A rano biedne zwierzę, z powybijanymi zębami i raną nad okiem, pozowało nam w Wojnowie pod Kargową do zdjęcia.
Patrząc na niektóre konie, biegające w wojnowskiej zagrodzie fundacji Centaurus, nie wiadomo, co myśleć o potworach, potrafiących nieludzko znęcać się nad czworonogami. Tozik jest przykładem. Widać mu wszystkie żebra, nogi dziwnie ułożone, gdyż ma pozrywane ścięgna, rana nad okiem... Czym bito biedne zwierzę, że pozbawiono je zębów?
Z takich powodów "GL" starała się od paru tygodni pomagać fundacji w uratowaniu innych koni i dzięki życzliwości Czytelników to zadanie wspólnie się nam udało.
- Wykupiliśmy 11 z 20 koni, jakie były do ocalenia pod Bolesławcem - mówi Ewa Mastyk, szefowa Centaurusa. - Poszły do adopcji, czyli do życzliwych ludzi, którym dołożyliśmy pieniądze do kosztów zakupu konia albo transportu. Myślę, że i pozostałych dziewięć nie pójdzie na rzeź, gdyż cena ostatnio podskoczyła i właścicielowi opłaca się raczej sprzedaż pod rekreację.
Stawiają na adopcję
W ostatnim czasie z panią Ewą trudno było się spotkać, gdyż wiele czasu spędzała w samochodzie, jeżdżąc po kraju i zajmując się wierzchowcami. Gospodarstwem i końmi opiekowali się wtedy młodzi wolontariusze z Katowic - jeszcze uczniowie. Tak spędzali ferie.
- Matko! Nie wiedziałem, że one są takie biedne - powiedział pierwszego dnia pobytu Maciek. - Opieka nad chorymi końmi nauczyła nas cierpliwości i większego zrozumienia dla cierpienia tych wielkich, ale tak delikatnych stworzeń - zwierzył się Kamil.
Dlatego E. Mastyk wspólnie z Krzysztofem Skałeckim na zakończenie "bolesławieckiej akcji" postanowili w Wojnowie zorganizować spotkanie życzliwych ludzi, którzy ich wspierali i podziękować im.
- Niezbyt nam to wyszło, gdyż nie dopisała pogoda, nie dopisała pani Jola z programu "Big Brother", która miała przyjechać jako atrakcja, w sumie byli z nami tylko wolontariusze. Ale powtórzymy to, zrobimy wiosną większy festyn - zapowiada zmęczona E. Mastyk.
- Niestety, brak nam tutaj zaplecza socjalnego dla gości, wolontariuszy - K. Skałecki pokazuje gospodarstwo, które dzieli z bratem. - Mamy pomysł, żeby w budynku gospodarczym zrobić zarówno coś dla siebie, jak i dla przyjezdnych.
Rywalizacja fundacji
Centaurus w swej działalności stawia na tzw. adopcję koni. I tak realizował ostatnią akcję. Wierzchowce pozostając własnością fundacji (która wykłada część lub całość pieniędzy na ich wykup) trafiają do pojedynczych osób i pozostają pod ich opieką. Nawet dożywotnio. Zdaje się, iż ta działalność budzi spore emocje, gdyż "GL" otrzymała w ostatnich dniach internetowe informacje, sugerujące nieczyste intencje fundacji z Wojnowa i wskazujące na błędy w jej postępowaniu.
- To jest, niestety, rynek, rywalizują fundacje, rozwija się niezdrowa konkurencja; zdaje się, iż weszliśmy na czyjeś pole - sądzi E. Mastyk. Uważa, że ataki nasiliły się po tym, jak o Centaurusie powiedział "Teleekspress". - Ale do Wojnowa nikt nie przyjechał, żeby zobaczyć jak żyją uratowane konie, więc argumenty przeciwko nam padają "z czapy".
- Zastanawiamy się, czy nie podać do prokuratury tych, co sieją fałszywe wiadomości - mówi K. Skałecki.
- Radziłam się prawnika, jak wytoczyć proces o zniesławienie, ale z drugiej strony to mnie odciągnie od celu fundacji - ratowania koni. Jeszcze nie wiem... - dodaje Mastyk.
- Jeśli wiecie państwo, że gdzieś dzieje się koniom krzywda prosimy o powiadomienie nas - apeluje za naszym pośrednictwem Krystyna Urbanek z Poznania, rzeczniczka fundacji. I tym apelem zamknijmy sprawę.
CENTAURUS SIĘ ROZLICZA
Co zrobiono za te pieniądze
Razem wydano 41.090 zł
Za pozostałe pieniądze kupiono baloty słomy i owies
Tam żyją uratowane konie
Adoptowane konie trafiły do: Lęborka, Szczecina, Piły, Gorzowa Wlkp., Zielonej Góry, Skwierzyny, Nowej Soli, Pyrzyc.
Eugeniusz Kurzawa
0 68 324 88 54
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?