Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudno było tylko w pierwszej połowie

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
- Nie znosimy krótkich, wąskich i ciemnych hal, w których musimy walczyć z desperacko broniącymi się przed spadkiem rywalami. Na szczęście daliśmy radę! - mówił w sobotni wieczór trener gorzowskich akademików Michał Kaniowski.

AZS AWF Gorzów i Energetyka Gryfino dzieli w pierwszoligowej tabeli przepaść. Nasi liderują rozgrywkom i są bardzo bliscy powrotu do ekstraklasy, zaś jedynym marzeniem rywali jest ucieczka ze strefy spadkowej. Drużyny znają się, jak łyse konie. Z racji geograficznej bliskości często rozgrywają ze sobą sparingi, a dodatkowo barw Energetyka broni trzech chłopaków z gorzowskim rodowodem: Łukasz Krzyżanowski, Tomasz Rzewiński oraz Łukasz Bartnik.

- My naprawdę obawiamy się tego spotkania. Musimy bardzo dobrze rzucać z drugiej linii, by złamać opór rywali - zapowiadał przed wyjazdem do Gryfina drugi trener AZS-u AWF-u Marek Kozielski.
To samo wiedzieli gospodarze, więc w pierwszej połowie zaskoczyli naszych obroną z dwoma wysuniętymi do przodu zawodnikami. Akademikom został tylko jeden swobodnie poruszający się rozgrywający, który nie miał zbyt wielu okazji do rzutów z dystansu. Zanim gorzowianie zdążyli się przyzwyczaić do nietypowej sytuacji na boisku, w 10 min przegrywali 4:7. Trzy minuty później wyrównali co prawda na 7:7, lecz na przerwę zeszli z jednobramkową stratą.

- W szatni starałem się uspokoić moich zawodników - opowiadał później M. Kaniowski. - Powiedziałem im, że czas zapomnieć o emocjach i nietypowej hali. Bo sportowo na pewno jesteśmy lepsi.

W drugiej odsłonie aktywna obrona systemem 5-1 była już atutem akademików. Na pozycji wysuniętego defensora zagrał Paweł Kaniowski, zmieniając nie najlepiej radzącego sobie w tej roli Mateusza Wolskiego, zaś lewej flanki zaczął bronić Tomasz Rafalski. Od razu pomogło. Nasi kilka razy przechwycili piłkę i bezbłędnie wykończyli swe kontry. A gdy musieli rozgrywać pozycyjne ataki, precyzyjne podania otrzymywali od P. Kaniowskiego kołowi Bartosz Janiszewski i Arkadiusz Bosy oraz świetnie zabiegający z pozycji rozgrywającego na lewe skrzydło Rafalski.

Pierwsze osiem minut po zmianie stron boiska gorzowianie wygrali 6:1, obejmując prowadzenie 20:16. W 43 min sił dodał kolegom Łukasz Małyszko, nie pozwalając się pokonać Tomaszowi Romanowskiemu z rzutu karnego. Chwilę później przewaga przyjezdnych wynosiła pięć goli (22:17), a w 56 min wzrosła do rekordowych w całym spotkaniu rozmiarów sześciu trafień (28:22). Gospodarze zrozumieli, że muszą uznać wyższość przeciwników.

- Złamaliśmy gryfinian żelazną obroną. Po przerwie zagraliśmy w niej twardo i zdecydowanie, a mimo to nie zarobiliśmy żadnej kary. Młodzi sędziowie stanęli na wysokości zadania, nie dając się ponieść emocjom oraz naciskom miejscowych kibiców - chwalił arbitrów pierwszy szkoleniowiec AZS AWF.
Tuż po meczu gorzowianie otrzymali wiadomość, że drugi do soboty w tabeli Jurand Ciechanów przegrał z SMS w Gdańsku. Rywali w walce o awans ubywa, więc nie da się wykluczyć, że akademicy będą świętowali swój powrót do elity już w marcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska