Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trójka Pik - antyterroryści ze Słubic tak skuteczni, że gangsterzy robili wszystko, żeby wyeliminować ich ze służby

Beata Bielecka Bożena Bryl 95 758 07 61 [email protected]
Dziewięć lat, tysiące dokumentów...
Dziewięć lat, tysiące dokumentów... fot. Mariusz Kapała
Były antyterrorysta Stanisław Szafran ze Słubic, kiedyś postrach przygranicznych gangsterów przez ponad dziewięć lat walczył o odzyskanie dobrego imienia. Stracił je po tym, jak prokuratura dała wiarę przestępcom, którzy oskarżyli go m.in. o łapownictwo.

Przeczytaj też: Zielonogórscy antyterroryści to grupa fachowców do zadań specjalnych

- Przeżyłem horror - mówi słubiczanin. - Antyterroryści zakuli mnie w kajdanki przed wejściem do sądu, chociaż byłem w służbie. Przesiedziałem wiele miesięcy w aresztach, gdzie spotykałem ludzi, których zamykałem. Musiałem sobie radzić psychicznie z groźbami pod adresem mojej rodziny - opowiada. - Trudno mi się było pogodzić z apelacją prokuratury po każdym uniewinniającym wyroku. Zamierzam o tym napisać książkę - dodaje.

Wśród przestępców na pograniczu Stanisław Szafran i jego dwaj koledzy z pracy: Krzysztof S. i Bogusława K. mieli ksywę Trójka Pik. - Byliśmy cholernie skuteczni, dlatego gangsterzy robili wszystko, żeby wyeliminować nas ze służby - wspomina koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy na pograniczu trwała wojna o wpływy mafii z różnych zakątków Europy. Chodziło o fortuny zbijane głównie na przemycie spirytusu i papierosów. Szafran i jego koledzy deptali gangsterom po piętach.
- Najpierw nakładali na mnie wyroki śmierci - wspomina słubiczanin. - Potem zaczęli mnie pomawiać o pobicie, łapownictwo i inne nielegalne działania. Już wtedy były wszczynane w mojej sprawie postępowania wewnętrzne, ale zarzuty się nie potwierdzały.
Mieliśmy spokój. Jednak do czasu. Od moich informatorów dowiedziałem się wiosną 2001 roku, że biuro spraw wewnętrznych komendy wojewódzkiej dociera do przestępców i o nas wypytuje. Informowałem o tym moich przełożonych - opowiada S. Szafran. - Czułem jednak, że atmosfera gęstnieje. Dlatego we wrześniu czy październiku pojechałem do Gorzowa, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Rozmawiałem z funkcjonariuszem biura wewnętrznego, mówiłem mu, że ktoś koło mnie majstruje, żeby wyeliminować ze służby. Uspokajał mnie, że nic takiego się nie dzieje - wspomina.

Przeczytaj też: Gorzowscy antyterroryści. Najlepsi z najlepszych

Tymczasem 5 listopada 2001 roku zaczęła się "jazda".
- Do komendy przyjechali funkcjonariusze z Gorzowa Wlkp. i zdjęli mnie ze służby - opowiada S. Szafran. - Razem ze mną zamknęli Krzyśka i Bogdana. Zarzucili nam łapówkarstwo. Mieliśmy wziąć od Arbiego Cz. po 700 marek za przymykanie oczu na jego lewe interesy i nielegalny pobyt w Polsce. To był Czeczeniec, który zajmował się na naszym terenie m.in. handlem bronią, kradł samochody, miał liczne powiązania ze światem przestępczym - mówi.
- Arbi został zatrzymany, kilka miesięcy przed nami, prawdopodobnie za posiadanie materiałów wybuchowych. Myślał, że to my mu je podrzuciliśmy i chciał się zemścić. Dlatego nas oskarżył - opowiada. Zamknęli ich od razu na trzy miesiące. Siedzieli w areszcie w Gorzowie, każdy osobno. Szafran miał celę jednoosobową, ale na spacerniaku i na korytarzach widywał ludzi, których zatrzymywał. Nie raz słyszał groźby.

- Na początku lutego 2002 roku sąd w Słubicach uchylił nam areszt i wróciliśmy do domów - wspomina. Cała trójka była nadal zawieszona w pracy. Dostawali połowę pensji. I zostali sami. - Nie było żadnego wsparcia ze strony przełożonych. Koledzy bali się wszelkich kontaktów z nami - mówi były policjant. - Po nas wyszedł z aresztu Arbi Cz. Zaraz potem został zabity i wrzucony do Odry. Podejrzenie padło na nas. Na szczęście sprawcy zostali zatrzymani i przyznali się do zabójstwa. Okazało się, że były to porachunki przestępców - wspomina.
W sierpniu do sądu w Słubicach trafił akt oskarżenia przeciwko Trójce Pik. Pierwszy wyrok zapadł 17 lutego 2003 roku. Sąd wszystkich uniewinnił. - W uzasadnieniu można było między innymi przeczytać, że sąd za niedopuszczalne uznaje metody biura spraw wewnętrznych, o pozyskanie świadków nas obciążających - wspomina słubiczanin.
Prokuratura okręgowa złożyła apelacje od wyroku. Sprawa wróciła do słubickiego sądu do ponownego rozpatrzenia.

Przeczytaj też: Akcja antyterrorystów w Zielonej Górze. Wpadła szajka narkotykowych dilerów (zdjęcia)
10 grudnia 2004 roku słubicki sąd wydał drugi wyrok. Także uniewinniający. Prokuratura znów złożyła apelację i sprawa po raz trzeci wróciła do Słubic. Po blisko czterech latach (we wrześniu 2008 roku) zapadł kolejny wyrok uniewinniający. Prokuratura nie dawała jednak za wygraną. Znowu się odwołała. I dopiero czwarty wyrok z 19 stycznia tego roku zakończył koszmar S. Szafrana (jego koledzy zostali uniewinnieni wcześniej). - Od tego czasu jestem czysty. Jeśli chodzi o tę sprawę. Bo były jeszcze inne - podkreśla.

Opowiada, że przez cały ten czas nie dawał za wygraną. Wydeptywał ścieżki do przełożonych, ministrów, a nawet prezydenta RP. Bez skutku. - W 2004 roku pojechałem do komendanta głównego policji, żeby przywrócił mnie do służby, bo byłem po pierwszym wyroku uniewinniającym. Komendant stwierdził, że to leży w gestii szefa powiatowej policji, ale zasugerował też, że wobec jednego z nas toczy się kolejna sprawa. Kiedy wróciłem do domu, czekało już wezwanie do prokuratury w Gorzowie. Tym razem zarzucono mi ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej dziennikarzowi. Rzekomo miałem opowiedzieć mu o szczegółach jednego ze śledztw. Nie zrobiłem tego, ale sprawa trafiła do prokuratury. Wkrótce po tym ja i moi dwaj koledzy zostaliśmy przywróceni do służby. Popracowałem około roku. Wychodząc z sądu po jednej z rozpraw o ujawnienie tajemnicy śledztwa, zostałem brutalnie zatrzymany przez antyterrorystów. To niesłychane, bo przecież wtedy byłem w czynnej służbie - opowiada. Z uzasadnienia dowiedział się, jestem znów podejrzany o poważne przestępstwo i prokurator obawiał się, żeby nie uciekł i nie mataczył.

Tym razem oskarżył go kolejny przestępca - mieszkaniec Słubic, świadek koronny w innej sprawie, którego znał i zatrzymywał za różne machloje.
- Wymyślił niestworzonych rzeczy. Oskarżył między innymi o łapówkę. Przesiedziałem wtedy cztery miesiące. Na chwile załamałem się. Nie bałem się o siebie, ale o bezpieczeństwo mojej rodziny, padały groźby pod adresem żony i córki - mówi. Wyszedł na początku października 2005 roku. To był czas, gdy toczyły się przeciwko niemu równolegle trzy sprawy (o łapownictwo, ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej i kolejne łapownictwo). Oczywiście znowu był zawieszony. Jako pierwsza, uniewinnieniem skończyła się sprawa o ujawnienie tajemnicy.

Był 4 kwiecień 2008 roku. Z pozostałych spraw uwolnił się dopiero w tym roku. Po ponad 9 latach walki został oczyszczony. Ale nie pozwolono mu wrócić do służby. Tak zdecydowała komisja lekarska. - Jestem na emeryturze. Żyję spokojnie, ale świat mi się zawalił. Ciągle szukam odpowiedzi na pytanie, komu i dlaczego zależało na tym, żeby przez tyle lat, nękać mnie bez żadnych nowych dowodów. Myślę, że to była zemsta prokuratorów i kolegów z biura wewnętrznego, bo się nie ugiąłem w walce o swoje dobre imię. I choć byłem sam, a za nimi stało państwo, to prawda zwyciężyła - mówi. Nie kryje jednak rozżalenia. - Mam pretensje do systemu, który umożliwia takie działanie i daje ludziom prawo do bezkarnego krzywdzenia innych.

Podkreśla też, że choć za niesłuszne dwukrotne aresztowanie dostał odszkodowanie (o kwotach nie chce rozmawiać) to wypłaciło mu je państwo. - A powinni ci, którzy do tego doprowadzili - uważa. - Prokuratura powinna mnie też przeprosić, za to, że zniszczyła mi życie - dodaje.
- Przeprasza się wtedy, kiedy ma się do czynienia z ewidentnymi błędami, źle ocenionym materiałem dowodowym czy wręcz nadużyciami. W naszej ocenie do niczego takiego tu nie doszło. Akty oskarżenia według nas miały uzasadnienie - podkreśla rzecznik gorzowskiej Prokuratury Okręgowej Dariusz Domarecki. - Skoro jednak sąd przyjął inne stanowisko musimy się z tym pogodzić...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska