Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Karolak: - Może usztywnię się po pięćdziesiątce?

Zdzisław Haczek
Tomasz Karolak. Rocznik 1971, pochodzi z Radomia, zagrał w wielu filmach i serialach, m.in.: "Lejdis”, "Ciało”, "Idealny facet dla mojej dziewczyny”, "Testrosteron”, "Kruminalni”.
Tomasz Karolak. Rocznik 1971, pochodzi z Radomia, zagrał w wielu filmach i serialach, m.in.: "Lejdis”, "Ciało”, "Idealny facet dla mojej dziewczyny”, "Testrosteron”, "Kruminalni”. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z Tomaszem Karolakiem, czyli Darkiem Jankowskim z serialu TVN "39 i pół".

- Przywiózł pan sobie jakieś buty z Atlanty?
- Tak, nike, takie dziwno pstrokato kolorowe. Będę w nich łaził po Zielonej Górze.

- Która to para w kolekcji?
- Ostatnio zrobiłem remanent i teraz mam za 40 par, a miałem chyba ze 60 z wielu lat.

- Znosiły się?
- Nie, nie ma szans znosić tylu par butów. Po prostu przeprowadzałem się po raz kolejny - bo ja żyję na walizkach - i trudno tarabanić się z tymi pudłami. A mam młodszego brata, który gabarytowo jest podobny do mnie, więc mu część oddałem. A część postanowiłem oddać studentom szkoły teatralnej, których nie stać na ekstrawagancje typu jakieś tam buty.

- W Atlancie zagrał pan w filmie "Get Low". Robert Duvall w formie pomimo swoich 78 lat?
- Na planie amerykańskiego filmu zawsze jest niebywała koncentracja, skupienie, a jak wchodzi taki aktor jak Duvall, to uwaga jest napięta do granic możliwości. Duvall jest kapryśnym aktorem, a tu jeszcze kręciliśmy w bardzo złych warunkach pogodowych - było bardzo zimno. Niemniej jednak udało mi się dotrzeć do niego bezpośrednio - w tym sensie, że mnie zauważył. Zaproponowałem inne rozwiązanie sceny, którą graliśmy, co spotkało się z przychylnością, i dlatego mogłem z nim potem normalnie pogadać, już nie przez żonę.

- Duvall gra pustelnika, a pan?
- Jednego z dwóch bandziorów, których pojawienie się w miasteczku krzyżuje pewne plany. Próbują podpalić mu dom... To będzie większy epizod, ale jestem szczęśliwy, bo poznałem tam ludzi, rządzących show biznesem, moich ulubionych aktorów: Billa Murray'a, Sissy Spacek, Lucasa Blacka... To było coś takiego, co bardzo nobilituje. Człowiek ma wrażenie, że spełniają się pewne marzenia.

- To ładne spełnienie marzeń, kiedy też w Polsce występuje pan w pięciu - sześciu filmach rocznie.
- Ja do mojej pracy podchodzę jak każdy normalny człowiek do normalnego zawodu. Ale zawód aktora ma wpisane coś takiego, że wychowywałem się na przykład na "Czterdziestolatku" i nagle spotykam się na planie z panem Kopiczyńskim, któremu partneruję. Wraca więc dzieciństwo i to, na czym dorastałem. A w przypadku "Get Low" wróciło coś, co wydawało się niemożliwe, czyli "Ojciec chrzestny", "Czas Apokalipsy", z którego to filmu plakat wisiał w latach 80. u mnie na głównym miejscu w pokoju. Obok gadżetów rockowych. A tu rozmawiam z Robertem Duvallem, który mówi mi, że chciałby przyjechać do Krakowa. Może uda się zaprosić całą ekipę, bo być może tym filmem będzie otwierany festiwal operatorów Camerimage.

- Jest pan przed czterdziestką...
- Tuż, tuż!

- Czy po przekroczeniu tej trudnej dla mężczyzn granicy wieku, coś się z panem stanie?
- Myślę, że nie. Tak naprawdę charakter taki jak ja usztywnia się po pięćdziesiątce. Usztywnia się w tym pozytywnym sensie, że człowiek zaczyna być zmęczony wiecznym jeżdżeniem, tułaniem się i tak dalej. Aktor to jest jednak zawód wędrowny, dlatego nie jestem na etacie w żadnym teatrze i właściwie dziwię się kolegom, dlaczego są więcej niż cztery - pięć lat na etacie w jednym miejscu. To jest śmierć. Ja ciągle podróżuję, nie mogę usiedzieć na miejscu i z tym się pogodziłem.

- Córeczka bardzo tęskni za tatą...
- Bardzo tęskni i nawet przed chwilą rozmawiałem z nią telefonicznie, w takim taki naszym języku...

- Czy z roli Darka Jankowskiego wyciąga pan dla siebie jakieś wnioski jako dla ojca?
- Mam taką refleksję: o ja pierdzielę, to jest tak jak u mnie w życiu! Oczywiście, nie mówię o wszystkim, bo ja generalnie mam do tego serialu i siebie w tym serialu bardzo krytyczny stosunek. Uważam, że mogliśmy ten serial zrobić kompletnym odjazdem, oszalałym w ogóle. Może jeszcze przyjdzie kiedyś czas na opowiedzenie takich przygód w bardziej szalony sposób? A czy wyciągam dla siebie wnioski? Myślę, że bardziej uzupełniam to, co tam jest, swoim życiem.

- Ze scenarzystą Domanem Nowakowskim się dogadujecie.
- Tak, na początku jak to przeczytałem, to miałem wrażenie, że to jest o mnie, a tymczasem to jest o nim. Czyli nasze pokolenie przeżywa podobnie. A pewna część tego pokolenia późno się żeni, ma problemy z kobietami, dziećmi...

- Czy rodowity zielonogórzanin Doman Nowakowski zaraził pana zielonogórskim myśleniem?
- Tak. Zacząłem przyjeżdżać tutaj na mecze żużlowe, które bardzo mi się spodobały, a że jestem fanem motoryzacji, zacząłem ostatnio jeździć na motorach. Mam tu swoich faworytów, zaprzyjaźniłem się z Rafałem Dobruckim, z Walaskiem...

- A stosunek do Gorzowa?
- My trochę za ostro idziemy z tym Gorzowem w serialu. Moja matka urodziła się w Gorzowie. Wydaje mi się, że całą ideą tego serialu jest, by promować speedway i żeby pokazać Polsce, że speedway ciągle żyje, że tu jest najlepsza polska liga i że kibice są kibicami z pewną klasą. W porównaniu z kibicami piłkarskimi na przykład. Chociaż ta "wojna: jest fajna, sympatyczna i mam nadzieję, że nigdy nie będzie przybierała ostrych form. W niedziele jest mecz, więc zobaczymy.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska