Choć Jerzy O. jest w areszcie, tu ludzie ciągle nie mogą uwierzyć, że to zrobił. Bo przecież ,,stary'' O. sam się powiesił. W takiej prawdzie mieszkańcy wsi pod Lubiszynem tkwili od marca 1996 r.
- I teraz, żeby takie cuda wyszły - ni pyta, ni stwierdza Krzysztof. Starsza kobieta spotkana przed sklepem z niedowierzaniem kręci głową. - Bóg jeden wi, jak było - mówi. Ludzie gubią się w domysłach: jedni są pewni, że Jerzy O. się przyznał, inni - że nie. Niektórzy znają już nawet wyrok. Miał niby dostać karę najwyższą, dożywocie.
Jerzy O. jest w areszcie od czerwca. 23 września usłyszał zarzut morderstwa. Przyznał się do winy. Wyroku nie było, dopiero czeka na pierwszą rozprawę.
Co pamięta Natalka
Wszystko wydało się w styczniu tego roku. Prawdę o śmierci dziadka wyjawiła Natalia, córka Jerzego O. - Była przesłuchiwana w innej sprawie i powiedziała policjantom - mówi Dariusz Domarecki, rzecznik prokuratury. Stało się to, gdy chodziła do pierwszej klasy. Z jej zeznań wynika, że poszła do dziadka. Ten był pijany. Kazał jej usiąść koło siebie. Rozpiął rozporek, chwycił ją za głowę... Później płakała i babcia zapytała, dlaczego. - Powiedziałam. Poszła po tatę - opowiadała prokuratorowi. No i tata wziął sznur, zaciągnął dziadka na strych. Natalia później tam była. I widziała dziadka.
Ale prokuratura ustaliła trochę inną wersję. Oparła się na zeznaniach Jerzego O. i opiniach biegłych, które potwierdziły to, co mówił. Jerzy poszedł do ojca, ten był pijany. Kazał mu iść po cztery butelki wódki, dał pieniądze. Coś wypili razem. Ojciec chciał spać i się położył. Wtedy Jerzy O. wziął z obory sznur z konopi, zrobił pętlę, zaczepił o hak w drzwiach pokoju na dole. Zwlókł ojca z łóżka, włożył głowę w pętlę. Ojciec zawisł w półprzysiadzie. I tak Jerzy O. go zostawił.
- O tym, co zrobił Natalce, dowiedziałem się kiedyś, jak jeszcze żył. Ona powiedziała o tym żonie. Nie zawiadamiałem policji, bo by się mścił - mówił prokuratorowi. I jak stwierdził, to nie był główny powód tego, że go powiesił.
Dlaczego 12 lat temu prokuratura uwierzyła w samobójstwo Antoniego O.? Nie było dowodów, że ktoś go zabił. Przyczyną zgonu było złamanie kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia kręgowego. - Sznur się urwał, taki uraz mógł spowodować upadek i uderzenie głową w próg - mówi prokurator Domarecki.
A i syn, jak dziś mówią ludzie, zrobił wszystko, by samobójstwo uwiarygodnić. - Stary mieszkał już sam, żona zmarła. Poszliśmy tam, bo w domu ktoś powybijał okna. Było nas tam kilku, na pewno Jurek. Drzwi zamknięte, niby od środka. Przez okno widziałem nogi... - opowiada sąsiad. To Jurek zadzwonił po policję. Okna powybijane, w środku pocięte rzeczy, porąbane meble - ludzie z łatwością przyjęli, że staremu od wódki odbiło. Poszalał i się powiesił. Mieszkańcy wspominają, że Antoni od zawsze był agresywny. Co chciał, natychmiast musiało być spełnione.
Co jest w aktach
Jak mówią ludzie, w ślady Antoniego miał pójść Jurek. Pił, ale po kryjomu, robił awantury. Natalia zaczęła uciekać z domu, ze szkoły specjalnej i internatu. To najpierw szkolnej koleżance zwierzyła się, co jej zrobił dziadek. Jej matka Stanisława powiedziała prokuraturze, że wcześniej o niczym nie wiedziała, a Natalka przyznała się dopiero rok temu. Co innego, przypomnijmy, stwierdził Jerzy.
Prokuratorowi Stanisława O. powiedziała: - Mąż powiedział mi, że teść się powiesił. To był zły człowiek. Byłam szczęśliwa, że nie żyje.
Więcej czytaj w magazynowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?