Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Stali Gorzów Stanisław Chomski: Mamy jeszcze rezerwy. Potrzebujemy trochę czasu

Maciej Noskowicz
Maciej Noskowicz
Stanisław Chomski, trener żużlowców Stali Gorzów.
Stanisław Chomski, trener żużlowców Stali Gorzów. Robert Gorbat
- Mamy jeszcze rezerwy. Potrzebujemy trochę czasu, choć liga już się rozpędza - mówi Stanisław Chomski, trener żużlowców Moich Bermudów Stali Gorzów.

Niedzielny (17 kwietnia) mecz gorzowskiej Stali z Unią w Lesznie miał niesamowity przebieg. W tym momencie, bo przecież wynik może jeszcze ulec weryfikacji, jest remis 45:45. Jaka jest Pańska ocena tego spotkania?

- Patrząc na przebieg całego spotkania, chyba można się cieszyć. Na cztery wyścigi przed końcem wydawało się wprawdzie, że mamy ich na widelcu, ale cóż, sport jeszcze raz pokazał, że nie wszystko, co w teorii, sprawdza się w praktyce. Przyznajmy: kto się spodziewał, że Bartek Zmarzlik w 13. wyścigu przegra 1:5? Jechaliśmy na ten mecz z „duszą na ramieniu”, bo przegraliśmy na inaugurację z Motorem Lublinem. Sam mecz był wyrównany, po ośmiu wyścigach mieliśmy przecież same remisy. Później wszystko się zmieniło, mieliśmy więcej argumentów, ale i tak przed wyścigami nominowanymi był remis, bo gospodarze wszystko odrobili.

Miał pan pewnie twardy orzech do zgryzienia, na kogo postawić w wyścigach nominowanych, szczególnie mam na myśli 14. wyścig…

- Miałem taki dylemat. Patrick Hansen był pewniakiem, biorąc pod uwagę jego determinację. Duńczyk, choć nie miał startów, był jednak waleczny. Problemem była kwestia doparowego. Martin Vaculik miał dobre starty, ale było słabo na dystansie, bo robił błędy. Postawiłem jednak na Vaculika. Bieg układał się źle, ale Martin wyprzedził rywala, co skutkowało przegraną tylko 2:4, a nie 1:5. Otworzyło nam to drogę do remisu lub nawet zwycięstwa przed ostatnim wyścigiem.

W światku żużlowym głośno mówi się o tym, że wynik niedzielnego spotkania w Lesznie ulegnie zmianie przez błąd sędziego Artura Kuśmierza. Oznaczać to będzie tyle, że Stal przegra 44:46. Bierze pan pod uwagę taki wariant?

- Patrząc na regulamin i jego różne interpretacje uważam, że wszystkiego należy się spodziewać. Przypomnę jednak, że przed dwoma laty spłonęła u nas rozdzielnia. To było zdarzenie losowe, a mecz i tak został powtórzony. Trudno przewidzieć, co się wydarzy. W 15. wyścigu doszło do kolizji dwóch zawodników, ale Zmarzlik i Kołodziej nie byli w to zaangażowani i walczyli dalej, dojeżdżając do mety. Może należy coś poprawić w zapisach? Na pewno nie jest to dla nikogo komfortowa sytuacja, ale żużel idzie w tym kierunku, że wszystko chcemy zapisać, nie pozostawiając sędziemu żadnego pola do interpretacji takiego zdarzenia. A przecież to jest sport, a on jest nieprzewidywalny.

Jakie ma pan przemyślenia po dwóch pierwszych meczach? Wciąż jesteście bez wygranej w PGE Ekstralidze…

- Cóż, nasz lider, Bartek Zmarzlik jest pewniakiem i naszą lokomotywą. Patrick Hansen, zawodnik na pozycji U-24 robi punkty, ale cieszy również jego postawa na torze. Robi dokładnie to, czego nam brakowało w ubiegłym sezonie. Brakuje nam pewnego, stabilnego ogniwa w formacji juniorskiej, choć są duże rezerwy. Wiodący zawodnicy „na seniorce”, czyli Martin Vaculik i Anders Thomsen jeszcze nie prezentują tego, czego bym od nich oczekiwał. Musimy od nich wymagać więcej, tu są jeszcze rezerwy.

Widać, że zawodnicy cały czas szukają. Problemem jest sprzęt?

- Tak, to jest tylko kwestia sprzętu, który nie pozwala na swobodną jazdę. Popatrzmy na to, co prezentuje Martin Vaculik. Gdyby był pewny swojego sprzętu, to nie robiłby takich błędów na dystansie. Wygrywa starty, ale nie czuje sprzętu i popełnia błędy. Trochę czasu nam potrzeba, aby to wszystko połapać, choć wiemy doskonale, że tego czasu nie ma, bo liga nabiera prędkości.

Wspominał pan o juniorach. Czy dostrzega pan jakikolwiek progres, czy może PGE Ekstraliga mocno weryfikuje możliwości gorzowskiej młodzieży?

- Mateusz Bartkowiak wciąż zmaga się z dolegliwościami jeszcze przez kontuzję z ubiegłego sezonu. Jest jednak pod stałą opieką naszych fizjoterapeutów. Jeśli chodzi o Oliwiera Ralcewicza, to młody chłopak. Potrzebuje czasu, liga nie jest jeszcze tym miejscem, w którym powinien występować. Dziękuję mu, że podnosi rękawicę, bo fala nieprzychylnych komentarzy mu nie pomaga, a tylko go deprymuje. Oskar Hurysz jest jeszcze w niedyspozycji po złamaniu obojczyka, trzeba więc składać z tego, co mamy i wyzwalać pokłady możliwości wśród seniorów.

Przed wami mecz z Apatorem Toruń, który wysoko przegrał we Wrocławiu ze Spartą, ale pewnie pokonał Arged Malesę Ostrów. Czego można się spodziewać?

- Będziemy u siebie. Porażka z Lublinem była w pewnym sensie niefrasobliwa, a wynikała z pewnych sytuacji torowych, choćby w 13 i 15. wyścigu. Byliśmy „na styku”, ale pamiętajmy, że jechaliśmy przeciwko klasowej drużynie. Trzeba się do niego przygotować bardzo dobrze. Niestety, kalendarz jest taki, że w środę i czwartek mamy DMPJ i to też trzeba odjechać. Nie będzie nam to pomagało w przygotowaniach do spotkania z Apatorem, ale musimy sobie z tym wszystkim poradzić.

Ależ to był piękny doping! Okrzyki kibiców Falubazu niosły się po całym mieście! ZOBACZCIE ZDJĘCIA >>>

Mnóstwo kibiców na meczu Falubazu ze Stalą Gorzów. Byliście?...

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska