Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Makowski: - W Tajlandii już mnie doskonale znają

PRZEMYSŁAW PIOTROWSKI 0 68 324 88 69 [email protected]
TOMASZ MAKOWSKIMa 28 lat, wychowanek Gwardii Zielona Góra, w której trenuje już 18 lat. Multimedalista mistrzostw Polski, Europy i świata. Ostatnio skupił się tylko i wyłącznie na muay thai, najostrzejszej i najbardziej wymagającej odmianie kick boksingu. Mieszka w Nowym Miasteczku. Od dziewięciu lat ma dziewczynę Joannę.
TOMASZ MAKOWSKIMa 28 lat, wychowanek Gwardii Zielona Góra, w której trenuje już 18 lat. Multimedalista mistrzostw Polski, Europy i świata. Ostatnio skupił się tylko i wyłącznie na muay thai, najostrzejszej i najbardziej wymagającej odmianie kick boksingu. Mieszka w Nowym Miasteczku. Od dziewięciu lat ma dziewczynę Joannę.
Rozmowa z TOMASZEM MAKOWSKIM, kick bokserem Gwardii Zielona Góra

- Dopiero co wróciłeś z Tajlandii, w której byłeś już szósty raz. Dobrze cię tam znają?

- Doskonale wiedzą kim jestem i za każdym razem jak przyjeżdżam, jestem bardzo mile witany. Przygotowywałem się tam sześć tygodni do sezonu.

- Stoczyłeś pojedynek z jednym z najlepszych Tajów Thepsamutem, którego powaliłeś już w 40 sekundzie...

- Sam byłem zaskoczony i nie mogłem uwierzyć w to, co zrobiłem. To była walka o zawodowe mistrzostwo Tajlandii, a przeciwnik z najwyższej półki. Miał stoczonych 211 pojedynków, z których przegrał zaledwie kilkanaście. Dokładnie nie wiem, bo oni sami nie są na sto procent pewni. Jak rywale walczą od dziecka, to czasem umyka im kilka starć, ale jedno jest jasne. To był mistrz Tajlandii, mekki muay thai. Należy do najlepszych z najlepszych.

- Ale szybko się z nim uporałeś...

- Miałem zacząć spokojnie i zaatakować w połowie pierwszej rundy. Ale rywal strasznie mnie wkurzył, bo gdy chciałem się puknąć rękawicami na przywitanie tuż po gongu, ten od razu kopnął mnie w żebro. Dlatego ruszyłem na maksa. Udało mi się go szybko trafić i gdy po pierwszym knockdownie wstał, to go dobiłem. Ale szczerze mówiąc samej walki nie pamiętam. Tylko początek i koniec.

- Podobno bukmacherzy nie dawali ci większych szans. Ile można było wygrać stawiając na ciebie?

- Chyba bardzo dużo. Rzeczywiście w ich oczach byłem spisywany na straty. Nie wiem jakie były kursy, ale mój trener i opiekun w Tajlandii Santor postawił na mnie kupę siana i po walce był wniebowzięty. Pewnie przebitka była kilkunastokrotna.

- Wkrótce będziesz walczył o mistrzostwo świata w muay thai w Kopenhadze. Czujesz, że jesteś w formie?

- Spokojnie. Pojedynek zakontraktowany jest na 10 kwietnia, więc mam jeszcze dużo czasu na odpowiednie przygotowanie. Ale to będzie bój z dodatkowym smaczkiem, bo stanę w szranki ze Szwedem Tobiasem Jonssonem, z którym przegrałem w październiku ubiegłego roku w Berlinie i to w półfinale. A uważam, że ta porażka była bardzo niesprawiedliwa i sędziowie mnie oszukali. Zupełnie nie stosowali się do zasad muay thai. Teraz będę miał szansę na rewanż i zrobię wszystko, aby udowodnić rywalowi, komu należy się pas.

- W grudniu wspominałeś, że chcesz wkrótce zorganizować walkę o zawodowe mistrzostwo świata w muay thai w Zielonej Górze. Jak idą przygotowania?

- Na razie skupiam się na najbliższej walce. Po niej mam nadzieję, że organizacja gali nabierze tempa. Ale sprawa jest już naświetlona. Wie o tym prezydent miasta Janusz Kubicki, prezes Gwardii Janusz Marciniak, promotorzy, prezydent federacji WKN na Polskę Cezary Podraza. Wszyscy są bardzo pozytywnie nastawieni i wierzę, że do całej gali dojdzie. Ale na razie najważniejsze, to odzyskać pas mistrza świata.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska