Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tutaj nie jest łatwo znaleźć dobrą pracę - mówi bezrobotny 23-latek

Ilona Kaczmarek 68 324 88 18 [email protected]
Radek Dudziak napisał list do premiera Donalda Tuska. Pisze w nim, ze młodym ludziom w Polsce wcale nie jest łatwo znaleźć pracę...
Radek Dudziak napisał list do premiera Donalda Tuska. Pisze w nim, ze młodym ludziom w Polsce wcale nie jest łatwo znaleźć pracę...
- Bezrobotny w Polsce dostaje ok. 450 zł zasiłku miesięcznie. W Irlandii tygodniowo 204... ale euro. Tutaj pracuje się za 8-10 zł. za godzinę, tam za tyle samo w euro - opowiada Radek z Zielonej Góry, który po powrocie do kraju, nie może znaleźć pracy.

O tym, że Polska będzie drugą Irlandią, dwa lata temu przekonywał Donald Tusk. Optymizm premiera udzielił się wielu Polakom czekającym na zmiany na lepsze. Ci, którzy uwierzyli, ciągle mają nadzieję na "irlandzkie cuda."

Tak jak Radek Dudziak z Zielonej Góry, który ostatnie dwa lata spędził w Dublinie. Do kraju wrócił, bo miało być lepiej. - Okazuje się, że jest jeszcze gorzej, niż myślałem - mówi.

Radek doskonale zna angielski (ma certyfikat Cambridge), dobrze rosyjski, ma doświadczenie zawodowe zdobyte za granicą. Kilka miesięcy temu wrócił do Polski. Zaczął szukać pracy, rozpoczął studia... Liczył, że życie w Polsce napawa optymizmem.

- Kiedy powiedziałem znajomym z Irlandii, że wyjeżdżam, pukali się w głowę. Bo stamtąd zjeżdżają ci, co stracili pracę - mówi. A on na robotę nie narzekał. - Pracowałem jako magazynier w sieci sklepów z pamiątkami. Zwykle 8 godzin, z godzinną przerwą na lunch. Oczywiście, jeśli trzeba było zostawałem po godzinach. Przykładałem się do pracy, więc byli ze mnie zadowoleni. Finansowo było naprawdę przyzwoicie. Wystarczyło, żeby się utrzymać, coś odłożyć. Początkowo zarabiałem 8,50 euro za godzinę, przed wyjazdem do Polski nawet 11 euro - mówi.

Chciał zarobić na studia

Drogi Panie Premierze!

* Piszę w nawiązaniu do Pana ostatnich wypowiedzi medialnych nt. bezrobocia w Polsce. Sam od pewnego czasu poszukuje pracy i bardzo zdziwił mnie pański optymizm. Taką samą postawę miałem wracając prawie rok temu z Irlandii, co zresztą bardzo dziwiło innych Polaków tam mieszkających. Ja zbywałem ich zwyczajnym: "Bo chcę wreszcie do domu. Tam na pewno nie jest aż tak źle."
Okazało się, że jest znacznie gorzej niż myślałem. Mam 23 lata i wcale nie czuję, że jestem "w sytuacji naprawdę lepszej, niż ktoś, kto stracił pracę w wieku lat 50", jak to Pan określił. Pod jakim względem jest ona lepsza? Nie mam pracy ani pieniędzy. Moja sytuacja jest o tyle lepsza od innych, że mam rodzinę, która mi pomaga i bez której umarłbym z głodu. Rozbawił mnie Pan słowami, że: "młody i wykształcony ma stosunkowo największe szanse, nawet jeśli nie od razu wejdzie na rynek pracy". Co oznaczają pojęcia "stosunkowo większe szanse" i "nie od razu"? W stosunku do kogo? I kiedy? Szukam pracy od listopada. Szukam codziennie. Posiadam wykształcenie średnie, znam biegle język angielski (posiadam certyfikat Cambridge) i w stopniu średnim rosyjski, studiuję zaocznie ekonomię (studia opłaca aktualnie moja matka). Posiadam ponad trzyletnie doświadczenie zawodowe. Tymczasem po wysłaniu setek CV i listów motywacyjnych, m.in. do czterech stacji benzynowych na stanowisko kasjer, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
I dlatego nie zgadzam się z Panem, że "w Polsce nie mamy dzisiaj powodu do jakiegoś szczególnego narzekania, jeśli chodzi o rynek pracy". Owszem, mamy. Ja się staram nie narzekać. Dalej szukam pracy i ciągle mam nadzieje, że wszystko się ułoży. Jestem optymistą tak jak Pan. I zanim zacznie Pan rzucać procentami jak z rękawa porównując liczbę bezrobotnych w Polsce z Hiszpanią i USA, proszę jeszcze wspomnieć o systemie zabezpieczenia socjalnego w tych dwóch krajach. Naprawdę nie wypada stawiać na równi sytuacji bezrobotnego Polaka i Hiszpana. Kończąc mój list nie będę wytykał Panu ignorancji, czy braku empatii.
Po prostu życzę Panu w Nowym Roku więcej pokory i tego żeby nigdy nie został Pan bezrobotnym.

Radosław Dudziak

I przyznaje, że zależało mu na tym, aby rozpocząć w Polsce studia, zacząć sobie układać życie. - Teoretycznie łatwiej jest w swoim kraju. Tu zna się przepisy, ma się znajomych, rodzinę. Tam mogło być trudniej pogodzić naukę i pracę - mówi.

Pierwszym krokiem Radka było zarejestrowanie się w urzędzie pracy. - Bardzo długo trwały moje starania o zasiłek. W końcu dostałem "polską" wysokość 450 zł - opowiada chłopak. I dodaje, że jego siostra, po zarejestrowaniu się jako bezrobotna w Irlandii dostała 204... ale euro na tydzień!

- Fakt, tam życie jest znacznie droższe, ale wysokość zasiłku jest nieporównywalna - mówi. - Nie wypada stawiać na równi sytuacji bezrobotnego Polaka i Irlandczyka.

Radek żałuje, że nie zarejestrował się jako bezrobotny w Dublinie. Wtedy dostawałby tyle, ile siostra. Bo choć prawo do zasiłku wypracował tam, to rejestrując się w Polsce, przysługuje mu polska wysokość zasiłku. - Cóż, takie prawo - komentuje.

Na początku poszukiwań szukał pracy, jak sam określa, "lepszej". W jakimś biurze, firmie promującej wydawnictwa handlowe, księgowości. Wysłał kilkaset podań. I cisza. Zaczął więc wysyłać CV wszędzie, bez selekcji!

- Na stacje benzynowe, do sklepów, jako robotnik budowlany, kierowca, przedstawiciel handlowy. I nic, znowu cisza. Zaprosili mnie na jedną rozmowę. Mieli sprawdzić mój angielski, ale nie było nikogo, kto mógłby mnie przepytać... - mówi.

Choć jesy młody - nie jest mu łatwiej...

W międzyczasie podłapał dwie roboty na umowę zlecenie. Najpierw jako pomocnik kierowcy TIRa. - Za 300 zł tygodniowo, cały tydzień w trasie na własny koszt. Czyli wychodziło, że pracowałem za darmo, bo przecież za granicą też musiałem coś jeść - opowiada.

Potem była praca to w firmie budowlanej. Też na umowę zlecenie. Robota ciężka, ale stawka uczciwa. Jeździł po Polsce praktycznie cały czas. Więc gdy zaczął studia, musiał zrezygnować, by być na miejscu.
- Premier mówił, że młodym jest łatwiej znaleźć pracę. Ja wiem i jestem tego przykładem, że wcale łatwiej nie jest - opowiada.

Jak będzie wyglądała sytuacja ludzi takich jak Radek w najbliższych miesiącach? - Bezrobocie albo niewiele wzrośnie albo zostanie na tym samym poziomie.

Wszystko zależy od tego, jaka będzie sytuacja gospodarcza - komentuje Małgorzata Kordoń, rzecznik wojewódzkiego urzędu pracy w Zielonej Górze. I radzi Radkowi, aby popytał w powiatowym urzędzie pracy, zgłosił się do centrum informacji i planowania kariery, gdzie przeszkoleni doradcy powiedzą, jak się poruszać po rynku pracy. Chłopak powinien dowiedzieć się też, czy może skorzystać z aktywnych form przeciwdziałaniu bezrobociu np. stażu czy rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej.

Radek próbował już wielu sposobów. Wysłał kilkaset podań. Teraz siedzi i czeka... Jeszcze ma nadzieję, choć nie wie, czy powinien.

- Niedawno oglądałem wiadomości. Premier wypowiadał się, że sytuacja na rynku pracy jest dobra, że nie ma się czym przejmować. I jak słuchałem tych opowieści, to stwierdziłem, że trzeba coś z tym zrobić. Że na pewno wielu innych, nie tylko młodych ludzi, jest w takiej samej sytuacji co ja.

Dlatego napisał list do premiera, w którym opowiada o swoich doświadczeniach z szukaniem pracy i o optymizmie, który stracił po powrocie do kraju.

- Wysłałeś go też do premiera? -pytam.
- Nie, i tak by nie przeczytał...

W imieniu Radka sami wysłaliśmy więc jego list do kancelarii premiera. - Moze to przyniesie jakiś skutek - komentuje chłopak.

Drogi Panie Premierze!

Piszę w nawiązaniu do Pana ostatnich wypowiedzi medialnych nt. bezrobocia w Polsce. Sam od pewnego czasu poszukuję pracy i bardzo zdziwił mnie pański optymizm. Taką samą postawę miałem wracając prawie rok temu z Irlandii, co zresztą bardzo dziwiło innych Polaków tam mieszkających. Ja zbywałem ich zwyczajnym: "Bo chcę wreszcie do domu. Tam na pewno nie jest aż tak źle."

Okazało się, że jest znacznie gorzej niż myślałem. Mam 23 lata i wcale nie czuję, że jestem "w sytuacji naprawdę lepszej, niż ktoś, kto stracił pracę w wieku lat 50", jak to Pan określił. Pod jakim względem jest ona lepsza? Nie mam pracy ani pieniędzy. Moja sytuacja jest o tyle lepsza od innych, że mam rodzinę, która mi pomaga i bez której umarłbym z głodu.

Rozbawił mnie Pan słowami, że: "młody i wykształcony ma stosunkowo największe szanse, nawet jeśli nie od razu wejdzie na rynek pracy". Co oznaczają pojęcia "stosunkowo większe szanse" i "nie od razu"? W stosunku do kogo? I kiedy? Szukam pracy od listopada. Szukam codziennie. Posiadam wykształcenie średnie, znam biegle język angielski (posiadam certyfikat Cambridge) i w stopniu średnim rosyjski, studiuję zaocznie ekonomię (studia opłaca aktualnie moja matka). Posiadam ponad trzyletnie doświadczenie zawodowe. Tymczasem po wysłaniu setek CV i listów motywacyjnych, m.in. do czterech stacji benzynowych na stanowisko kasjer, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

I dlatego nie zgadzam się z Panem, że "w Polsce nie mamy dzisiaj powodu do jakiegoś szczególnego narzekania, jeśli chodzi o rynek pracy". Owszem, mamy. Ja się staram nie narzekać. Dalej szukam pracy i ciągle mam nadzieje, że wszystko się ułoży. Jestem optymistą tak jak Pan. I zanim zacznie Pan rzucać procentami jak z rękawa porównując liczbę bezrobotnych w Polsce z Hiszpanią i USA, proszę jeszcze wspomnieć o systemie zabezpieczenia socjalnego w tych dwóch krajach. Naprawdę nie wypada stawiać na równi sytuacji bezrobotnego Polaka i Hiszpana. Kończąc mój list nie będę wytykał Panu ignorancji, czy braku empatii.

Po prostu życzę Panu w Nowym Roku więcej pokory i tego żeby nigdy nie został Pan bezrobotnym.

Radosław Dudziak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska