Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turbina się rozkręca

Marcin Łada
Piotr Protasiewicz i Grzegorz Walasek zjednoczyli siły w Polsce, a chwilę później zdecydowali się na ten sam klub w Rosji. Czy stać ich na medale w obu ligach?
Piotr Protasiewicz i Grzegorz Walasek zjednoczyli siły w Polsce, a chwilę później zdecydowali się na ten sam klub w Rosji. Czy stać ich na medale w obu ligach? fot. Łukasz Sawicki / FotoSerwis.net
Liga rosyjska to wciąż nieznany ląd, a mimo wszystko startuje tam coraz więcej Polaków. I to tych z górnej półki.

Para zielonogórskich asów także podjęła się roli odkrywców.

Dotąd to raczej Rosjanie szukali pracy w naszych klubach, ale w ostatnich sezonach korytarz zaczął działać także w drugą stronę. Polacy coraz śmielej podpisują kontrakty w tamtejszej ekstraklasie. Ostatnio umowy z Turbiną Bałakowo parafowali Grzegorz Walasek i Piotr Protasiewicz.

- Byli kiedyś bardzo hermetyczni, ale to przeszłość. Chcą się rozwijać, a do tego potrzebny jest kontakt z czołówką - ocenił Protasiewicz.

Strach przed nieznanym
W ubiegłym sezonie "PePe" wystąpił w dwóch meczach Turbiny i zdążył nieco poznać tamtejsze realia, choć specjalnie o to nie zabiegał.

- Szefowie klubu bardzo chcieli się dogadać, ale ja nie pałałem wielką chęcią. Powody były różne. Słyszałem, że nie wszystko jest tam poukładane i działają jakieś dziwne zależności. Powbijałem to sobie do głowy i nie byłem zainteresowany - przyznał.

Ale Rosjanie nie odpuścili. Zawodnicy Turbiny korzystali z usług tego samego mechanika, z którym od 1996 r. współpracuje Protasiewicz i to przez niego działacze próbowali dowieść, że reprezentują profesjonalnie zarządzany klub.

- Kilka osób dzwoniło do mnie z różnych części Europy i potwierdzało, że wszystko jest tam w porządku - wspomniał zielonogórzanin. - Pojechaliśmy z bratem na pierwszy mecz i zbadaliśmy teren. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Mieli wszystko znakomicie zorganizowane i wspaniale nas przyjęli. To był mój pierwszy kontakt z ligą rosyjską.

Walasek znalazł się "na celowniku" tamtejszych działaczy w ubiegłym roku, ale z powodu napiętego kalendarza musiał odmówić. - W zaproponowanych terminach albo miałem mecze w lidze angielskiej, albo turnieje. Wymieniliśmy się jednak numerami telefonów i po sezonie był czas, żeby wrócić do sprawy - wyjaśnił. - Pomógł mi sponsor, pan Krzysztof Szymański z firmy Korner.

Przesiadka w Moskwie

Starty w Rosji to także duże wyzwanie logistyczne, ale na wszystko jest sposób.

- Silnik i niezbędne akcesoria zawożę przed sezonem, a oni podstawiają podwozia - powiedział Protasiewicz. Jego klubowy kolega ma zamiar zastosować identyczną metodę. - Na pierwsze zawody polecę wcześniej i postaram się rozejrzeć, jak to wygląda na miejscu - wyjaśnił Walasek.

Choć przesiadki w Moskwie i odprawy sprawiają pewne trudności, kiedy trafi się pod skrzydła gospodarzy, wszystko idzie gładko. Zdaniem Protasiewicza, wiele naszych klubów mogłoby się sporo nauczyć. Ale nie tylko to się w Rosji zmienia. Wraz z napływem gwiazd blasku nabierają stadiony, wzrastają także umiejętności miejscowych.

- Słyszałem, że tor w Bałakowie jest już gruntownie przebudowany. Wcześniej był bardzo wąski i dziurawy - powiedział Protasiewicz i dodał, że rosyjskie obiekty są bardzo podobne do tych w Szwecji i u nas. Może nie są to stadiony tak rozbudowane pod względem infrastruktury, jak te w Zielonej Górze czy Bydgoszczy, ale wszystko zaczyna się zmieniać.

- Oni dopiero otwierają się na wzorce płynące z zachodu. Myślę, że idą w dobrym kierunku i jeśli nie zwolnią, to za kilka lat będzie się tam ścigała światowa czołówka - dodał jeden z naszych asów.

Gwizdy na wiwat

Turbina Bałakowo ma w tym sezonie bardzo ambitne plany i mierzy w tytuł. - Bolączką zespołu byli bardzo słabi juniorzy. Zajęliśmy czwarte miejsce, ale mój wkład był niewielki - powiedział Protasiewicz. - Nie jest to poziom polskiej ekstraligi. Zupełnie inna para kaloszy. Ale kilka sezonów temu także nie byliśmy potentatami i potrzebowaliśmy czasu, żeby osiągnąć przyzwoity pułap. Tam jest podobnie.

Nasi przygotowują się jednak na twardą walkę i zgodnie przyznają, że nie wystarczy byle "chabeta", żeby wygrywać. - Nastawiam się jak na każdą inną ligę. Przecież dwa słabsze mecze mogą spowodować, że ze mnie zrezygnują - powiedział Walasek. - Mam przed sobą minimum sześć spotkań, ale myślę, że zaliczę więcej.

Naszych na pewno będą wspierali tamtejsi kibice, którzy w ocenie Protasiewicza przypominają polskich. - Bardzo żywiołowo reagują. Na trybunach nie ma atmosfery pikniku znanej z Anglii czy Szwecji. Rosjanie przeżywają i niesamowicie utożsamiają się ze swą drużyną - przyznał. - Co ciekawe, sympatię okazują gwizdami. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero koledzy z zespołu wyjaśnili, że to na wiwat.

I oby wygwizdywali jak najczęściej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska