- Jakie były najprzyjemniejsze chwile spędzone w Gorzowie? I czy były jakieś nieprzyjemne momenty?
- Tych nieprzyjemnych nie ma. Nie sugerujcie żadnych podtekstów. A te przyjemne... Poznałem Władysława Komarnickiego, Tadeusza Jędrzejczaka i młodego prezesa (Ireneusz Maciej Zmora - dop. red.). Gdyby nie ich opieka, nie byłoby tego wyniku.
- Dlaczego nie udało się zdobyć ze Stalą złotego medalu mistrzostw Polski?
- Zabrakło nam czegoś w końcówce tego sezonu. Jechaliśmy bez Bartka Zmarzlika, a jeśli zespół ma być kompletny, to muszą być wszystkie jego ogniwa. Problemy z powodu braku młodzieżowca to moje wytłumaczenie, ale właśnie tak było. Gdyby w finale Bartek był z nami, przystąpilibyśmy do meczów z większym luzem. Jednak zwycięzcami są ci, co walczą. To, co zrobiła Stal Gorzów i Władysław Komarnicki, to nieprawdopodobna sprawa. Przez 11 lat klub walczył o najwyższe cele, powstał piękny stadion, a drużyna zdobywała medale. To absolutnie ogromny sukces.
- Dlaczego wybrał pan Toruń? Jako bydgoszczanin wie pan, że między oboma miastami są animozje.
- Nie każdy to wie, ale propozycję z Torunia miałem już pięć lat temu, kiedy zdecydowałem się na starty w Gorzowie. Temat wrócił też dwa lata temu, kiedy przedłużałem umowę ze Stalą. Wtedy też odmówiłem. Teraz w końcu podpisałem kontrakt. Zabiegała o mnie też pani Marta (Półtorak, prezes klubu - dop. red.) z Rzeszowa, były również jakieś głosy z Gniezna. Ale ja nie szukałem innych rozwiązań. Zbyt wiele lat już przeżyłem, aby na stare lata się wygłupiać.
- Jak ocenia pan szanse Stali Gorzów w przyszłym sezonie? Z pewnością docierają do pana informacje o ewentualnym składzie na rok 2013.
- To, że odchodzę, to nie jest wina kogokolwiek. Niższy wskaźnik KSM (maksymalnie 40 dla całej drużyny - dop. red.), który pojawił się z nowym regulaminem, uniemożliwi wielu zawodnikom starty w tych samych klubach, w których jeździli dotychczas. Widocznie, by liga musiała się rozwijać, muszą być zmiany. Myślę, że wybrałem dobrą drogę dla obu stron. Będę jeździł w zespole, w którym nie będę 100-procentowym filarem. Gorzów z kolei, by się rozwijać, musi mieć młodych zawodników. W Stali robiłem wszystko, co w mojej mocy, by wynik był jak najlepszy. Może w przyszłym roku Stal nie osiągnie kosmicznego wyniku, ale nie oznacza to, że drużyna nie będzie się rozwijała.
- Chcemy oczywiście, by jeździł pan jak najdłużej, ale sam pan ostatnio zdradził plany po zakończeniu kariery. Wśród nich jest udział w Rajdzie Dakar.
- 25 lat jeżdżę na żużlu. Muszę mieć nowe cele, rzecz, która będzie mnie napędzała. Bo inaczej już musiałbym zakończyć karierę. 8 grudnia wystąpię w Atlas Arenie w zawodach superenduro. Myślę także o przygotowaniach do Dakaru. Chciałbym spróbować tam swych sił i się spełnić. Jednak te wszystkie sprawy są podporządkowane żużlowi, w którym wciąż chcę prezentować jak najwyższy poziom. Chcę jeździć jeszcze przez dwa, trzy lata.
- Temat Rajdu Dakar wraca, bo była już szansa, by pan w nim wystartował.
- Tak, w 2003 roku. Zanim jeszcze zdecydowałem się na przeprowadzkę do Tarnowa, byłem bliski decyzji o zakończeniu kariery. W Dakarze miałem pojechać toyotą, wszystko było dogadane. Jednak nie udało się z powodów finansowych. Musiałbym dołożyć do tego przedsięwzięcia dwa miliony złotych, których nie miałem. W trakcie kolejnych dwóch miesięcy wrócił temat kontynuowania jazdy na żużlu i projekt Dakaru został zawieszony.
- Odejście z rodzinnej Bydgoszczy było tak traumatyczne, że myślał pan nawet o końcu kariery?
- Nie chcę już do tego wracać i żyć przeszłością.
- Będąc w Stali, odniósł pan największy indywidualny sukces - zdobył mistrzostwo świata. Wielokrotnie pan powtarzał, że to dzięki startom w Gorzowie mógł pan cieszyć się z sukcesów.
- I podtrzymuję te słowa. Przed podpisaniem kontraktu prezes Władysław Komarnicki obiecał, że w Gorzowie powstanie dobry zespół i piękny stadion. Ja przyrzekłem, że zrobię wszystko, by Stal odnosiła jak najlepsze wyniki. Obie strony wywiązały się ze swych obietnic. Do tego dopisali kibice, którzy zawsze nas wspierali. W Gorzowie miałem jak w domu. Czułem się dowartościowany. Dlatego tak się rozwinąłem indywidualnie. A wiem, co to znaczy być niedocenionym przez szefów klubu i własne miasto, dla którego startowałem przez 16 lat. Z Gorzowa odchodzę z bólem serca.
- Czy i w tym przypadku zmiana klubu i miasta może pomóc panu na przykład w odzyskaniu tytułu mistrza świata?
- Mam taką nadzieję i wierzę, że jest to możliwe.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?