Z Dziwnowa do Gorzowa jest 185 kilometrów. Autem, bez szaleństw, jedzie się 2,5 godziny. Autokarem, z przystankami - góra cztery. Ale nie takim autokarem, na jaki w sobotę trafili gorzowianie.
Najpierw autobus spóźnił się niemal półtorej godziny, a potem zepsuł się na trasie S3 - pękła stara felga. Na dokładkę kierowca nie miał kluczy, by wymienić koło. Trzeba było czekać dwie godziny na pomoc drogową, a później jeszcze na naprawę, bo... zapasowe koło ledwie dało się wyjąć ze schowka i nie bardzo pasowało. Jakby tego było mało, kierowca, już w Gorzowie, nie chciał wydać pasażerom biletu - a to podstawa, by domagać się zwrotu kosztów. Tymczasem szef firmy przewozowej kolejne wpadki komentował we wtorek, 16 sierpnia, tak: - Zdarza się!
Co zrobić, by uniknąć takich niespodzianek?
Od razu zaznaczam, że ci gorzowianie to moi bliscy: rodzice, córka i siostrzenica. Relację mam więc z pierwszej ręki, a i sam pod koniec akcji byłem jej uczestnikiem. Opisuję tę historię ku przestrodze. Bo na ich miejscu mógł być każdy z nas. I chyba tylko cudem nie doszło do katastrofy.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w środę, 17 sierpnia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Przeczytaj też: MZK w Gorzowie ma auto za pół miliona, które... nie jeździ. Dlaczego?
Zobacz: Nie daj się chorobie lokomocyjnej! O czym pamiętać? (Agencja TVN/x-news)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?