– Chciałem się rzucić w ogień i ratować pszczoły, ale to był taki mocny pożar. Człowiek działa w adrenalinie. Dobrze, że mnie sąsiad trzymał, bo jeszcze i ja bym był poszkodowany – mówił nam właściciel pasieki Piotr Jonaczyk po pożarze.
Właściciel, tak jak to robią pszczelarze od lat, używał podkurzacza. To mały sprzęt, którym odymia się ule. Użyty żar był sprzątnięty, ale było sucho i był wiatr. Musiała zostać jakaś iskra, która wystarczyła, aby spowodować wielki pożar, który wybuchł od strony wejścia do wozu.
Bliscy pana Piotra założyli zbiórkę na portalu zrzutka.pl. I udało się. Lubuszanie nie pozostali obojętni. Udało się szybko odbudować pasiekę.
Piotr Jonaczyk przy pszczołach 30 marca 2021 .
– Warroza to choroba pszczół, która niestety nieleczona dziesiątkuje rodziny. Mam informacje od znajomego pszczelarza, który zaniechał leczenia i wszystkie zginęły – opowiada pan Piotr. – Dawałem leki, które okazały się za mocne, część pszczół padła. Ok. 40 rodzin udało się przezimować.