O problemach wokół budowy stacji paliw, restauracji i sklepu samoobsługowego w Boczowie pisaliśmy 1 września w tekście "Nie chcemy tu stacji!" Pod koniec sierpnia ponad siedemdziesięciu mieszkańców Boczowa spotkało się z burmistrzem Torzymia. Większość z nich ostro protestowała przeciwko powstaniu we wsi kolejnej stacji benzynowej. Dziwili się, że w tak małej wsi, w której istnieją już dwie stacje, ma powstać kolejna, w dodatku z restauracją. - Jeśli do tego dojdzie, Boczów będzie kompletnie zablokowany - twierdził jeden z mieszkańców, Marian Bogacz.
Wielu jest za
Na zebraniu nie pojawił się inwestor Zbigniew Piekut. Jednak teraz twierdzi, że bardzo chętnie by przyjechał, ale... o spotkaniu nikt go nie powiadomił. - A nam bardzo zależało, by uspokoić mieszkańców wsi i przekonać ich, że nowa inwestycja przyniesie gminie same korzyści - mówił nam pełnomocnik inwestora Kamil Faliński. Według niego nowa stacja to nowe miejsca pracy i podatki dla gminy. - Nawet 200 tys. zł rocznie - przekonywał. Dziwił się też głosom, że stacja benzynowa będzie zagrażać środowisku. - W dzisiejszych czasach normy bezpieczeństwa są tak wyśrubowane, że nie ma żadnego zagrożenia - podkreślał Z. Piekut. A co do zablokowania drogi? - Bądźmy poważni, przecież to krajowa "dwójka", będzie zatłoczona ze stacją czy też bez niej - argumentował. Na dowód, że nie wszyscy w Boczowie są przeciwni nowej inwestycji, pokazał nam listę poparcia podpisaną przez, bagatela, stu mieszkańców wsi. - To więcej osób, niż było na zebraniu - zaznaczył inwestor.
Według niego walka o stację trwa już trzeci rok. - Już dwa razy składaliśmy wniosek i za każdym razem był on przez gminę odrzucany. Wtedy my kierowaliśmy sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które kazało gminie ponownie sprawę zbadać. I tak w kółko - opowiadał K. Faliński.
Oskarży o opieszałość
Po trzecim złożeniu wniosku w tym roku inwestor dostał od gminy nakaz jego uzupełnienia. - Dopiero po trzech latach zauważyli, że coś nie gra? Przecież to celowe działanie - twierdzi Z. Piekut, który zapowiedział, że jeśli i tym razem decyzja będzie odmowna, skieruje sprawę do sądu. - Oskarżę gminę o opieszałość. A jeśli się okaże, że stacja mogła powstać wcześniej, zażądam sporego odszkodowania - mówi inwestor. Burmistrz Torzymia Ryszard Stanulewicz nie przejmuje się tym. - Analiza urbanistyczna nie daje możliwości wydania pozytywnej decyzji. W pobliżu jest osiedle mieszkaniowe i przedszkole. Inwestor może oczywiście pisać odwołania, a nawet skierować sprawę do sądu. Decyzja gminy i tak będzie wciąż odmowna - mówił nam burmistrz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?