Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Lorek: Bartek Zmarzlik ma całkiem inny charakter niż Patryk Dudek [GP w Warszawie]

Alan Rogalski
Alan Rogalski
Tomasz Lorek
Tomasz Lorek Stal Gorzów
Rozmowa z Tomaszem Lorkiem, komentatorem Polsatu Sport o Grand Prix w Warszawie.

Czy tegoroczne Grand Prix będzie różniło się od tego ostatniego?
Przede wszystkim powrotem dwóch zawodników do pełni sił, o ile można powiedzieć, że Nicki Pedersen jest w pełni sił. W każdym razie ludzie skazani na otchłań, odejście w zapomnienie pokazują, że nadal wiele potrafią. Mowa tu właśnie o Duńczyku, który trzy razy wygrywał Grand Prix Czech, a ogólnie we wszystkich cyklach Grand Prix zwyciężył w 16 turniejach i był trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata. On rozumie swoje ciało. Nie podpalił się wieściami od lekarzy, którzy mówili mu, że jego kariera zbliża się do końca. Po wypadku w Pardubicach w 2016 roku z Emilem Sajfutdinowem czy rok temu w duńskiej superlidze niewielu chłopaków wracało do rywalizacji o tytuł mistrza świata. Nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że Nicki będzie kandydatem do medalu. Dlaczego? W końcu wybudował dom, o którym marzył. Ma doświadczenie, jest głodny jazdy, więc z całą pewnością będzie w ścisłym gronie tych, którzy atakują sam szczyt. To jest czas, kiedy może zaatakował tytuł rodaka Hansa Nielsena. Bo jak nie teraz, to kiedy? On chciałby być na równi z Profesorem. Do tego ma znakomitych mechaników w teamie. Świetnie układa kalendarz zawodów. Nie przepracowuje się. Mógłby ścigać się w meczu reprezentacji Polski z Danią w tamtą niedzielę, ale rozsądnie szachuje siłami.

Wspomniał Pan o dwóch zawodnikach. Ten drugi to Szwed Fredrik Lindgren?
Tak. Po tym, jak połamał kręgosłup na spotkaniu ligi angielskiej doszedł do wniosku, że trzy miesiącu w kołnierzu usztywniającym to jest za długi okres i nie przygotuje się fizycznie do sezonu. Zaufał ludziom z Andory, a ci poukładali go. Skrócili mu o połowę czas rehabilitacji, bez uszczerbku dla mięśni. Jeśli posłuchałby ludzi z Manchesteru, którzy zalecali mu spokojną rehabilitacji, to wznowiłby treningi w styczniu, a tak to wcześnie mógł budować formę. Fredi, który we wrześniu będzie kończył 33, zasłużył na medal za te lata startów. Te dziesięć rund będzie ciekawe, bo stawka jest napięta.

Poza wymienioną dwójką któryś z Anglosasów Tai Woffinden czy też Jason Doyle będą liczyć się w walce o medal.

Obejrzyj też: Magazyn żużlowy "Tylko w lewo" - odcinek 9.

Chcesz na bieżąco śledzić sportowe newsy z Ziemi Lubuskiej, Polski oraz świata? Polub naszą stronę na Facebooku!

Jakie to będzie w tym roku Grand Prix w Warszawie?
Jeśli tor będzie zrobiony tak jak przed rokiem - a był zrobiony perfekcyjnie, tak jak należy – to będą boskie zawody, bo stawka jest niezwykle wymagająca. Nie skreślałbym też Grega Hancocka, który jest świetnie fizycznie przygotowany. Do tego Polacy, którzy mają ten komfort, że będą jechać w czwórkę. Jeśli miałbym na kogoś stawiać, to paradoksalnie na Przemka Pawlickiego. Wszedł do Grand Prix sportowo, jest młodym tatą, co też nie jest bez znaczenia. Maciej „Magic” Janowski w Warszawie rok temu ustrzelił go tylko Lindgren. Każdy z Polaków ma szansę na jazdę w ścisłym finale. Do tego Krzysztof Kasprzak, który potrafi jeździć na takich technicznych torach, bo ściga się w Anglii. To będzie wielkie widowisko. Dla koneserów będzie to duża uczta.

Któremu z Polaków dawałby Pan największe szanse? Któremuś z tych niewymienionych?
Nadal Patrykowi Dudkowi. „Duzers” ma niewyobrażalny luz. To jest rzadkie w tej części Europy, że się nie spina. Towarzyszy mu wielka presja, ale ma na tyle poukładany team, w którym wszystko funkcjonuje tak jak należy. Nigdy nie jeździł na Wyspach, poza epizodami, ale tory technicznie nie sprawiają mu kłopotów.

A drugiemu z Lubuszan?

Bartek to sportowiec z krwi i kości. Nie ma w tym nic złego, że chce wygrywać wszystko. Taka też jest młodość.

To całkiem inny charakter niż „Duzers”, który ma dystans do świata. W Patryku jest mniej spontaniczności, ale za to więcej luzu. Pojechał na ligę czeską, żeby zobaczyć, jak będzie w Grand Prix Czech. Kopiuje tym samym Nickiego Pedersena. W jeździe Bartka też jest dość sporo fantazji, ale ta nie jest okrzesana. A jeśli nie jesteś starterem, to musisz to nadrabiać na trasie. Bartek nie ma takiego refleksu jak „Duzers” i te braki musi nadrobić na trasie. Czasami przynosi to opłakane skutki, jak zderzenie z Nickim Pedersenem w polskiej lidze.

Obejrzyj też: Magazyn żużlowy "Tylko w lewo" - odcinek 9.

Chcesz na bieżąco śledzić sportowe newsy z Ziemi Lubuskiej, Polski oraz świata? Polub naszą stronę na Facebooku!

Nie ma jednego faworyta?
Dzisiejszy żużel jest bardzo osobliwy. To nie jest żużel Nowozelandczyka Ivana Maugera czy też Hansa Nielsena. To jest żużel, w którym minimalne błędy przy ustawieniach sprzętu decydują. Od czasów rewolucji z tłumikami zawęziła się przestrzeń na popełnienie błędu. Z drugiej strony, tunerzy chcą krocie za przygotowanie sprzętu, a najlepsi brną w to, bo każdy chce zdobyć tytuł mistrza świata. Ta stawka jest bardzo napakowana.

Pojawiają się głosy, mówiące o tym, że w tym roku któryś z Biało-Czerwonych sięgnie po złoto. Co Pan na to?

Gdyby wziąć pod uwagę inwestycje, jakie są czynione w infrastrukturze w naszym kraju, to Polak powinien być mistrzem świata seryjnie, a tak nie jest.

Poza Jurkiem Szczakielem i Tomkiem Gollobem nie mamy mistrza świata. O czymś to świadczy. Narastająca presja nigdy nie jest mądra, bo może wyrządzić wiele szkód chłopakom. Liczebnie jesteśmy silni, też bardzo mocni sportowo, ale może jeszcze nie każdy z nich dojrzał. Zauważmy, że ostatnio w żużlu tytuły nie zdobywają młodzieniaszkowie, a doświadczeni zawodnicy. Chciałbym, żeby Polak pojechał w grudniu do Andory na galę, na której odebrałby złoty medal. To byłaby świetna promocja naszego kraju na salonach światowych, ale jestem realistą. Nikt nam za darmo nie odda punktów. Z jednej strony mamy grupę chłopaków, którzy mają wszystkie instrumenty, by być mistrzem. Z drugiej, czegoś nam jeszcze brakuje. Może nie mamy takiej determinacji jak „Kangur” Doyle rok temu, który by zrobił dziurę w torze, żeby tylko wygrać? A może chłodnej kalkulacji, świetnej techniki i szafowania siłami, jakie miał Greg Hanckok? Amerykanin triumfował rozsądkiem. Wiedział, że nie trzeba zwyciężyć w każdym biegu, by być mistrzem świata. Czasami łatwiej jest zdobywać tytuł, gdy jest jeden czy dwóch z jednego kraju, niż jest nas czterech. Chris Holder nie miał australijskiego zaplecza, Nicki Pedersen też nie miał armii Duńczyków wokół siebie. Stan liczebny Polaków całkowicie nie ma przełożenia na jakość. Odradzam pompowanie balona.

Obejrzyj też: Magazyn żużlowy "Tylko w lewo" - odcinek 9.

Chcesz na bieżąco śledzić sportowe newsy z Ziemi Lubuskiej, Polski oraz świata? Polub naszą stronę na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska