Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa walka o pacjenta

Karol Bronk 68 377 02 20 [email protected]
- Przewożenie pacjentów do szpitali, które nie mogą im natychmiast udzielić pomocy, jest błędem w sztuce - zaznacza Ryszard Smyk
- Przewożenie pacjentów do szpitali, które nie mogą im natychmiast udzielić pomocy, jest błędem w sztuce - zaznacza Ryszard Smyk Karol Bronk
Władze Nowego Szpitala oskarżają żarską lecznicę wojskową o to, że ta wywozi pacjentów z gminy Szprotawa do Żar. - Te zarzuty są wyssane z palca - odpowiada kierownik oddziału ratunkowego.

W Szprotawie cały czas stacjonują dwie karetki z żarskiego pogotowia, które działa przy 105. szpitalu wojskowym. Jeździ nimi dwóch ratowników. Jak informuje nas dyrektor szpitala w Szprotawie Małgorzata Barańska, od lipca trwa proceder wywożenia pacjentów ze Szprotawy i okolic do Żagania oraz Żar, zamiast do lecznicy najbliższej, czyli znajdującej się w Szprotawie. - Ustawa o ratownictwie medycznym mówi, żeby pacjenta przewieźć do najbliższego szpitala mogącego udzielić danych świadczeń - cytuje M. Barańska. - W pierwszym półroczu żarskie pogotowie przywoziło do naszego szpitala około 90 pacjentów miesięcznie, w lipcu było ich już tylko 40 - dodaje dyrektor szprotawskiej placówki.
M. Barańska twierdzi, że ma informacje, jakoby pacjenci byli wożeni do Żagania i Żar. - Decydują o tym ratownicy, bez konsultacji z lekarzem, czy pacjent ma zostać przetransportowany gdzieś dalej - zaznacza pani dyrektor. - A są przypadki, w których pacjenci ze Szprotawy powinni trafić do naszej placówki. To dziwne działania, które mają wyeliminować nasz szpital z rynku. Nie wiem dlaczego szpital wojskowy tak działa - zastanawia się M. Barańska.

Wicedyrektor do spraw medycznych żarskiej lecznicy Marek Femlak oburza się, gdy słyszy zarzuty strony szprotawskiej. - W szpitalu w Szprotawie przez cały czas działa tylko oddział internistyczny. Chirurg popołudniu już nie przyjmuje. U nas cały czas jest do dyspozycji chirurg, radiolog, czy neurolog - wylicza M. Femlak.
Kierownik oddziału ratunkowego przy szpitalu w Żarach Ryszard Smyk podkreśla: - Te zarzuty są wyssane z palca. Wiedziałem, że wygrywając konkurs na drugą część powiatu żagańskiego, wchodzę na trudny teren. Dlatego wyznaczyłem na ten teren ludzi doświadczonych, z wyższym wykształceniem. Po to, żeby dokonywali profesjonalnej selekcji pacjentów.
Kierownik pokazuje dokumenty dotyczące wyjazdów do Szprotawy i okolic. Wynika z nich, że na 160 wyjazdów w lipcu do izby przyjęć w Szprotawie trafiło 40 pacjentów. 36 przyjęto, a czterem odmówiono przyjęcia z różnych powodu. Do Żagania trafiło 19 osób, z czego dwanaście to były nagłe przypadki chirurgiczne i urologiczne. - Przypominam, że w szpitalu w Szprotawie w godzinach popołudniowych i nocnych nie ma chirurga - dodaje R. Smyk.

Do pogotowia w Żarach trafiło natomiast 35 pacjentów - 10 osób z urazami i 25 w stanie zagrażającym życiu lub zdrowiu.
- Przewożenie pacjentów do szpitali, które nie mogą im natychmiast udzielić pomocy, jest błędem w sztuce - zaznacza kierownik oddziału ratunkowego z Żar. - Mam obowiązek zawieźć pacjenta w miejsce, w którym zostanie udzielona mu profesjonalna pomoc. A nie w miejsce, w którym poleży i zostanie tylko wstępnie zdiagnozowany. Nie można przewozić pacjentów tam, gdzie nie zostanie im zapewniona specjalistyczna i profesjonalna pomoc.
Na koniec naszej rozmowy R. Smyk przytacza jeszcze jedną statystykę. Aż w 85 przypadkach pacjenci odmówili przewiezienia do szpitala w Szprotawie. To jest udokumentowane i podpisane są przez ludzi. Można to sprawdzić w dokumentacji - podsumowuje kierownik żarskiego oddziału ratunkowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska