Dawny browar zamkowy - stojący w zabytkowym parku włoskim, tuż przy fosie i wałach obronnych z XVII w., stanowi dla miasta ważny punkt odniesienia. Wprawdzie od lat mieści się w nim hotel i kawiarnia Podzamcze, ale dla zbąszynian jest elementem ich tożsamości. Podzamcze jest tak istotne, że poprzednie rady miejskie - choć nie miały pieniędzy na wyremontowanie zabytku - przez długie lata nie mogły się zdecydować, żeby oddać gmach w ręce prywatne. Wreszcie to się stało i Ewelina i Daniel Diaczukowie (długoletni dzierżawcy) mogli się wziąć za remonty.
- Wpierw odnowiliśmy hotel, jest nieduży, ale lubiany przez gości, bywał u nas właściciel Ikei, Ingvar Kamprad - chwali się pani Ewelina, którą z planami w ręku znajdujemy w remontowanej właśnie kawiarni. - Proszę zobaczyć, murarze przekuli się przez ścianę i pokazał się dziwny schowek, ciekawe co tu mogło być... - pokazuje właścicielka.
- Może schowek na skarby? - podpowiada Wojciech Stawiński z ekipy remontowej.
Jednak to nie Podzamcze jest problemem, ale dogadanie się w trójkącie: samorząd, wojewódzki konserwator zabytków, właściciele, co do kształtu zabytku i funkcji, jaką powinien spełniać w mieście. No i jest jeszcze sprawa dwóch lokatorek...
- My jesteśmy gotowy ponieść nawet pewne koszty, idzie jednak o to, żeby ułatwiono nam działania - sugeruje E. Diaczuk.
Opory konserwatora
W planie Diaczukowie mają przygotowanie niewielkiej przystani dla kajaków na fosie zamkowej, tak żeby turyści wpływający fosą z jeziora Błędno mogli wpaść do Podzamcza na kawę. Drugi pomysł wiąże się z rozbiórką budynku komunalnego z epoki socjalizmu, który stoi przy historycznych wałach i, mówiąc krótko, zapaskudza widok.
- Rozbiórkę przeprowadzilibyśmy na własny rachunek, ba, jesteśmy gotowi wykupić w mieście dwa mieszkania starszym paniom, które od lat zamieszkują w tym domu - deklaruje pani Ewelina. Po rozebraniu owej "zajezdni tramwajowej", jak ów gmach nazywa burmistrz Tomasz Kurasiński, Diaczukowie w tym miejscu chcieliby przygotować parking hotelowy, jak też przebudować wejście do restauracji, sytuując je od strony nowego parkingu.
Rzecz w tym, iż Aleksandar Starzyński, konserwator zabytków w Poznaniu, podkreślając wręcz konieczność rozebrania budowli z lat 70. nie zgadza się na sprzedaż Diaczukom działki, na której stoi. W piśmie do burmistrza (i do wiadomości Diaczuków) konserwator pisze, iż "Stanowi ona (działka - przyp. EK) część założenia zamkowego w Zbąszyniu wpisanego do rejestru zabytków", a z konserwatorskiego punktu widzenia gwarancją "prawidłowej opieki i ochrony zabytkowego założenia zamkowego będzie pozostawienie przedmiotowej nieruchomości (...) w posiadaniu jednego właściciela - gminy Zbąszyń". Pat. To blokuje pomysły Diaczuków.
Ponadto obie lokatorki "zajezdni tramwajowej" mają różny stosunek do pomysłów Diaczuków. Halina Madaj, która mieszka na piętrze z mamą mówi: - Wszystko zależy od tego jakie byłoby nowe mieszkanie i na jakich warunkach. Gdybyśmy otrzymały godną propozycję, to poszłybyśmy do innego mieszkania.
- Dopóki będę żyła nie wyjdę stąd - twierdzi z kolei Stanisława Kurowska. - Mam 80 lat. Gdy mój mąż zaczął to remontować wyglądało tu jak w chlewie. Dobrze wiem, że w Zbąszyniu nie ma mieszkań. Co nam dadzą w zastępstwo?! Z mężem zainwestowaliśmy tu wiele pieniędzy, ja teraz spłacam raty w WBK-u. Jestem za stara na przeprowadzkę, choruję na nerwy i gardło, jeśli będą chcieli mnie wyrzucić, to pójdę do sądu!
Burmistrz obiecuje
- Jestem za zmianami na lepsze, za pomysłami, które przygotowują Diaczukowie, słowem myślę, iż dogadamy się - zapowiada burmistrz Kurasiński. - Wpierw musimy dokończyć kanalizację Podzamcza. To będzie niedługo, bo jest gotowy tzw. przecisk drogowy, miasto zbuduje przepompownię, do której zresztą Diaczukowie się dokładają.
Kurasinski proponuje rozmowę z udziałem własnym, właścicieli Podzamcza i konserwatora, żeby uzyskać zielone światło do aktywnej pary hotelarzy w sprawie własności gruntu. Podpowiada im skorzystanie z pieniędzy Lokalnej Grupy Rybackiej na budowę przystani na fosie. Widzi ponadto konieczność ulepszenia dojazdu do Podzamcza, a mogłoby to się stać przy okazji budowy drogi do powstającego nieopodal stadionu. Szykuje też propozycję dla dwóch lokatorek. Ale czy ją "kupią"?
- Pokazujemy gościom walory miasta, opowiadamy o nieistniejącym już zamku, zachęcamy do powrotu nad jezioro i chcemy tutaj inwestować. Jednak musimy mieć wsparcie ze strony władz i odrobinę życzliwości, bo robimy coś także dla miasta - uważa E. Diaczuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?