Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu zostanie pochowany

Wojciech Obremski
Marcin zginął na Wyspach Kanaryjskich. Żeby go pochować w rodzinnym Sulęcinie, matka musiała zebrać aż 7 tys. euro. Pomogli jej znajomi.

Syn Mieczysławy Kubiak, 22-letni Marcin, od połowy grudnia pracował na Wyspach Kanaryjskich. Układał tam chodniki. - Wiele razy dzwonił, opowiadał, jak tam jest cudownie - mówi przez łzy matka. Marcin był bardzo zadowolony z nowej pracy. W lipcu miał wrócić do Sulęcina. - Tak bardzo się cieszył, że pomoże mi spłacić kredyt. Mówił: mamo, niedługo wrócę, to wyremontuję ci mieszkanie - wspomina pani Mieczysława. Jednak 3 lutego usłyszała tragiczną wiadomość. Według hiszpańskiej prokuratury, która wciąż prowadzi śledztwo, Marcin utonął podczas kąpieli w morzu. - To na razie jedyna oficjalna wersja. Jest też kilka hipotez. Wciąż nie wiemy, jak było naprawdę. Marcin nie umiał pływać. Po co więc wchodziłby do wody? - zastanawia matka z rodzeństwem.

Zrobili zbiórkę

Zaraz po tragicznej wiadomości przyszła kolejna. - Dowiedzieliśmy się, że aby pochować Marcina w Sulęcinie, musimy zapłacić aż 7 tys. euro. Choć hiszpański pracodawca zadeklarował część pieniędzy, to i tak kwota była dla nas astronomiczna - opowiada sulęcinianka. Z opresji wybawili ją koledzy z pracy. Ekipa Domu Pomocy Społecznej w Tursku zorganizowała zbiórkę. - Nie spodziewałam się takiego gestu - mówi wzruszona pani Mieczysława. - Gdyby nie oni, nie wiem, co bym zrobiła. Każdy dał, ile mógł i dzięki temu ciało mojego syna może tu być jeszcze w tym tygodniu - mówi sulęcinianka.
- Kiedy kogoś z nas spotyka tragedia, reszta stara się pomóc - tłumaczy dyrektor DPS-u Andrzej Żelechowski. Dodaje, że pomysł zbiórki wyszedł od pracowników, którzy, choć nie zarabiają zbyt wiele, nie wahali się pomóc. Pani Mieczysława dostała też 2 tys. zł bezzwrotnej pożyczkę z funduszu socjalnego.

Dlaczego go to spotkało?

- Marcin miał tyle planów. Wciąż nie mogę uwierzyć, że już go nie ma. Dlaczego go to spotkało? To był taki dobry chłopak, miał przed sobą całe życie, a ja nawet nie wiem, czy nie cierpiał, umierając - płacze pani Mieczysława. Jedyne, co ją teraz podtrzymuje na duchu, to świadomość, że dzięki przyjaciołom z pracy będzie mogła pochować syna w Sulęcinie - Tu się urodził i tu jest jego miejsce - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska