Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia nie do opisania. W Kostrzynie 23-letnia Monika umierała sama

Tomasz Rusek, (pik) 95 722 57 72 [email protected]
Na początku wszyscy podejrzewali, że Monika była przypadkową ofiarą jakiegoś szaleńca
Na początku wszyscy podejrzewali, że Monika była przypadkową ofiarą jakiegoś szaleńca fot. archiwum
Najpierw rodzony brat Emil wbił Monice nóż w serce. A potem zostawił. Dziewczyna wykrwawiała się. Umierała. To najbardziej prawdopodobny scenariusz. Może gdyby ktoś szybko udzielił pomocy...

Przeczytaj też: Morderstwo 23-letniej Moniki. Ta tragedia poruszyła mieszkańców Kostrzyna i naszych Czytelników

- Tragedia. Tragedia. Nie wiem, co innego powiedzieć. Tragedia - wzdycha mężczyzna wychodzący z klatki, w której mieszkała 23-latka. Kawał chłopa, ale gdy mówi o Monice, "chodzą" mu kości policzkowe. Widać, że tłumi emocje. - A nawet, wie pan, jej nie znałem. Po prostu szkoda dziewczyny - dodaje i szybko odchodzi.
Ci, którzy ją znali, cały czas nie mogą uwierzyć, że nie ma już wśród nich "Kataryny". Tak mówili na Monikę, bo buzia jej się nie zamykała. Wygadana, uśmiechnięta, koleżeńska. - To była taka zwykła, fajna dziewczyna. Porządna, mądra, dorabiała sobie na naszym bazarze i studiowała. Żadnych wyskoków. Z pieskiem tu, o, chodziła - mówi jeden z sąsiadów z klatki przy ul. Osiedlowej i pokazuje na trawnik przed ładnie pomalowanym blokiem.

Przeczytaj też: Morderstwo w Kostrzynie. Nie żyje 23-letnia Monika

Monika nie mieszkała tu długo, więc nie wszyscy ją zapamiętali. - Ale mijałyśmy się czasem. "Dzień dobry" mówiła, a w czwartek, dzień przed..., to drzwi jej przytrzymałam, jak wchodziła do klatki. Skromna dziewczyna. Zaczynała z chłopakiem wspólne życie. Ciężko na to pracowali - opowiada sąsiadka.
Dziś to wymarzone, wspólnie wynajmowane gniazdko na poddaszu, nie tętni życiem. Drzwi są oklejone taśmami i opieczętowane policyjnymi stemplami. Widać ślady wyłamywania. To pamiątka po tamtym dniu...
Policję w sobotę zaalarmował właściciel mieszkania. Od piątku nie miał kontaktu z Moniką. Niepokoił się. Nikt nie otwierał. Bliscy z policją wyłamali drzwi. W środku znaleziono ciało 23-latki. Było pełno krwi, rana w klatce piersiowej, ale żadnego bałaganu. Wniosek: dziewczyna nie broniła się przed napastnikiem, bo nie spodziewała się ciosu. A nie spodziewała się ciosu, bo musiała znać mordercę.

Zaczęły się przesłuchania. Wszyscy podejrzewali, że Monika była przypadkową ofiarą jakiegoś szaleńca. Ale trop szybko padł na jej 21-letniego brata, który... zniknął. A w piątek, przez zabójstwem, był widziany u siostry. Według naszych nieoficjalnych informacji, motywem miała być kłótnia o pieniądze, które Emil zabrał Monice. Chłopaka szukano całą sobotę, niedzielę i poniedziałek. Znaleziono we wtorek. W okolicy fortu sarbinowskiego. To stare umocnienia, położone w lesie, na uboczu. Emil wisiał na drzewie. Byliśmy tam. Teren jest spory, śniegu po łydki. Cisza aż kłuje w uszy. W taką pogodę mało kto tu spaceruje. Zwłoki mogły wisieć nawet kilka dni.
Znajomi Moniki, do których dotarliśmy, o Emilu nie chcą wiele mówić. - Brat jak brat. Pewnie się czasem sprzeczali, ale nigdy nie skarżyła się na niego - wspomina koleżanka ze studiów. Druga zapewnia, że dziewczyna miała z młodszym bratem dobre stosunki. A sąsiad z Osiedlowej dodaje jeszcze: - Gdy ich mama jeździła za granicę, to Monika nawet się młodym opiekowała. Ale to było wcześniej, gdy mieszkali jeszcze na Osiedlu Leśnym.

Jedziemy i tam. Dowiadujemy się, że chłopak święty nie był. Nie żeby miał kłopoty z prawem (śledczy odmawiają informacji na ten temat). - Ale coś tam kupić, sprzedać, zakombinować, to był pierwszy - zauważa jeden z mieszkańców. I pomiędzy słowami daje do zrozumienia, że były w tym też narkotyki.
Ale śledczy informują, że oficjalnie ciągle nie wiadomo, kto zabił Monikę. - Prowadzimy dwa śledztwa. Jedno dotyczy śmierci kobiety, drugie zgonu mężczyzny. Jeszcze kilka tygodni zajmie nam sprawdzanie wszystkich dowodów - tłumaczy Mariusz Nowak z prokuratury w Słubicach, która bada tę sprawę razem z policją.

Te dowody to m.in. ślady biologiczne, które znaleziono na miejscu zbrodni: krew czy włosy. Specjaliści od kryminalistyki muszą potwierdzić, że należą do Emila. To będzie mocny dowód na jego udział w morderstwie. Choć nieoficjalnie osoby znające sprawę mówią wprost: - Skoro uciekł, a potem się powiesił, to trudno uznać, że zrobił to z rozpaczy. Wszystko wskazuje na niego.
Próbowaliśmy skontaktować się z mamą Moniki i Emila. Ale zrezygnowaliśmy, gdy znajomi stanowczo odradzili ten pomysł. Kobieta jest w fatalnym stanie, także przyjaciel Moniki przechodzi bardzo trudne chwile. - Ta tragedia przeraża nawet osoby postronne. Wyobraża pan sobie, jak się muszą czuć najbliżsi? Potrzebują spokoju - tłumaczy osoba z kręgu znajomych Moniki. Uszanowaliśmy to.
Psycholog Edyta Mikuła nawet nie próbuje wyobrazić sobie bólu matki: - Jest nie do opisania, nie da się go porównać do czegokolwiek. To stan, w którym człowiek niemalże fizycznie drętwieje, zamiera. A najgorsze, że po kilku dniach, tygodniach, jest jeszcze gorzej. Teraz szok blokuje pewne reakcje. Potem dopiero przychodzi świadomość, co się stało... Oby miała wsparcie w bliskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska