Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie zawód, ale pasja!

Alicja Kucharska
Oliwia Mojsiej
Oliwia Mojsiej Archiwum prywatne
Rozmowa z Oliwią Mojsiej - trenerem personalnym

Pochodzi pani ze Świebodzina, jednak swoją działalność zawodową prowadzi pani w Zielonej Górze. I co zaskakujące, nie jest ona związana z pani studiami...
W Zielonej Górze mieszkam od czasów szkoły średniej, po ukończeniu której zdobyłam tytuł technika budowlanego. Następnie wybrałam Uniwersytet Zielonogórski, gdzie kontynuuję naukę na kierunku budownictwo. Studia nie są pokrewnej mojej pasji, jaką jest sport. Uprawiałam piłkę ręczną, tenis, badminton, taniec. Z czasem zainteresowałam się również dietetyką. Próbowałam wielu rzeczy, zanim znalazłam się na właściwym miejscu, tj. miejscu trenera personalnego.

Legitymacją trenera personalnego pochwaliła się pani na przełomie roku?
Wzięłam udział w kursie organizowanym przez Akademię Mistrzostwa Sportowego we Wrocławiu. Następnie odbyłam szkolenie z dietetyki i suple-mentacji. Ukończenie kursów i otrzymanie legitymacji było spełnieniem moich marzeń. Dzięki temu udało mi się podjąć współpracę z klubami fitness. Oprócz tego działam samodzielnie – internetowo i bezpośrednio wspieram osoby, które za pomocą treningów chcą wejść w sportowy świat.

Jak wyglądały początki przygody z treningami personalnymi?
Pracę rozpoczęłam od razu po zdaniu egzaminów i otrzymaniu oficjalnych dokumentów. Zawsze marzyła mi się ta praca, ponieważ ze sportem jestem związana od dzieciństwa. Poważnie zaczęłam o tym myśleć sześć lat temu, gdy sama na sobie przeprowadziłam spektakularną metamorfozę, pozbywając się w ciągu roku blisko 20 kg. Z uwagi na to, że osobiście przekonałam się, iż chcieć znaczy móc, gdy tylko zauważałam kolejne kursy, od razu się na nie zapisywałam. W pierwszej kolejności robiłam to dla siebie, chciałam poszerzać wiedzę z zakresu treningu i żywienia przy aktywności fizycznej. A gdy nadarzyła się okazja współpracy z siecią siłowni, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.

Droga od marzenia po pracę jako trener personalny?

Jak już wspomniałam, była to inwestycja w siebie. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. To, że chciałam zrobić coś dla siebie w połączeniu z nieoczekiwanym zwrotem i poparciem innych, zaowocowało i sprawiło, że jeszcze bardziej zainteresowałam się tym światem i chciałam w nim zdziałać jeszcze więcej. Blog zyskiwał coraz więcej czytelników, proszono mnie o porady. Dzięki czytelnikom zyskałam pewność siebie i poczułam, że właśnie to chcę robić w życiu. Sama przeszłam trudną drogę do wymarzonej sylwetki i wiem, jak dużo trzeba poświęcić. Pot, łzy, czasem nienawiść do samej siebie – to wszystko sprawia, że walczymy o efekty, które będą nas satysfakcjonować. Chcę pomagać, motywować, radzić.

Na czym polega praca z trenerem personalnym?
Osoba początkująca nie wie, od czego zacząć, a w grupie może czuć się skrępowana. Myślę, że zaletą takiej formy treningów jest to, że trener pomaga zrobić pierwszy krok, do każdej osoby podchodzi indywidualnie. Podczas zajęć motywuje, pilnuje poprawnej techniki ćwiczeń. Zwykle swojemu trenerowi chce się udowodnić, że się potrafi, a więc motywacja jest o wiele silniejsza. Śmieję się zawsze z podopiecznymi, że jestem trenerem – katem, który udowodni, że ciało może więcej niż mówi umysł. Relacja trener – ćwiczący daje poczucie wsparcia w kryzysowych momentach i każdej innej chwili. Z wieloma podopiecznymi mam kontakt codziennie.

Wsparcie odnosi się tylko do treningów i diety czy też innych aspektów?

Zawsze powtarzam, że to, co powinniśmy chcieć osiągnąć, to nie tylko kwestia zrzucenia kilogramów czy poprawa kondycji. To sposób na życie. Zmienia się nie tylko sylwetka, rozmiar ubrań, ale również zdrowie psychiczne. Korzyści płynące z aktywnego trybu życia są niezliczone.

Trenerów personalnych jest teraz bardzo dużo. Jak wybrać odpowiedniego?
To indywidualna kwestia, ale każdorazowo powinno brać się pod uwagę ukończone kursy, szkolenia, ale oczywiście liczba „papierów” nie zawsze odzwierciedla umiejętności i doświadczenie. Zdecydowanie stawiam na jakość. Jestem „świeżym” instruktorem, więc ciągle się rozwijam – to jest bardzo istotne. Trener, który skończył szkołę i nie robi nic więcej, jest dla mnie skreślony. Powiedzenie „człowiek uczy się całe życie” w tym zawodzie jest niezwykle trafne. W moim przypadku dużą rolę odegrała strona internetowa: sposób jej prowadzenia, zaangażowanie, motywacja, które okazały się kluczem do sukcesu. Praca musi być przyjemnością, a nie chęcią zysku.

Co daje największą radość?
Cieszy mnie szczęście i ekscytacja klientów po pierwszych efektach. Wiadomości z podziękowaniami i szczęście podopiecznych to chyba najlepsze, co może spotkać trenera. Rozpiera mnie duma, po każdym małym efekcie. Najważniejsze jest jednak to, że praca nie jest tak do końca pracą, bo przede wszystkim tym, co kocham.

Cele na przyszłość?
Nieustannie rozwijać i kształcić w tej dziedzinie. Być jeszcze lepszą w tym, co robię, zdobyć większą liczbę podopiecznych, pomagać. Mam też jeszcze jedno marzenie, ale nie zdradzę szczegółów, żeby nie zapeszać. Wiem, że robię coś, z czego mogę być dumna. Zasypiam z myślą, że dałam z siebie wszystko, pomogłam kolejnej osobie w walce o lepszą wersję siebie. Nie wyobrażam sobie teraz przestać, tym bardziej, że to dopiero początek…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska