Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gapiński: - Chyba pojadę do Ameryki...

Redakcja
Tomasz Gapiński ma 30 lat, karierę rozpoczął w 1998. Ma pięć medali drużynowych mistrzostw Polski, w 2011 został indywidualnym wicemistrzem Europy. Do Stali Gorzów wrócił po trzech latach. Jeździ też w Vargarnie Norrkoeping.
Tomasz Gapiński ma 30 lat, karierę rozpoczął w 1998. Ma pięć medali drużynowych mistrzostw Polski, w 2011 został indywidualnym wicemistrzem Europy. Do Stali Gorzów wrócił po trzech latach. Jeździ też w Vargarnie Norrkoeping. Bogusław Sacharczuk
- Byłem na rybach, gdzie niektórzy mnie wysyłali. Na szczęście komary nie gryzły, leszcze brały i w końcu przyszło przełamanie - tryska humorem Tomasz Gapiński. Czy dla zawodnika Stali Gorzów nadeszły lepsze czasy?

- W niedzielę zdobyłeś 12 punktów i bonus. Na taki mecz jak ten z Unią Tarnów czekałeś cały sezon.
- Uuu... Chciałbym bardzo, żeby to był początek czegoś dobrego. Będę starał się, aby tak się stało. Trochę pomogła dwutygodniowa przerwa na Drużynowy Puchar Świata. Odpocząłem, uspokoiłem się, głowa też ochłonęła i podszedłem do meczu z "Jaskółkami" na luzie. Tak, jakbym startował w Szwecji, a nie w Polsce, gdzie za bardzo chciałem udowodnić, na co mnie stać. Może nie było tego spokoju aż tak po mnie widać, ale próbowałem i udało się. Najważniejszy był pierwszy bieg. Wyszedł i później było dużo łatwiej.

- Czego brakowało, że w takiej formie nie byłeś od marca?
- Na początku sezonu wszystko było OK, ale potem się posypało. Jeden, drugi słabszy występ, potem nerwówka, bo nie chcesz zawieść oczekiwań, a tu znów klapa. To były dla mnie trudne chwile. Nocami nie spałem, bo opinie były przecież tragiczne, sam też nie chciałem jeździć z tyłu... No nieważne. Grunt, że wyszedłem na prostą i teraz ze spokojną głową mogę walczyć o jak najlepsze wyniki dla siebie i zespołu.

- Rozmawiasz z uśmiechem, widać, że ciśnienie z ciebie zeszło.
- Ten sezon naprawdę jest dla mnie strasznie ciężki, ale mam nadzieję, że już pójdzie z górki. Do końca rozgrywek został miesiąc, może dwa, więc już żałuję, że ta forma przyszła dopiero teraz. Nie wiem, co zrobię, chyba będę musiał pojechać do Ameryki, żeby najeździć się do syta. Nie, żartuję, ale szkoda, wielka szkoda, że w takim gazie jestem dopiero teraz. Cóż, lepiej późno niż wcale.

- Na torze mocno demonstrowałeś swą radość z udanych występów, szukałeś kontaktu z kibicami...
- Musiałem w końcu się wyładować, wyrzucić z siebie tę energię! Cieszyłem się jak dziecko, bo w polskiej lidze mi nie szło, a w końcu miałem ogromne powody do radości.

- Dobrze ci się jeździło w parze z Danielem Nermarkiem? W niedzielę wasza współpraca była wzorowa.
- Wiadomo, jak motocykl ciągnie, to wszystko wychodzi. Daniel to świetny partner na torze. Nie mam nic przeciwko, abyśmy razem w parze jeździli w kolejnych meczach.

- A co sądzisz o 18-letnim Adrianie Cyferze, który radzi sobie coraz lepiej?
- Wiodło mu się różnie, ale u niego większy wpływ odgrywała psychika niż motory. Chłopak potrzebował udanego występu. Ten przyszedł kilka tygodni temu w zawodach młodzieżowych i Adrian uwierzył w siebie. Zaczyna jeździć bardzo bojowo. Na treningach wszystko wygląda bardzo fajnie, często wygrywa z seniorami. Wydaje się mi, że potrzebuje jednego dobrego meczu, by w lidze też radził sobie tak samo dobrze, jak w juniorskich imprezach. Trochę cierpliwości i zobaczycie: z Adriana też będziemy mieli pociechę!

- Do kolejnego meczu jeszcze kilka dni. Możesz dla relaksu skoczysz nad jezioro?
- Byłem już na rybach, gdzie niektórzy mnie wysyłali. Na szczęście komary nie gryzły, leszcze brały i w końcu przyszło przełamanie.

- To teraz już poważnie. Gdzie tkwił problem, że dotychczas nie miałeś wyników?
- Kurczę, nie chciałbym się powtarzać, ale w złym sprzęcie. W Gorzowie byłem na każdym treningu, szukaliśmy odpowiednich ustawień. A efektu żadnego! Sporo części odrzuciliśmy, bo już nie wiedziałem, na czym mam jeździć. Jakiś czas temu kupiłem nowe silniki i to było to. W zasadzie startuję już tylko na tych czterech jednostkach. Reszta poszła w kąt, bo co trening, to inny silnik. Wcześniej gdzieś błądziliśmy. Dlatego wielkie podziękowania dla chłopaków, Waldka i Rafała oraz rodziny i sponsorów, że byli ze mną w tych trudnych chwilach.

- Do końca rundy zasadniczej zostały cztery kolejki. Dojedziemy aż do play offu?
- Nie ma się co podpalać, najpierw trzeba wygrać te mecze, które powinny zagwarantować utrzymanie. Jeśli zaczniemy myśleć o czwórce, to nie wyjdzie to nam na dobre. Jeśli pojedziemy na luzie, będziemy bawili się żużlem, to będzie duża radość.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska