Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tony złota na polsko-czeskim pograniczu. Górnicy znów schodzą pod ziemię by szukać cennego kruszcu

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
W tych podziemiach leży prawdziwy skarb.
W tych podziemiach leży prawdziwy skarb. Arkadiusz Jabłoński
W podziemnych korytarzach starej kopalni złota w Zlatych Horach znów słychać prace. Na wydobycie czeka tu od 2 do 10 ton złota. Eksploatacji zaprzestano w latach 90., bo wtedy wszystkim wydawało się, że gra jest już nie warta świeczki.

Dwa terenowe mitsubishi powoli zjeżdżają leśną drogą. Za zakrętem wyłania się widok na zielone zbocze Przecznej Hory i obetonowany wjazd do kopalni. Krata jest odsunięta, dziś w zakładzie dzień otwarty. Wjeżdżamy w tunel, a kierowca śmieje się, że to złotohorskie metro i że dawniej jeździły tędy nawet ciężarowe tatry.

Powoli niknie naturalne światło. W świetle samochodowych reflektorów wyłania się opadająca w dół, długa prosta korytarza. Wokół nas tylko brunatne skały i kapiąca zewsząd woda. Kilometr dalej auta zatrzymują się w miejscu, gdzie podziemny korytarz staje się na tyle szeroki, że można zawrócić w błotnistym i mokrym podłożu.

Gdzie jest złoto na polsko-czeskiej granicy?

Zakładamy górnicze kaski, mocujemy latarki i zawieszamy na ramionach zestawy ratunkowe. W wodzie i mule idziemy jeszcze kilkaset metrów w głąb ziemi, do miejsca gdzie młody inżynier przy zawieszonej na ścianie mapie tłumaczy nam zamierzenia związane z wznowieniem wydobycia.

- Złoto jest tam – pokazuje ręką na niknący w ciemnościach tunel. – Trzy kilometry stąd - precyzuje.

Wycieczka w głąb ziemi, to najważniejszy punkt dnia otwartego. W sobotę 25 września zorganizowało go państwowe przedsiębiorstwo DIAMO, które ma w Zlatych Horach, niedaleko polskiej granicy i Głuchołaz, swój oddział GEAM.

- Dzień otwarty jest skierowany do mieszkańców regionu. Miejscowi ludzie widzą, że wróciły tu maszyny. Chcemy im opowiedzieć i pokazać, co zamierzamy – mówi Jana Dronska, rzecznik DIAMO.

Przeczna Hora, to bardzo charakterystyczna góra Jeseników. W pogodne dni widać ją nawet spod Opola. Na prawo od Biskupiej Kopy, od której jest sto metrów wyższa, wyróżnia się płaskim i długim grzbietem. Na jego środku pod powierzchnią ziemi znajduje się obszar górniczy Zlate Hory - Zachód. To tam w grudniu tego roku, głęboko pod powierzchnią ziemi, rozpoczną się wiercenia badawcze.

- W pierwszej fazie chcemy tam przeprowadzić całkowicie około 3 kilometrów odwiertów o głębokości ok. 100 – 150 metrów. W drugiej fazie wykonamy odwierty o całkowitej długości 5 kilometrów – tłumaczy inżynier górnictwa Ladislav Pašek, kierownik wydziału górnictwa w państwowym przedsiębiorstwie DIAMO i menadżer projektu. - Przed nami wiercono w tym miejscu do głębokości 150 metrów. Wiemy, że łożysko zstępuje głębiej, dlatego chcemy wiercić do głębokości kilometra, ale to będzie zależeć od warunków na miejscu.

Przeczna Hora jest jak szwajcarski ser. W swoim wnętrzu kryje 150 kilometrów korytarzy i komór, które na mapie wyglądają jak labirynt. Wydobycie zaczęło się tu jeszcze w średniowieczu, a potem przerywano je i znów powracano. Po II wojnie światowej władze Czechosłowacji w 1952 roku zaczęły w tym rejonie wiercenia poszukiwawcze, a w 1965 roku regularne wydobycie rudy, przede wszystkim miedzi.

Kiedy złoto było tanie

Złoto było efektem ubocznym. Na dwóch sąsiednich złożach zakończono je w latach 1990 – 1992. Rok później zakończyła się eksploatacja złoża Zlate Hory – Zachód, tego do którego teraz chcą wrócić górnicy. W sumie wydobyto wtedy 7 milionów ton rudy, a powierzchnia terenów wydobywczych wynosiła nieco ponad 3 kilometrów kwadratowych. Teraz obszar wydobycia zostanie zawężony tylko do powierzchni 0,137 kilometra kwadratowego.

- W 1993 roku cena złota na światowych rynkach była stosunkowo niska – mówi inżynier Ladislav Pašek. – W rejonie Zlatych Hor pozostały złoża zbadane, ale nie wyeksploatowane do końca. Obecnie cena złota na rynkach bardzo wzrosła. To nas skłoniło do tego, aby wznowić badania złoża. Zaletą tego miejsca jest też fakt, że istnieje tu cała infrastruktura, niezbędna do prac wydobywczych. Nie trzeba budować kopani, żeby się dostać do łożyska pod ziemią. Są już gotowe chodniki podziemne, trzeba je tylko odnowić. To bardzo oszczędza nam czas, w porównaniu do budowy kopani na „zielonej łące”.

Ile złota może się znajdować w tutejszej rudzie? - Na podstawie dotychczasowych badań i naszych opracowań wiemy, że jest tu więcej niż 2 tony złota – mówi inż. Pašek - W czasach socjalizmu mówiono o 10 tonach. 10 ton, to są bardzo optymistyczne prognozy, ale myślę, że jest tego więcej niż 2 tony. Może dwa razy więcej? Złoże postępuje w dół. Druga faza wierceń ma dostawczych informacji jak głęboko i jaka jest jego zasobność. W przeszłości niektóre partie wierceń miały nawet 50 gram złota w tonie urobku na tych głębokościach. To już daje podstawy do twierdzenia, że wydobycie może być opłacalne.

Cztery tony złota to 141 tysięcy uncji. W 1993 roku, gdy zamykano kopalnię, cena złota wynosiła ok. 380 dolarów z uncję. W 2019 gdy DIAMO rozpoczęło przygotowania do badań i wznowienia produkcji, kruszec ten na światowych rynkach kosztował ok. 380 dolarów za uncję. Obecne notowania to 1740 dolarów czyli ok. 6,9 tysiąca złotych za uncję. Wartość złota, leżącego sobie pod ziemią w głębi Przecznej Hory oscyluje wokół miliarda złotych.

- W 2023 chcemy dysponować wszystkimi danymi o zasobności złoża. Dalsze przygotowania potrwają jeszcze rok albo dwa, bo trzeba sprawdzić ekonomiczną zasadność wydobycia. – mówi inż. Ladislav Pašek. - Rozpoczęcie wydobycia mogłoby się rozpocząć w roku 2025 lub 2026, jeśli oczywiście badania geologiczne wykażą, że to ma postawy ekonomiczne.

Badania geologiczne to nie wszystko. Jednocześnie firma pracuje nad szczegółami technologii i załatwia formalności związane z koncesją wydobywczą. Technologia będzie podobna do tej przed 1993 rokiem. Urobek będzie drążony w wielkich komorach, a potem pod ziemią przerabiany metodą flotacyjną i grawitacyjną na koncentrat i odpad.

Koncentrat trafia do dalszego przerobu w hucie. Dziennie będzie go kilka ton, czyli zawartość jednej ciężarówki. Odpad prawdopodobnie będzie przechowywany w wydrążonych już wcześniej i pozostawionych pod ziemią wielkich, pustych komorach po wydobyciu. Technologia ma też udoskonalić pozyskiwanie przy okazji innych cennych surowców – miedzi, ołowiu, cynku i srebra, które też znajdują się w miejscowych złożach.

Chodzi o to, żeby w odpadzie nie pozostawały żadne cenne surowce. Przed 1993 rokiem osiągano wydajność 70 – 80 procent. To oznacza, że 20 procent złota pozostałego w rudzie trafiała do osadów. Teraz DIAMO chce wrócić do odzyskiwania złota ze zgromadzonych tu, wcześniejszych osadów. Wydajność produkcji ma wzrosnąć do 85 procent.

Zlate Hory miały swoje złote lata

- Jeśli wydobycie złota powróci do Zlatych Hor, będzie oczywiście musiało być prowadzone zgodnie z surowymi wymogami ochrony środowiska i przy użyciu nowoczesnych technologii i procedur – mówi Jana Dronska, rzecznik DIAMO. - Duża część ruchu powinna odbywać się pod ziemią i w ogóle nie będzie widoczna. Na powierzchni powinna znajdować się tylko niewielka oczyszczalnia. Zbędne osady ściekowe będą wykorzystywane pod ziemią. Dzięki temu nie będzie potrzeby magazynowania osadu w stawie osadowym i nie ma ryzyka np. ewentualnego wzrostu zapylenia.

- Zakład górniczy w Zlatych Horach jeszcze w czasach Czechosłowacji stosował bardzo nowoczesną technologię. Takie maszyny do wydobywania urobku w Czechach miały tylko dwie kopalnie - dodaje inż. Ladislav Pašek. – Teraz będziemy wykorzystywać maszyny spełniające normy Euro VI. Transport pod ziemią nie jest będzie szkodliwy ani dla środowiska ani dla ludzi pracujących pod ziemią.

Kiedy w 1993 roku zamykano zakład wydobywczy, pracę straciło 800 mieszkańców regionu. Tereny górnicze zamknięto, sztolnie zabetonowano, zabezpieczono przed dostępem z obcych. Część budynków zakładu górniczego wyburzono. O górniczej przeszłości regionu opowiadał tylko Henry – Jindrich Horelica, zwolniony górnik, który kupił kapelusz, zapuścił brodę i stał się na zlatahorskim rynku turystyczną atrakcją.

Po zamknięciu kopalni 5 tysięczne Zlate Hory długo zmagały się z wysokim bezrobociem. Lokalne władze postawiły na turystykę, zbudowały na Przeczną Horę kolejkę turystyczną, ale i ta inicjatywa nie ma szczęścia. Coraz cieplejsze zimy spowodowały, że stosunkowo nisko położony stok pracuje zbyt krótko, żeby przynieść dochody. Złoto stało się jednym z magnesów dla turystów, turystyczną ciekawostką i atrakcją.

Gmina zbudowała skansen górników złota, udostępniła na turystów XVI wieczną Sztolnię Pocztową. Co rok organizuje międzynarodowe zawody w płukaniu złotego kruszcu. Po lasach krążą poszukiwacze z płaczkami, śmiałkowie starają się na własną rękę docierać do podziemnych korytarz. Nowe zakłady i pensjonaty dały pracę nawet sąsiadom z Polski. Wznowienie wydobycia niewiele jednak zmieni na lokalnym rynku pracy, tym bardziej, że kopalnia potrzebuje specjalistów, górników, inżynierów, a ci przyjeżdżają z tradycyjnie górniczych regionów.

Zresztą jeśli ostatecznie dojdzie do wznowienia produkcji, specjaliści mówią, ze będzie to mała kopalnia typu rodzinnego. Technika poszła do przodu, do wszystkich prac wystarczy prawdopodobnie tylko 70 górników pod ziemią i 30 pracowników obsługi na powierzchni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tony złota na polsko-czeskim pograniczu. Górnicy znów schodzą pod ziemię by szukać cennego kruszcu - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska