Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie byli zwykli złodzieje, a szajka rabusiów zdolnych do wszystkiego!

Aleksandra Gajewska-Ruc
Aleksandra Gajewska-Ruc
- Tutaj leżała nasza kosiarka. Przecięli kłódkę, weszli do szopy i zabrali - mówi mieszkaniec Rokitna, Józef Gogoliński.
- Tutaj leżała nasza kosiarka. Przecięli kłódkę, weszli do szopy i zabrali - mówi mieszkaniec Rokitna, Józef Gogoliński. Aleksandra Gajewska-Ruc
We wsi Rokitno w jedną noc okradziono siedem posesji. Wszystko zostało dokładnie zaplanowane.

Noc z wtorku na środę ubiegłego tygodnia była wyjątkowo wietrzna i deszczowa. Na długo zapadnie ona w pamięć kilkunastu rodzinom zamieszkującym niewielkie Rokitno. Każda z nich straciła wtedy sprzęt warty kilka tysięcy złotych.

- Okropnie wtedy wiało i deszcz bębnił w szyby, nic dziwnego, że nie zaalarmowały nas żadne odgłosy. Nawet psy się nie odzywały, a zazwyczaj reagują na każdy szelest - mówi Renata Tarasiewicz. Jej syn dodaje, że są sposoby, które potrafią uśpić czujność czworonogów. - To urządzenia emitujące ultradźwięki. Złodzieje mogli też podrzucić zwierzętom nafaszerowane środkami nasennymi jedzenie - podejrzewa.

Według ustaleń mieszkańców, kradzieże rozpoczęły się późną nocą i trwały dobrych kilka godzin. - Szli po kolei. Wybierali te garaże i szopki, do których był łatwy dostęp. Tam, gdzie były zamki, nie wchodzili w ogóle. Wybierali drzwi zamknięte na kłódkę. Przecinali je i wchodzili. Zabierali narzędzia, piły, kosiarki, nie ruszając innych rzeczy, jak np. rowery. Mężowi ukradli budowlane narzędzia, potrzebne mu do pracy warte około trzy tysiące złotych. Sąsiadom wynieśli piłę, innym kosiarkę - nie kryjąc złości mówi Katarzyna Strylewicz.

Józef i Danuta Gogolińscy pokazali nam miejsce, w którym sprawcy musieli przechodzić przez płot, by dotrzeć do kolejnej posesji. Na ziemi widoczne są ślady butów, a obok leży gruby solidy drąg. - Gdyby ktoś wyszedł na podwórko w nieodpowiednim momencie, mógłby dostać nim po głowie - mówi zza płotu sąsiadka Gogolińskich, Bożena Hassa i z oburzeniem opowiada o bezczelności złodziei. - Gdy byli u nas, było około wpół do siódmej rano. Wiem, bo na oddalonej posesji są kamery, które zarejestrowały światła latarek. W tym samym czasie policja spisywała zeznania u innych sąsiadów, którzy pierwsi odkryli u siebie włamanie - mówi.

Złodzieje siedzieli w samochodzie syna pani Bożeny, który był otwarty i stał na podwórku. Nie przepłoszyły ich zapalone światła i odgłosy porannej krzątaniny w domu. Cierpliwie czekali, aż głowa rodziny wyjedzie do pracy. Dlaczego? - W głębi garażu stał traktorek do koszenia trawy wart kilka tysięcy złotych. Nie dało się go wyciągnąć, dopóki w środku stał samochód. Kiedy tata wyjechał, zabrali swój łup i odjechali - opowiada Aneta, córka państwa Hassa.

Zanim wszystkie okradzione osoby zorientowały się co jest grane, minęło kilka godzin, podczas których szajka była już pewnie daleko stąd. - Rano jak co dzień pojechałam do pracy. Nie zauważyłam, że w pomieszczeniu gospodarczym nie ma kłódki. Dopiero, gdy usłyszałam co zaszło u sąsiadów, zadzwoniłam do męża żeby sprawdził nasze podwórko. Okazało się, że i nas okradziono - mówi K. Strylewicz.

To właśnie pewność siebie, a wręcz zuchwałość złodziejskiej bandy najbardziej przeraża mieszkańców wsi. - Straty stratami, ale dręczy nas myśl co by było, gdyby ktoś wyszedł i natknął się na tych ludzi. Do czego w takiej sytuacji by się posunęli? Skoro chodzili z drągiem, można się domyślać. Boimy się, że mogą wrócić. Podobno we wsi koło Bledzewa tak właśnie było. Teraz jesteśmy wyczuleni na każdy hałas. A to zawsze było tak spokojne miejsce. Chcemy też przestrzec innych, żeby mieli oczy dookoła głowy. Nasza wieś nie była pierwszą w ten sposób okradzioną i niestety, pewnie nie ostatnią - mówi K. Strylewicz.

Potwierdza to mł. asp. Justyna Łętowska z policji. - We wrześniu ubiegłego roku do serii kilku kradzieży doszło w pobliskiej Nowej Niedrzwicy. Sprawcy działali w podobny sposób, bierzemy więc pod uwagę ewentualność, że były to te same osoby - mówi.

Z doniesień mieszkańców powiatu wynika, że celem złodziei na przestrzeni ostatnich kilku lat stały się i inne wsie: Nietoperek i kilka sołectw w okolicach Bledzewa.

Policja zapewnia, że pracuje nad sprawą. - Kryminalni prowadzą działania, w tej chwili nie mamy jednak żadnego punktu zaczepienia - mówi J. Łętowska.

Mieszkańcy nie mają natomiast zbyt wielkich nadziei na odzyskanie skradzionych przedmiotów. - Wyrzucamy sobie, że daliśmy się tak obrobić. Teraz jesteśmy mądrzejsi, wyciągnęliśmy wnioski. Niech skorzystają z nich i inni - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska