Każdego okienka transferowego do Ekstraklasy trafiają piłkarze, którzy kuszą szefów klubu ciekawym CV. Z reguły kosztują duże pieniądze, ale czasami trzeba zapłacić im wyłącznie za indywidualny kontrakt. Problem polega na tym, że z reguły nie są oni w stanie sprostać oczekiwaniom. Przypominamy największe niewypały transferowe ostatnich lat w Ekstraklasie.
Daniel Chima Chukwu
Nigeryjczyk miał wypełnić lukę po odejściu Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia, ale okazał się jedną z największych wpadek transferowych Legii. W stołecznym klubie podpisał lukratywny kontrakt, na mocy którego na jego konto za sezon gry wpływało 700 tys. euro. Wystąpił w dziewięciu meczach, nie zdobył ani jednej bramki.
Steeven Langil
Do Legii sprowadził go Besnik Hasi. Langil w warszawskim klubie zamiast na grze skupił się na imprezowaniu. Urządzał m.in. domówki, na których pociągał dymek z sziszy. Wszystko w czasie leczenia kontuzji. Kara ze strony klubu była nieunikniona. Pochodzący z Martyniki zawodnik został odsunięty od pierwszej drużyny, a następnie rozwiązano z nim umowę.
Nicki Bille Nielsen
Na co liczyli szefowie Lecha zatrudniając duńskiego napastnika? Naprawdę trudno powiedzieć. Nielsen przychodził na Bułgarską z opinią awanturnika. W Poznaniu tylko ją potwierdził. Do internetu trafiały filmiki z libacji alkoholowych z jego udziałem. Duńczyk na treningach nie zawsze był w formie, a pewnego razu pojawił się na zajęciach z podbitym okiem. Razem ze wszystkimi prowizjami kosztował nawet 600 tysięcy euro. Ostatnio stanął przed duńskim sądem. Wśród zarzutów znalazły się: nielegalne posiadanie broni, pobicie, przemoc fizyczna i słowna.