Na plakacie imprezy było aż osiem zespołów. Niestety, większość się nie pojawiła. Zawiodły Medyk Cibórz, Syrena Cybinka, Kruszywo Raduszec Stary i Zieloni Łagów.
- Drużyny jakoś próbowały się tłumaczyć - mówi główny organizator, wieloletni sędzia Ryszard Kijonek. - U nich strasznie lało i pomyśleli, że u nas jest podobnie i zrezygnujemy z zawodów.
Organizatorzy mieli ciężki orzech do zgryzienia, bo nawet gospodarze pojawili się w okrojonym składzie. Spartak Budachów wystawił tylko sześciu zawodników. To wszystko spowodowało, że kibice musieli odczekać dwie godziny zanim organizatorzy wykombinowali na jakich zasadach rozegrać mecze.
Szczęśliwie dla nich pojawiło się kilku piłkarzy z zaprzyjaźnionego klubu z Węgrzynic. Zdecydowano, że obie ekipy się połączą i pod banderą Spartaka wyjdą na boisko walczyć o puchar.
Bramkarz bohaterem
Połączone siły miejscowych były dla przyjezdnych bardzo gościnne. W spotkaniu z Trampem Osiecznica dał sobie strzelić aż dziewięć goli, a bohaterem spotkania okazał się... bramkarz gospodarzy (swoją drogą był juniorem z klubu z Osiecznicy).
W 24 min arbiter odgwizdał faul na jednym z napastników Trampa. Robert Janowicz nie dał się zaskoczyć i fantastycznie obronił strzał Artura Kuchara z karnego. Wtedy goście prowadzili 1:0 i wydawało się, że ekipa z A klasy powalczy jeszcze z faworyzowanym Trampem z okręgówki. Stało się inaczej i od 29 min worek z bramkami się rozwiązał.
Strzelali kolejno Andrzej Pasternak, Jarosław Wojtal, Patryk Druchciński, Sebastian Urbański, Paweł Mietlicki i Dariusz Sadowski. Organizatorzy wpadli na koniec na pomysł, aby mocno skarconym gospodarzom dać szansę i możliwość strzelania dwóch jedenastek, ale idea nie wypaliła.
Karne wyłoniły króla
W meczu o puchar sołtysowej stanęły naprzeciw siebie drużyny z A klasy Czarni Czarnowo i Odra Radnica. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando tych drugich, którzy już w czwartej minucie strzelili gola.
Jego autorem był Jan Malicki. Jak się później okazało była to bramka honorowa, a w kolejnej odsłonie Czarni pokazali na co ich stać. Siedmiokrotnie umieścili piłkę w siatce rywali, pokazując przeciwnikom, komu należał się puchar.
Po końcowym gwizdku organizatorzy mieli kolejny problem, bo nie wiadomo było do kogo ma trafić nagroda dla najlepszego strzelca. Mimo że w meczach padło mnóstwo goli nie było żadnego piłkarza, który strzelił więcej niż dwa. Zdecydowano, że zawodnicy kandydujący do miana króla będą walczyć w karnych. Zasady były proste. Kto nie trafi, odpada.
Trzeba było aż czterech kolejek, aby wyłonić najlepszego. Bezbłędny był Grzegorz Nadzieja i to do niego trafił puchar króla strzelców. Również w jego ręce trafiła nagroda dla najlepszego zawodnika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?