Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tour de France: Wielka dwójka i długo nic

Artur Matyszczyk 606 983 305 [email protected]
Król Contador pozostaje na tronie! Książe Schleck, choć emanuje siłą, musi na koronacje jeszcze poczekać. Wczoraj jednak obaj wielcy w Tour de France pokazali, kto rządzi w peletonie!

Na XVII etap czekałem od rana z zapartym tchem. Meta bowiem znajdowała się na szczycie słynnego Col du Tourmalet. Ostatnią kreskę poprzedzał morderczy, 19-kilometrowy podjazd. Jeszcze przed startem wyścigu Alberto Contador zapowiadał, że właśnie ta góra o wszystkim zadecyduje. 2,5 tygodnia rywalizacji potoczyło się tak, że faktycznie słowa te okazały się prorocze.

Po starcie tradycyjnie uformowała się grupa uciekinierów. Ale nikt nawet nie zwracał na nich większej uwagi. Oczy całego kolarskiego świata patrzyły na El Pistolero i Andy Schlecka. Na króla i pretendenta do tronu. Wiadomo było, że ekipy faworytów perfekcyjnie przygotują się do walki od strony strategicznej. Pracę domową ludzie z Saxo Banku odrobili wyśmienicie. Bjarne Riis, właściciel i menedżer grupy, postawił wszystko na jedną kartę. Już u podnóża decydującego wzniesienia jego podopieczni narzucili bardzo mocne tempo. Taktyka okazała się trafiona. Na ostatnich 15 km do pomocy Contadorowi pozostał tylko jeden "gregario". Podczas tegorocznej edycji taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz. Jak do tej pory to Astana dominowała. Tym razem nawet najlepsi przyboczni swojego lidera nie wytrzymali. Daniel Navarro, Paolo Tiralongo czy Aleksandr Winokurow odpadli stosunkowo wcześnie. Przyczynił się do tego także Fabian Cancellara, który z całych sił pomagał młodemu Schleckowi.

12 km przed metą już było wiadomo, że wszystko pozostało w nogach i płucach najlepszych. Jako pierwszy i ostatni zaatakował Schleck. Dokładnie 10 km przed metą sympatyczny blondyn ruszył mocno do przodu. Urwał wszystkich, oprócz największego rywala. Inni kandydaci do podium pękli. Samuel Sanchez ledwo żył, Denis Mienszow, który tak się odgrażał, że zaatakuje, nawet nie drgnął. Pierwszy poważny kryzys przeżywał także Jurgen van den Broeck. A dwaj najwięksi tegorocznego wyścigu jechali razem, jak papużki nierozłączki. Narzucili mocne tempo, systematycznie powiększali przewagę nad resztą stawki. 4 km przed szczytem szarpnął Contador. I chwała mu za to. Mógł przez cały czas wieźć się na kole Schlecka, ale pokazał ducha walki. Chciał udowodnić, że jest dużo lepszy. Ale nie tym razem, Luksemburczyk usiadł mu na kole i ostatecznie wygrał etap. Choć na ostatnich metrach już obaj się nie ścigali. Contador nie ryzykował. Nie miał zamiaru narazić się na kolejną krytykę ze strony kibiców. I tak wielu do końca będzie mu pamiętać ten atak, gdy Schleckowi spadł łańcuch.

Ostateczne wnioski z królewskiego odcinka? Contador i Schleck prezentują równy, niedościgniony dla innych poziom. Ale to już niemal pewne, że żółty trykot na Champs Elysee założy ten sam człowiek, co 12 miesięcy temu. Choć Schleck już dorównał Contadorowi w jeździe po górach, to brakuje mu jeszcze umiejętności w jeździe indywidualnej na czas. A przypomnijmy, że "czasówka" czeka na kolarzy już jutro. Tu na cuda trudno liczyć. Nawet w życiowej formie Andy nie odrobi ośmiu sekund. Raczej Contador przypieczętuje swoje zwycięstwo, które jednak nie przyszło mu tak łatwo, jak rok temu. - Chciałem pokonać El Pistolero. Uwierzcie mi, robiłem, co tylko mogłem, żeby odzyskać koszulkę lidera, ale to było niemożliwe. Zmieniałem rytm, ale Alberto pokazał klasę. W tej chwili w górach prezentujemy ten sam poziom - powiedział na gorąco po wyścigu zwycięzca etapu.
XVII etap: 1. Schleck (Luksemburg/Saxo Bank) - 5.03,29, 2. Contador (Hiszpania/Astana) - ten sam czas, 3. Joaquin Rodrigez Oliver (Hiszpania/Katiusza) - 1.18 straty, 4. Ryder Hesjedal (Kanada/Garmin) - 1.27, 5. Samuel Sanchez (Hiszpania/Euskaltel) - 1.32, 6. Mienszow (Rosja/Rabobank) - 1.40, 7. Robert Gesink (Holandia/Rabobank) - ten sam czas, 8. Christopher Horner (USA/Radioshack) - 1.45, 9. Van den Broeck (Belgia/Omega Pharma) - 1.48, 10. Roman Kreuziger (Czechy/Liquigas) - 2.14, 28. Sylwester Szmyd (Polska/Liquigas) - 5.42.

Klasyfikacja generalna: 1. Contador - 83.32,39, 2. Schleck - 8, 3. Sanchez - 3.32, 4. Mienszow - 3.53, 5. Van den Broeck - 5.27, 6. Gesink - 6.41, 7. Rodriguez Oliver - 7.03, 8. Hesjedal - 9.18, 9. Kreuziger - 10.12, 10. Horner - 10.37, 57. Szmyd - 1.44,32.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska