brzęczeniem stada towarzyszek wypełniała długie, samotne godziny. Muchy brzęczą najgłośniej, gdy zdychają. Dobrze słychać to w samotności.

Ding dong!

Dzwonek do drzwi. To nie mogła być Karolina. Wolontariuszka Polskiego Czerwonego Krzyża, jej jedyny kontakt ze światem, przyszła przecież rano. Posprzątała, ugotowała obiad. Innych gości nie było tu od miesięcy.
Zgięta wpół posuwała się wolno przez ciemny od plam wilgoci korytarz swojego małego mieszkania na piętrze w kamienicy. - To nie może być Karolina - powtarzała.
Przed drzwiami stał młody mężczyzna.
- To pan?
Zupełnie zapomniała o dzisiejszej wizycie.
- Mówiłam, że nie przyjmuję gości. Czego pan chciałby się o mnie dowiedzieć? Wielka sensacja!

Świat z karetki

Gdy wieźli ją na badania, przez szybę widziała wioski, pola, las. - Tyle się w świecie pozmieniało po latach - myślała. Kiedyś tą samą drogą jeździła do Dąbia. Do Szczawna jeździła. Raz zacisnęła zęby i rowerem podjechała nawet pod połupińską. Taka stroma góra. Ale ona lubiła wyzwania. I zawsze była uparta.
Teraz, w karetce, podjechała pod tę górę w kilkanaście sekund. Na samą myśl o rowerze i o tym nieludzkim wysiłku sprzed lat uśmiechnęła się tylko pod nosem.
Zabieg miała w szpitalu w Krośnie Odrzańskim. 20 lat walczyła ze strachem. W końcu poszła pod nóż. Z tym wielkim brzuchem. Ona, siwa kruszyna przed siedemdziesiątką, pod piersią dźwigała taki balast. Wyglądała, jakby zaraz miała urodzić pięcioraczki.
- Życie albo śmierć - powiedział lekarz. Wybór? Właściwie żaden.

Marzenia

- Namawiali do operacji, ale ja się bałam. Czy to pan chce usłyszeć? Bałam się, co będzie później. Nigdy lekarz nie da pełnej gwarancji, że będzie dobrze. Tego się bałam. W końcu musiałam coś ze sobą zrobić. Przecież nie można stanąć w miejscu i czekać, aż więcej deszczu na głowę ci spadnie. Trzeba w końcu schować się pod parasol!
Czytałam książki. Może nawet jeszcze więcej niż przedtem. To już tak jest, że człowiek, jak zachoruje i siedzi w domu, to ma dużo czasu na książki. W Polsce człowiek jeszcze na myślenie ma dużo czasu i na telewizor. A ja siedziałam w domu, bo mi się to życie zawęziło do czterech ścian, do balkonu i okna. Siedziałam i czekałam. Pyta pan, na co? Nie wiem.
Zajmowała mnie historia, geografia, astronomia. Kosmos jest ogromny! Szkoda, że człowiek nie widział ani jego końca, ani początku. Skąd to wszystko się pojawia? Te gwiazdy, drogi mleczne, komety. Skąd to wszystko? Takie teleskopy budują, taka technika, a zwykły człowiek nie ma o niczym pojęcia. Takie to życie marne. Kiedyś poszłam na Śnieżkę. Tam jest teleskop, chciałam popatrzeć, ale akurat tego dnia zamknęli obserwatorium. I nie popatrzyłam na gwiazdy.

Ostatni dzwonek

Ten guz urósł tak duży, że nie mogła ani normalnie jeść, ani chodzić. Spuścili jej z brzucha wielki kanister wody i mogli ją położyć na plecach. Dali narkozę. Zasnęła.
Operacji podjął się między innymi doktor Maciej Grzywacz, krośnieński ginekolog. To był bardzo trudny zabieg, lekarze mówią dziś, że spektakularny. Bo wiek pacjentki, bo ten guz taki ogromny.
- W Niemczech nikt nie potrafi sobie wyobrazić pacjenta w takim stanie - twierdzi doktor Grzywacz, który kilka lat leczył w Niemczech. - Tam nikt nie potrafi sobie nawet wyobrazić, że ktoś może czekać 20 lat na operację. Że ktoś może się bać zabiegu. Tam profilaktyka jest inna, wcześniejsza. My jesteśmy daleko do tyłu. Wyciągnąłem ten guz dwiema rękami. Jeden doktor później oglądał i głowę miał sześć razy mniejszą. Guz wysłaliśmy na badania histopatologiczne do Łodzi. Ważył ponad 12,5 kilograma. Z brzucha spuściliśmy też prawie 20 litrów płynów. Pacjentka mogłaby nie żyć, gdyby zawartość guza się wylała. Tak, chyba uratowaliśmy jej życie. To był ostatni dzwonek.

Polska emerytka

- Mówi pan, że jestem ciekawa świata i że powinnam się cieszyć, bo mi lekarze życie odmienili? Nie wiem, czy powinnam się cieszyć. No, co pan? Ja już przecież nigdzie nie pojadę. Marzenia? A o czym ja, polska emerytka, mogłabym teraz marzyć? Na podróże za późno. Człowiek młody był, to nie jeździł, bo nie miał pieniędzy. Stary jest, też nie pojedzie, bo nie ma pieniędzy i zdrowia. O! Na cmentarz bym chciała. Tylko kto mnie tam zawiezie, jak ja sama jestem?
Sama się trochę kształciłam. Książek zawsze dużo lubiłam czytać, głównie o podróżach. Zawsze chciałam jeździć po świecie. Do Kanady pojechać, do Argentyny, skąd nowy papież pochodzi. Zobaczyć Rzym, Wenecję, Paryż!
Mówi pan, że jeszcze pojadę? Stara jestem, biedna i chora. Polska emerytka.
Dawno nie jechałam pociągiem. Samolot widziałam raz, na Okęciu. To było na wycieczce do Warszawy. Z małego miasteczka przyjechali, to trzeba im pokazać lotnisko! Pokazali nam też piękny park w Łazienkach, taką muszlę koncertową, pałac, staw, a na nim łabędzie pływały. Później zabrali nas do takiego domu, gdzie przesłuchiwano po wojnie ludzi. Małe okienko. Ciasne, betonowe pomieszczenie. Jak można w takim czymś przebywać? Jak można w czymś takim ludzi trzymać?

Cztery ściany

- U mnie w domu trochę ciemno. Na świetle trzeba oszczędzać. Trochę wilgoci. Czuć, prawda? Pan pewnie ma ładniejsze mieszkanie? Moje aż wstyd pokazywać. Zimno? Grzejniki pozakręcane. Mam tysiąc złotych dochodu. Z tego trzeba opłaty porobić. I tak żyję. Właśnie tak starym ludziom płacą teraz za budowanie Polski. A skąd na leki?
Mówią, że trzeba żyć higienicznie, że trzeba odpowiednią dietę stosować, żeby nie zachorować. U mnie się nie dało i nie da takiego życia prowadzić. No bo jak? Za tysiąc złotych? No, sam pan powiedz.
W Polsce najlepiej być młodym, sprawnym i nie chorować. Ha! Młodym być to wspaniała rzecz! Pan jest młody, pan jeszcze pojedzie w świat. Albo niech pan firmę założy i ludzi zatrudnia. Pan wszystko może. A później pan doceni tę młodość i zatęskni.
Z życiem jest jak z zegarkiem. Wskazówki lecą do przodu. Tyle tylko, że w życiu nie da się ich, niestety, zatrzymać. Nie można ich cofnąć.
Co bym zrobiła, gdyby dało się cofnąć czas? Zamieszkałabym w górach, tam inny klimat. Może inaczej bym to życie sobie ułożyła. Tylko czy można by było inaczej?
Mówi pan, że powinnam się cieszyć, bo mi lekarze życie odmienili? Nie wiem, czy powinnam się cieszyć…

***
Wpadały do talerza, jak w pułapkę. Łapczywie dobierały się do resztek z jej obiadu. Ryż na mleku, uczta dla czarnych, skrzydlatych robaków. Zlepiały się im nogi i skrzydła. Nie mogły odlecieć. Obserwowała. Brzęczeniem stada towarzyszek wypełniała długie, samotne godziny. Muchy brzęczą najgłośniej, gdy zdychają. Dobrze słychać to w samotności.
Spojrzała tęsknie w okno. Sprawiała wrażenie najbardziej samotnego człowieka na świecie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska