Niedawno zakończony audyt wykazał aż 600 tysięcy złotych długu. Który cały czas rośnie, bo klubowy skarbiec świeci pustkami, a do jego drzwi wciąż pukają kolejni wierzyciele. - Czy Żagań w ogóle stać na drugą ligę? I czy radni chcą drugoligowemu klubowi pomagać? - pytał na sesji Woźniak. Pytania nie są bezzasadne. Czarni nie dostali żadnych pieniędzy na bieżącą działalność od lipca. Jedyna pomoc miasta to fundusze na stypendia dla zawodników. To za mało. - Zminimalizowałem koszty do absolutnego minimum, wręcz do granic przyzwoitości. A przecież teraz mam na głowie jeszcze dwie drużyny juniorów i rachunek opiewający na 110 tysięcy złotych za wynajem obiektów - wylicza prezes. - Długi rosną, bo pierwszy raz od kilku lat ktoś rzetelnie prowadzi księgowość - dodaje.
Woźniak nie ma już na czym oszczędzać. Rozwiązał kontrakty z najdroższymi w utrzymaniu zawodnikami. Kibice mają do niego sporo pretensji, bo w miejsce doświadczonych i ogranych przyszli zastępcy główni z niższych lig. Jedynie Benjamin Imeh, Galdinho i Artur Janus mają doświadczenie z walki na drugoligowych boiskach, a ten pierwszy strzelał bramki nawet w ekstraklasie. Reszta graczy to głównie lokalny zaciąg. - Nie mogłem postąpić inaczej. Ci zawodnicy na pewno będą walczyć i zostawią serce na murawie. No i po prostu są tańsi w utrzymaniu, mają mniejsze kontrakty - tłumaczy się prezes.
Problemy z obiektami mogą za sobą pociągnąć przykre konsekwencje. Żaganianie i tak są od dawna na cenzurowanym w Komisji Licencyjnej. Aby otrzymać licencję, Woźniak musi przed nią przedstawić dokumenty, które potwierdzają brak zaległości względem gospodarza obiektu. A zaległości przecież są. Do tego na stadionie wciąż nie ma monitoringu. - Chciałbym w końcu wiedzieć, kiedy takowy zostanie założony, bo ja już jesienią ryzykowałem zarzutami organizując mecze bez monitoringu. Policja także grozi mi palcem i wiosną może być problem - mówi Woźniak. Najgorsze jest to, że brakuje nie tylko na obiekty. Czarni w tej chwili nie mają pieniędzy dosłownie na nic - rejestrację zawodników, opłaty licencyjne. Bez tego klub po prostu nie wystartuje w rozgrywkach...
Prezes jednak nie załamuje rąk i widzi wyjście z sytuacji. - Z tych długów można wyjść. Z wierzycielami idzie się dogadać, ale ja muszę mieć w ręku jakieś argumenty. No i gotówkę, którą mogę im obiecać. Nie chcę się pakować w jakieś zobowiązania bez pokrycia, bo skończy się tak, że kolejne długi będą narastać - tłumaczy prezes. Aby jednak myśleć o spłacie, potrzeba zapewnienia, że pomoc będzie. Jeśli nie, to Woźniak jest gotów złożyć wniosek o upadłość klubu. To może nastąpić już 15 marca - to nowa data zebrania zarządu klubu. - Trzeba sobie po prostu odpowiedzieć na pytanie: bawimy się w to dalej czy gasimy światło? - mówi.
Brak jasnej deklaracji ze strony radnych frustruje nie tylko prezesa, ale i trenera. - My pod względem sportowym zrobiliśmy wynik, sprowadziliśmy tańszych i myślę, że lepszych zawodników, a także - co najważniejsze - stawiamy na miejscowych - wylicza Romuald Szukiełowicz. - Nic jednak nie możemy poradzić na to, co dzieje się w klubie pod względem organizacyjnym. Mnie też jest ciężko, bo co ja mam powiedzieć zawodnikom jak po treningu brakuje nawet wody? - pyta retorycznie szkoleniowiec. - Na dziś nawet nie wiadomo, czy zagramy pierwszy mecz - dodaje...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?