Z jubilatem spotkał się burmistrz Tomasz Ciszewicz, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Alicja Cieślak i przewodniczący rady miejskiej Mariusz Olejniczak. S. Pawłowskiemu gratulowali nie tylko w swoim imieniu, ale przekazali też pamiątkowe listy od wojewody Katarzyny Osos i premier Ewy Kopacz.
Dopytywali też o receptę, jak dożyć 100 lat, w dodatku w tak dobrej kondycji, bo panu Stefanowi nie tylko dopisuje zdrowie, ale i humor. - Jest w tym jednak trochę tajemnicy - żartował jubilat i zdradził m.in. to, że trzeba pić jak najstarsze wina. Przyznał, że z racji wieku czasami i jego opuszcza energia, ale wtedy odzywa się w nim dusza żołnierza, która każe walczyć. Z godnością. Do końca.
W czasie wojny był podporucznikiem, dowódcą zwiadowców. Zaraz na początku wojny trafił do obozu w Luckenwalde. Za obronę kraju dostał medal. Wspomnienia wojenne nosi w sobie do dziś. - To była dobra walka - mówi. Tylko nie ma już tamtych czasów z kim za często wspominać, bo żaden z wojennych kolegów nie dożył tak sędziwego wieku jak on. W te opowieści wsłuchują się jeszcze znajomi i sąsiedzi, którzy po śmierci żony pana Stefana są przy nim. W sobotę, 15 sierpnia, gdy obchodził setne urodziny też przyszli do niego z tortami.
Pana Stefana zna wielu słubiczan. Bo to jeden z pierwszych mieszkańców. Do Słubic trafił z Berlina. Stolica Niemiec broniła się jeszcze, gdy on z innymi żołnierzami uciekał na wschód. Płynęli Odrą promem i tak trafił do Słubic. Zrobili go tu odpowiedzialnym za poniemieckie kino, które uruchomiono w mieście w 1948 roku. Nazwano je Piast, wykorzystując litery z oryginalnego, przedwojennego szyldu "FILMPALAST". Początkowo filmy wyświetlano w Słubicach w dawnym ewangelickim domu wspólnotowym przy ul. Mickiewicza 10, bo zaraz po wojnie kino był w kiepskim stanie. Gdy już je uruchomiono przyciągało wielu słubiczan.
- Krzeseł brakowało, to poprosiłem Ruskich, żeby przynieśli trochę z Niemiec - wspominał pan Stefan. - Dwa rzędy dołożyliśmy i było w porządku - dodał. Opowiadał, że do kina ustawiały się długie kolejki, bo telewizji jeszcze wtedy nie było. - Pierwsza wchodziła partia, potem milicja, znajomi i reszta. Zawsze myślałem, jak tu wszystkich zmieścić. Gdy brakowało miejsc szedłem po krzesła do pobliskiej restauracji - opowiadał pan Stefan. W kinie przepracował 20 lat. Ma z tym miejscem wiele wspomnień. Podobnie jak z miejscem swojej młodości.
Urodził się w Brodach Zebrzydowskich, do gimnazjum chodził w Wadowicach. W tej samej szkole, tylko nieco później, uczył się też papież Jan Paweł II, młodszy o 5 lat od słubiczanina. Tu jako młody chłopiec pan Stefan budował z innymi dróżki dla pielgrzymów wokół Kalwarii Zebrzydowskiej. Po wojnie też budował…kulturę w Słubicach. - Lubię to miasto - mówił. - Ma dobrego gospodarza - chwalił burmistrza Ciszewicza. - Dobry gospodarz jest jak dobry pasterz. Marnemu od razu owce się rozlecą, dobry umie je przy sobie zatrzymać - dodał.
Zobacz też: Darcy Ward po nocnej operacji kręgosłupa. Rokowania są złe...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?