Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tutaj jest jak w piekle: polscy strażacy biorą udział w akcji gaszenia pożarów w Rosji

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
fot. Lesław Pawul
Szef zielonogórskich strażaków Waldemar Michałowski bierze udział w akcji gaszenia gigantycznego pożaru w okolicy Riazania. Jest zastępcą dowódcy polskiej misji. Rozmawialiśmy z nim w niedzielę.

ŻYWIOŁ SZALEJE

ŻYWIOŁ SZALEJE

Szalejące w obwodzie moskiewskim pożary lasów i torfowisk zbliżały się do samej Moskwy.
Ich przyczyną są ekstremalne upały panujące od połowy czerwca w środkowej Rosji. Od dwóch miesięcy temperatura powietrza nie spadała poniżej 30 stopni Celsjusza. Na przykład w przed dwoma tygodniami tylko w ciągu jednego dnia zanotowano 774 pożary o łącznej powierzchni 128 tys. hektarów. Najtrudniejsza jest sytuacja w obwodach - woroneskim, riazańskim, władimirskim, iwanowskim, niżnonowogrodzkim i moskiewskiem, a także w Tatarstanie i Mordowii.
Strażacy z Polski uczestniczą w tej operacji od 10 sierpnia, pozostaną dwa tygodnie. Ich baza znajduje się między miejscowościami Łunkino i Batykowo, w rejonie klepikowskim.

- Sądząc po relacjach mediów walczycie z ogniem na przedpolach Moskwy...
- Do stolicy Rosji mamy około 217 km. 159 naszych strażaków operuje w rejonie klepikowskim, jakieś sto kilometrów na północny wschód od Riazania. Mamy z sobą 49 samochodów, w tym piętnaście gaśniczych. Z lubuskich jednostek jest nas dwóch, oprócz mnie Maciej Szymański. Przepraszam za przerwy w łączności, właśnie jesteśmy w akcji.

- Na czym teraz polega "akcja"?
- Mamy bardzo duży odcinek pracy, jakieś 25 kilometrów. Tylko w tym rejonie zginęło w ogniu osiem osób, spłonęło kilkaset domów. Obwód pożaru mamy już ustalony, zamknięty. Teraz największym problemem są płonące torfowiska. Jednak mogę powiedzieć, że powoli sytuację określamy jako opanowaną.

- Płonące tysiące hektarów i to jest opanowana sytuacja?
- Trzeba było tutaj być, gdy przyjechaliśmy. Jedno słowo: piekło. Temperatury powietrza przekraczające 40 stopni, wilgotność w okolicach 22 proc. i wszędzie ogień. Wypijaliśmy duszkiem 1,5 litra wody i nie było żadnego efektu. Ludzie będący świadkami płonących kilku hektarów lasu mówią o przerażającym widowisku. A tutaj należy to wstrząsające wrażenie przemnożyć przez setki tysięcy. A w takim pożarze ogień zachowuje się jak myśląca istota, jest śmiertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem.

- To prawdziwa wojna światowa, nie tylko wy przyjechaliście na pomoc?
- Są tutaj koledzy z Armenii, Białorusi, Bułgarii, Łotwy, Ukrainy, Włoch, Francji... Ale naprawdę współpraca układa nam się znakomicie. I wzruszająca jest radość i przejawy wdzięczności mieszkańców okolicy. Myślę, że to, co dziś robimy, jest dla wzajemnych stosunków ważniejsze niż rozmaite dysputy polityków.

- To akcja, o której będzie pan opowiadał wnukom?
- Coś niesamowitego, niezwykłe doświadczenie nie tylko zawodowe. W 1992 roku brałem udział w gaszeniu gigantycznego pożaru w Kuźnicy Raciborskiej. Ale to i tak nieporównywalna skala. W tej chwili bierzemy udział w gaszeniu jeśli nie największego, to jednego z największych pożarów w dziejach Europy.

-Dziękuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska