W feralny piątek żołnierze jechali pociągiem relacji Gdynia - Zielona Góra, który zderzył się z ciężarówką w Polednie koło Świecia w województwie kujawsko - pomorskim. Przypomnijmy, że w wypadku zginęły dwie osoby, 16 zostało rannych, nasi żołnierze jako pierwsi pomagali przy ewakuacji poszkodowanych.
Batalion liczy 24 osoby, oprócz dwóch chorążych, wszyscy odbywają zasadniczą służbę wojskową od sierpnia tego roku. Feralnego dnia wracali do Żagania z jednostki pod Grudziądzem gdzie odbywali kurs prawa jazdy. Do wypadku doszło 10 minut po tym jak żołnierze wsiedli do pociągu. Najpierw mieli zająć pierwszy wagon, ale konduktor podpowiedział im, żeby poszli do trzeciego, bo tam miało być cieplej. Posłuchali go.
Zareagowali natychmiast
- Najpierw były trzy szarpnięcia - opowiada Grzegorz Godziek z Pszczyny. - Potem kolega zobaczył przez okno, jak naczepa ciężarówki stanęła w pionie. Pociąg się przechylił, podłoga była bardzo śliska, ciężko było utrzymać równowagę.
Reakcja żołnierzy był natychmiastowa. Dowodzący nimi chorąży Jarosław Stępień i Marek Zientera zarządzili przystąpienie do ewakuacji rannych.
- Wśród pasażerów wybuchła panika, dzieci płakały, wszyscy krzyczeli - mówi Paweł Dobosz z Częstochowy. - Pytaliśmy każdego czy jest ranny, jeśli nie był to ostrożnie pomagaliśmy wysiadać. Kamieniami rozbijaliśmy szyby, nie mieliśmy żadnego sprzętu.
Radosław Jański z Korwinowa i Marek Brejza z Pawłowic wspominają reakcje pasażerów pociągu. - Niektórzy krzyczeli, że to już koniec, że nie przeżyją. Było dużo kobiet z dziećmi, zakonnice, starsi ludzi. Każdy się bał, że to koniec. Jak widzieli nasze mundury to dawało im nadzieję, że jednak jest jakiś ratunek. Nasze rodziny na szczęście nie wiedziały, że jedziemy tym pociągiem. I dobrze.
Mundur zobowiązuje
Krzysztof Felbór z Bielska Białej jako jedyny wśród żołnierzy był ranny. - To tylko niewielkie obtłuczenia, wywróciłem się, bo podłoga był śliska. Ale nic takiego mi się nie stało. Najważniejsza była pomoc dla innych. Na pogotowie czekaliśmy pół godziny. Tyle trwała nasz akcja.
- Jedna kobieta była w ciąży - opowiada Sławomir Szydlik z Czyżowic. - Nie mieliśmy na szczęście problemów z jej wyciągnięciem. Niestety dwóch osób nie dało się uratować. Konduktor i pasażerka zginęli przygnieceni.
Wszyscy żołnierze przyznają, że nawet jako cywile nie wahaliby się, żeby ruszyć do pomocy poszkodowanym. - To nasz obowiązek. Większość z nas jest ze Śląska, a my zawsze pomagamy innym, mamy to we krwi. Działaliśmy tak jak powinni działać żołnierze, w zwartej grupie, bo mundur zobowiązuje.
Na wszystkich uczestników akcji czeka teraz nagrody w postaci dodatkowych urlopów i listów gratulacyjnych do rodzin.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?