Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomek Gollob to wojownik ze Stali

Robert Gorbat
Długo nie przypuszczałem, że będę jeździł w Stali. Ale życie jest nieprzewidywalne i przez to piękne - powiedział Tomasz Gollob ze sceny Galerii Askana.
Długo nie przypuszczałem, że będę jeździł w Stali. Ale życie jest nieprzewidywalne i przez to piękne - powiedział Tomasz Gollob ze sceny Galerii Askana. fot. Krzysztof Tomicz
Stal stać było nawet na mistrza świata Nickiego Pedersena. Ale za te same pieniądze wolała kupić dwóch zawodników, w tym Tomasza Golloba.

W piątek najlepszy żużlowiec w Polsce podpisał umowę w Gorzowie. - Takiego lidera nam trzeba! - cieszy się trener drużyny.

Przejście Golloba z Unii Tarnów do Stali Gorzów to prawdziwy hit. Jak wyglądały negocjacje z najlepszym żużlowcem w Polsce? - Były prawdziwą przyjemnością - zapewnia prezes Stali Władysław Komarnicki. - Pieniądze nie stanowiły głównego tematu rozmów. Byłem zaskoczony, że zawodnika tak bardzo interesuje wizja naszego składu, cel w rozgrywkach i organizacja klubu.

Szczęśliwy "Pasibrzuch"
Więcej szczegółów ujawnia trener Stanisław Chomski. - Pierwszy raz zadzwoniłem do Tomka w październiku, po wizycie w Gorzowie Nickiego Pedersena - zdradza szkoleniowiec Stali. - Przekonałem członów zarządu klubu, że skoro stać nas na mistrza świata, to za te same pieniądze możemy mieć Golloba i Holtę. Tomek powiedział uczciwie, że daje pierwszeństwo Unii i do końca października z nikim nie rozmawia.

Ale klub z Tarnowa borykał się z problemami finansowymi i przespał pierwszy miesiąc po sezonie. Później już inicjatywę przejęli Komarnicki z Chomskim i 4 listopada spotkali się z Gollobem w zajeździe "Pasibrzuch" w Śmiłowie koło Piły. Tomkowi bardzo spodobała się wizja silnej drużyny, przed którą szefowie stawiają tylko zadanie utrzymania się ekstralidze. Z uwagą wysłuchał też informacji na temat Biznes Speedway Clubu i modernizacji stadionu im. Edwarda Jancarza.

- Praktycznie od razu doszliśmy do porozumienia - mówi Chomski. - Potem rozmawialiśmy już tylko telefonicznie. Tomek stwierdził, że jestem dla niego gwarantem zawartych ustaleń. Spojrzeliśmy w kalendarz i wybraliśmy 14 grudnia jako datę podpisania kontraktu.

Nie rozmieni się na drobne

Gdy Gollob dogadał się już z Gorzowem, odrzucił korzystniejsze oferty z Tarnowa, Rzeszowa i Bydgoszczy. Powiedział, że drugi raz w karierze zmienia klub (jeśli nie liczyć epizodu w Gdańsku) i nie chce być odbierany jako dusigrosz.

- Znam gorzowski tor i jego zaplecze, podoba mi się wizja rozwoju stadionu - oświadczył szefom Stali. Docenił także geograficzne położenie miasta. Leży na trasie jego promowych podróży do Szwecji, a od lotnisk w Berlinie dzieli je niespełna dwie godziny jazdy autem.

Nieoficjalnie mówi się, że na decyzji Golloba o rozstaniu z Tarnowem zaważyła też wrześniowa śmierć Szczepana Bukowskiego, menedżera Unii. Ten człowiek przez wiele lat był dla Tomasza sportowym mentorem i gwarantem wszystkich zawieranych z klubem umów.]

- Tomek twierdzi, że jeszcze przez pięć lat może jeździć na najwyższym światowym poziomie - dodaje Chomski. - Nie chce rozmieniać się na drobne i co roku ganiać za spektakularnymi transferami. Można z tego wnioskować, że będzie gotowy związać się z Gorzowem na dłużej, może nawet do końca kariery.

Poprzeczka coraz wyżej

- Pamiętam, jak w zawodach o Srebrny Kask Tomek potrafił dwa razy wywrócić się w jednym biegu - wspomina były gorzowski żużlowiec Marek Hućko. - Potem przerósł nas wszystkich o kilka klas...

Jaka jest tajemnica sukcesów młodszego z braci Gollobów? Przede wszystkim niekonwencjonalne prowadzenie go przez ojca Władysława: ciągła praca nad sprzętem i stawianie coraz wyższych wymagań w walce na torze. Psychika Tomka znakomicie zniosła te obciążenia. Z natury jest perfekcjonistą, zawsze dążącym do znalezienia optymalnych rozwiązań w parkingu i najlepszego toru jazdy. A do tego człowiekiem niezwykle uzdolnionym ruchowo, świetnie radzącym sobie także w motocrossie, na boisku piłkarskim i hokejowej tafli.

- Często mówi się, że na adaptację w lidze angielskiej zawodnik potrzebuje nawet kilku sezonów - przypomina Chomski. - Tomek nie miał z tamtejszymi torami żadnych problemów. Zawojował Elite League od razu, z marszu, już w pierwszym roku startów.

Kapitan jak się patrzy

Dla młodszego pokolenia polskich żużlowców Gollob jest wzorem do naśladowania, nawet guru. Podczas zawodów cały czas chodzi po parkingu, analizuje przełożenia swoje i rywali. Przed każdym biegiem mobilizuje kolegów do walki. Nie zdarzyło się, by w krytycznych sytuacjach nie chciał pożyczyć im swego motocykla. - Tomek jest murowanym kandydatem na kapitana Stali - uważa szkoleniowiec gorzowian. - Ma świetny wpływ na zespół, poza tym zawsze można liczyć na jego punkty.

Chomski doskonale poznał Golloba, gdy był trenerem reprezentacji. - Gdy rozmawialiśmy o kadrze, pierwsze słowa Tomka nigdy nie brzmiały: za ile? - zapewnia. - Zawsze bardziej interesowały go elementy organizacyjne, logistyczne, skład drużyny. I końcowy wynik zespołu. A kiedy w lidze doszło do konfliktu Kasprzaka z Holtą, jako pierwszy kazał im o tym zapomnieć i skoncentrować się na interesie reprezentacji. Takiego lidera nam trzeba!

MAM WIELKIE WSPARCIE W RODZINIE

TOMASZ GOLLOB

36 lat, 180 cm, 65 kg. Pseudonim Chudy. Hobby - piłka nożna. Ulubiony samochód - bmw. Największe osiągnięcia: IMŚ - srebro i trzy razy brąz; DMŚ - trzy razy złoto i trzy razy srebro; IMP - siedem razy złoto; DMP - siedem razy złoto; MPPK - dziesięć razy złoto; Złoty Kask - sześć zwycięstw. Od 1995 r. stały uczestnik cyklu Grand Prix. Za wybitne zasługi dla rozwoju polskiego sportu żużlowego odznaczony 30 lipca br. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Mąż Brygidy, ojciec Victorii.

Rozmowa z Tomaszem Gollobem, nowym kapitanem Stali Gorzów Wlkp.

- Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów podpisujesz kontrakt sam, bez brata Jacka. Czyżby nie istniał już klan Gollobów?- On będzie trwał tak długo, jak ja będę jeździł. To prawda, że przez większą część naszych karier występowaliśmy wspólnie, ale tym razem nie naciskałem szefów Stali, by zatrudnili nas obu. Przez wiele lat brałem na siebie odpowiedzialność za wyniki brata, ale teraz on ma inne cele. Nadszedł czas, bym bardziej pilnował indywidualnego wyniku niż interesu rodziny.

- A co z ojcem Władysławem? Zdążył wyleczyć urazy po czerwcowym wypadku awionetki?- Po tym zdarzeniu nie ma już śladu. Ani na ciele, ani w psychice taty. Ma 70 lat, a mimo to, trzyma się znakomicie. Nasza rodzina nie żyje wspomnieniami, ciągle idziemy do przodu.

- Jak twoją decyzję o przeprowadzce do Gorzowa przyjęły: mama, żona i córka?- Jak już wymieniamy najbliższe mi istoty rodzaju żeńskiego, to nie zapominajmy też o psie rasy golden! Dziś byłem moją suczką bardzo zaabsorbowany, bo weterynarz musiał jej naprawić zęba. A teraz na poważnie: kocham te wszystkie kobiety, są ogromnie ważną częścią mojego życia. I zawsze mogę liczyć na ich wsparcie. Myślałem nawet o tym, by Brygidę i Victorię zabrać na gorzowską uroczystość, lecz ostatecznie przyjechałem sam. W czasie sezonu żona i córka na pewno wiele razy będą obserwowały moje występy na stadionie przy Śląskiej.

- Mógłbyś już samodzielnie poruszać się po Gorzowie?- Na razie perfekcyjnie znam tylko stadion i jego okolice. Miałem tam różne przygody, ale lepiej już do nich nie wracajmy. Z ostatnich dni miło wspominam spotkanie z prezydentem miasta w pałacyku przy ulicy Kazimierza Wielkiego. Na poznanie innych atrakcji miasta przyjdzie czas w trakcie sezonu.

- Masz wizję swojego miejsca w drużynie?- Na pewno nie będę się ścigał z kolegami. W lidze najważniejszy jest wynik zespołu. Wolę przepuścić słabszego kolegę do przodu i wygrać wyścig 5:1 niż zainkasować trzy punkty i zremisować 3:3.

- Dziękuję.

FACET Z CHARAKTERKIEM

Tomasz Gollob ma charakter. Taki zwykły, męski. Bywało nawet, że wybuchowy. Jego kariera nie jest wolna od kilku skandalicznych zajść.

  • Zaczęło się w 1995 r., podczas turnieju GP w Londynie. Tomek jeździł ostro, ryzykancko i w jednym biegu przewrócił Craiga Boyce’a. Australijczyk błyskawicznie wyrównał rachunki. Trafił prawym prostym, choć Gollob był jeszcze w kasku. Bokserscy trenerzy postawiliby za ten cios ocenę celującą.

  • Trzy lata później klan Gollobów wracał do Bydgoszczy z memoriału Edwarda Jancarza. Gorzowska publiczność była nastawiona do obu braci nieprzychylnie, wręcz wrogo. Napięcie sięgnęło zenitu na skrzyżowaniu koło kina Słońce. W odpowiedzi na uniesiony w górę środkowy palec młodego fana, papa Gollob wyskoczył z samochodu. Naubliżał siedzącej za kierownicą kobiecie (jegomość ze sztywnym paluchem siedział na fotelu pasażera), a na odchodnym stłukł kluczem francuskim tylne lampy jej auta. Jerzemu Synowcowi, który bronił Władysława Golloba, udało się zmienić kwalifikację czynu z przestępstwa na wykroczenie. W trakcie dochodzenia Tomasz odmówił składania zeznań. W Bydgoszczy powstał natychmiast Fan Club Papy, posługujący się transparentem z wymalowanym... kluczem francuskim.

  • Rozegrany 9 kwietnia 2004 r. mecz Unii Tarnów z Apatorem Toruń najdłużej będzie wspominał Tomasz Bajerski. W XIV wyścigu spowodował upadek Jacka Golloba. Tomasz natychmiast wybiegł z parkingu i pięścią grzmotnął "Bajera" w kask. Został za to ukarany przez PZMot. 9 tys. zł grzywny i półrocznym zawieszeniem w prawach zawodnika (ale w rocznych "zawiasach"). Bajerski dosadnie skomentował orzeczenie związku: - Werdykt jest śmieszny. Wychodzi na to, że raz w roku można kogoś zdzielić w łeb i do widzenia.

  • Pół roku temu, 10 czerwca, Tomasz cudem uniknął śmierci. Awionetka, którą podróżował na mecz wspólnie z Rune Holtą, mechanikiem Wojciechem Malakiem i siedzącym za sterami ojcem Władysławem rozbiła się na sportowym lotnisku u podnóża góry św. Marcina w Tarnowie. Pilot miał złamany obojczyk i kość podudzia. Pozostali tylko solidnie się potłukli. Przyczyną wypadku była próba lądowania na zbyt małym lotnisku. Prokuratura ustaliła, że tego dnia lądowisko było zamknięte.

  • Młodszy z braci Gollobów miał też dużo szczęścia siedem lat wcześniej, gdy wiozący go bus uczestniczył w groźnym wypadku na obwodnicy Pniew. Tomasz spał wtedy na łóżku i ponownie wyszedł z opresji bez większych obrażeń (miał tylko złamany obojczyk).

  • Z karamboli na torze najgroźniejszy był ten z finału Złotego Kasku we Wrocławiu w 1999 r. Tomek sczepił się motocyklami z Piotrem Protasiewiczem, obaj wylądowali za bandą. Gollob stracił w wypadku kawałek palca i... szansę na tytuł indywidualnego mistrza świata.

  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska