Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Jagła: - Jesteśmy zbyt dojrzali, by dać się zjeść tremie

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
TOMASZ JAGŁAMa 34 lata, 187 cm wzrostu i 95 kg wagi. Prawoskrzydłowy, wychowanek gorzowskiego klubu. Drugi sezon występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po ostatnim awansie do elity podjął się dodatkowo obowiązków menadżera drużyny.
TOMASZ JAGŁAMa 34 lata, 187 cm wzrostu i 95 kg wagi. Prawoskrzydłowy, wychowanek gorzowskiego klubu. Drugi sezon występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po ostatnim awansie do elity podjął się dodatkowo obowiązków menadżera drużyny. fot. Kazimierz Ligocki
- Co na inaugurację rozgrywek zyskaliśmy w Legnicy, teraz straciliśmy u siebie. Na dobrą sprawę znów znaleźliśmy się w punkcie wyjścia - mówi TOMASZ JAGŁA, grający menadżer superligowych szczypiornistów AZS AWF Gorzów Wlkp.

- Gorzowscy kibice bardzo chcieli zobaczyć wasze zwycięstwo nad MMTS Kwidzyn. Czego zabrakło, by pokonać wicemistrzów Polski?
- Przede wszystkim Filipa Kliszczyka w drugiej połowie meczu. Kontuzja przed pierwszym spotkaniem w Legnicy na kilka tygodni wyeliminowała Pawła Kaniowskiego, a w sobotę dodatkowo straciliśmy po wykluczeniu drugiego, bardzo wartościowego rozgrywającego. Nagle okazało się, że mamy bardzo mało ludzi do gry.

- Nie zawiedli bramkarze, szczególnie Holender Luchien Zwiers. Za to w ataku spisywaliście się nieszczególnie. Wiele waszych rzutów trudno nazwać inaczej niż... odpałami.
- Był taki moment, że przegrywaliśmy tylko jedną bramką i mieliśmy liczebną przewagę. Zamiast jednak wyjść na prowadzenie, dostaliśmy w plecy dwa gole po kontrach rywali. To najgłupsze bramki, jakie można stracić w takiej sytuacji. Ten fragment ustawił cały mecz. Nie można w nieskończoność gonić przeciwników. Kilkubramkową stratę odrobiliśmy najpierw w pierwszej, a potem w drugiej połowie. Trzeci raz się nie udało, bo zostało za mało czasu. Kwidzyn dał nam kilka prezentów, lecz nie potrafiliśmy ich wykorzystać.

- Przed sezonem wygrywaliście z MMTS, w najgorszym wypadku remisowaliście. Dlaczego w lidze było odwrotnie?
- Nie ma co porównywać tych pojedynków. W turniejach grają różni ludzie, trenerzy sprawdzają swoje taktyczne warianty. Po sparingach mówiłem publicznie, że zwycięstwa oczywiście cieszą, ale ich rzeczywistą wartość zweryfikuje dopiero liga. I, niestety, miałem rację...

- Ale kwidzynianie nie prezentują już tej sportowej wartości, co w poprzednim sezonie! A do mistrzostw pozbierali się dosłownie w ostatniej chwili, bo mieli ogromne problemy finansowe i organizacyjne.
- To prawda, że stracili trzech czołowych graczy, ale po powrocie Michała Adamuszka nadal są bardzo silni. Dla mnie MMTS jest niemal murowanym kandydatem do miejsca w czołowej czwórce superligi.

- W najwyższej klasie zagraliście przed swoją publicznością pierwszy raz po roku przerwy. Zjadła was trema?
- Trudno mówić o tremie, gdy średnia wieku zespołu wynosi prawie 30 lat. Nie było też żadnej niezdrowej presji z zewnątrz. Przegraliśmy tylko i wyłącznie z powodu błędów, popełnionych na boisku. W decydującej fazie spotkania oddaliśmy sześć niecelnych rzutów z rzędu. W superlidze taka seria musi zostać ukarana porażką.

- Dużo myśleliście po powrocie z Legnicy o pojedynku z MMTS?
- Przez cały tydzień był to oczywiście temat numer jeden. A już w sobotę zobaczyłem w szatni, że wszyscy koledzy są niesamowicie naładowani pozytywną energią. Chcieć nie zawsze oznacza jednak móc. Mimo ogromnego zaangażowania i ambicji, na boisku okazaliśmy się odrobinę słabsi od rywali.

- Czujecie duży zawód?
- Spory. Po inauguracyjnym triumfie w Legnicy oczekiwania były bardzo duże. Teraz okazało się, że to, co zyskaliśmy z Miedzią, straciliśmy u siebie. Na dobrą sprawę znów znaleźliśmy się w punkcie wyjścia.

- Czy porażka z Kwidzynem weryfikuje wasze nadzieje na miejsce w czołowej ósemce superligi?
- Ten cel jest ciągle realny, choć liga wydaje się niezwykle wyrównana. Dla nas najważniejsze będą mecze z Głogowem, Piotrkowem Trybunalskim, Mielcem, Puławami czy Wągrowcem. Myślę, że mniej więcej po pięciu kolejkach będzie można powiedzieć dużo więcej. I o naszych możliwościach, i faktycznej sportowej sile przeciwników.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska