W konfrontacji z Polonią trener Tomasz Herkt nie mógł skorzystać z dwóch zawodników z podstawowego składu. Tomasz Kęsicki - jak wiadomo - leczy uraz łękotki i wróci na parkiet dopiero w styczniu. Ale zabrakło też Jakuba Dłoniaka, który zmaga się z kontuzją łokcia (prawdopodobnie nie obejdzie się bez artroskopii, po której trzeba pauzować cztery tygodnie). To poważne osłabienie naszej siły rażenia. Chłopak rodem z Gorzowa jest najskuteczniejszym koszykarzem Zastalu w rzutach zza linii 6,25 metra. I żeby daleko nie sięgać pamięcią - tydzień temu w meczu z Anwilem Włocławek machnął dwie trójki w ważnych momentach.
Spotkanie w Warszawie rozpoczęliśmy bardzo efektownie. Trenton Marshall przechwycił piłkę w obronie i zakończył akcję wsadem. Chyba nikt w hali Koło nie sądził, że to będzie pierwsze i zarazem ostatnie prowadzenie Zastalu. A jednak. Polonia na dzień dobry wytoczyła armaty. Użyła broni, którą w poprzednich pojedynkach to my niszczyliśmy rywali, czyli zabójczych kontr. Na nasz kosz sunął atak za atakiem. Darnell Hinson, Harding Nana, Łukasz Wichniarz, jeszcze raz Hinson, ponownie Wichniarz, Michał Nowakowski i nawet się nie obejrzeliśmy, a przegrywaliśmy 3:14!
- Rozpoczęliśmy źle, w złym tempie - powie później Żarko Comagić. Jedynym zawodnikiem Zastalu, który dobrze wszedł w mecz, był niezawodny Chris Burgess. Choć konsekwentnie wypychany spod kosza, i tak sobie radził. Trafiał z półdystansu, zwodził obrońców piwotami, omijał blok półhakiem. Po pierwszej kwarcie miał na koncie 10 punktów, po drugiej 15. Ale nieliczni, aczkolwiek głośni kibice z Zielonej Góry czekali na wejście smoka, czyli przebłysk geniuszu Hodge'a. Niestety, nie doczekali się.
A Polonia szła za ciosem. Gospodarzom niesamowicie siedziała trójka (6 na 8 w pierwszej połowie), do przerwy prowadzili różnicą 14 punktów, łupnęli nam aż 51 "oczek". - Do tej pory wygrywaliśmy obroną, w całym spotkaniu traciliśmy średnio mniej niż 70 punktów - przypomni na konferencji prasowej trener Herkt. Niestety, w sobotę Zastalowi nic nie żarło. Na półmetku mieliśmy na koncie 14 rzutów za trzy, z których ledwie dwa celne, a rezerwowi zdobyli tylko dwa "oczka".
Po przerwie niewiele się zmieniło. Nie było momentu, że mieliśmy rywala na wyciągnięcie ręki. - Przegraliśmy na desce. Polonia dominowała pod koszami. Na trzech ciemnoskórych, dobrze zbierających zawodników jeden Burgess nie wystarczył - skomentował szkoleniowiec Zastalu. Ci trzej ciemnoskórzy to: Tony Easley (204 cm wzrostu, 5 na 7 za dwa, 13 zbiórek, 4 bloki), Nana (200 cm, 3 na 3 za trzy, 7 zb., 3 przechwyty) i David Palmer (204 cm, 5 na 7 za dwa, 6 zb.). Żadne dryblasy, ale niesamowicie wszechstronne trio. I z takim dynamitem w nogach! Zamęczyli naszego Burgessa...
POLONIA WARSZAWA - ZASTAL ZIELONA GÓRA 86:66 (29:18, 22:19, 16:15, 19:14)
POLONIA: Hinson 16, Nana 14, Palmer 12, Nowakowski 11, Wichniarz 10 oraz Czujkowski 11, Easley 10, Kwiatkowski 2, Krajewski 0.
ZASTAL: Burgess 17, Chodkiewicz 10, Hodge i Marshall po 9, Raczyński 0 oraz Flieger 9, Comagić 7, Kukiełka 3, Kalinowski 2, Rajewicz.
Sędziowali: Janusz Calik (Kraków), Dariusz Włodkowski (Wrocław), Andrzej Zalewski (Poznań). Widzów 2.000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?