Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudna sztuka łatwej rozrywki

HANNA CIEPIELA
,,Leonard" to widowisko przyzwoite muzycznie, dość efektowne. Ale bardzo słabe dramaturgicznie: pełne sztampy i banałów.

O widowisku tym było głośno już kilka miesięcy temu. Rozreklamowano je bowiem teatralnym hepeningiem. I akcja ta na tyle powiodła się medialnie, że o powstającym w Gorzowie musicalu dowiedziała się z telewizji cała Polska. Po jakimś czasie realizatorzy ,,Leonarda" przestali używać określenia ,,musical", zastępując je ,,widowiskiem muzycznym", co był związane z finansami i możliwościami sceny. Potem dwa razy zmieniali termin premiery. Jeszcze dwa tygodnie przed trzecią datą nie było pewne, czy ,,Leonard" wejdzie na scenę. W końcu jednak do premiery doszło. Czy gra była warta świeczki
Głównym bohaterem widowiska jest młody pisarz Leonard. Gdy okazuje się, że zdradza go żona, trafia na ulicę włóczęgów, prostytutek i narkomanów. Na scenie pokazuje się więc balet i kilka charakterystycznych postaci. Jest wśród nich zabawny Alfons, traktując swą profesję prawie jak boskie posłannictwo. Jest smutna dziewczyna, która po zawodzie miłosnym, postanawia ,,być dziwką". Jednak wzrok widzów najbardziej przyciąga transwestyta-artysta, w wyzywającym czerwonym kostiumie i z piórami na głowie, jak ze słynnego filmu ,,Priscilla-królowa pustyni. Tyle że w gorzowskim widowisku postać ta nie ma żadnego dramaturgicznego uzasadnienia. Nie wiadomo, skąd się wzięła Jaka jest jej historia I po co tak naprawdę męczy się w tym niewygodnym kostiumie
Podobne wątpliwości budzi pojawiające się co jakiś czas agresywna dziewczyna z pejczem. Trochę wygląda to tak, jakby reżyser początkowo chciał widowisku dodać drapieżności, oryginalności, ale potem jakby się przestraszył skandalu, więc pociął, złagodził sceny i skupił się na samej wizualnej atrakcyjności przedsięwzięcia. Może też dlatego widowisko jest tak słabe dramaturgicznie, tak niespójne. I mało oryginalne. Odnaleźć tu można coś z ,,Hair", ,,Nocnego kowboja", ,,Antygony w Nowym Jorku". A finał ,,z rajem" też wydaje się jakiś znajomy.
I jeszcze aktorstwo: chwilami powierzchowne, niedbałe, niedopracowane. Naprawdę niewiele można zrozumieć z dialogów Mikaea (przyjaciela Leonarda) i straszliwie ciągnie się scena jego śmierci.
,,Leonarda" broni jednak muzyka: dynamiczna, wciągająca, grana na żywo przez kompozytora Przemysława Raminiaka i jego grupę. Podobają się też niektóre piosenki, szczególnie te w wykonaniu Michała Kwiatkowskiego (choć teksty nie są wolne od banału).
Widowisko ,,podciąga też" choreografia. Bardzo udana jest scena, gdy dwaj złodziejaszkowie uciekają z ukradzioną torbą. Tych złoczyńców grają: Bartek Kobeszko i Sebastian Gawlik, mistrzowie Polski w break dance. I szkoda, że w innych scenach nie wykorzystano w pełni ich umiejętności. Pozostałe układy pełnią raczej funkcję ozdobnika, dekoracji. Ogląda się je dobrze, jednak po jakimś czasie stają się monotonne, bowiem tylko w nielicznych scenach nawiązują do fabuły.
Fachowcy od spektakli komercyjnych często powtarzają, że ,,niezwykle trudna jest sztuka łatwej rozrywki". I niestety, realizatorzy gorzowskiego ,,Leonarda" poczuli to na swojej skórze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska