Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko nie w szkole

DARIUSZ CHAJEWSKI
Paweł Janczaruk
Pod dom podjechały samochody. - Nie mogłam się pożegnać z siostrami - mówi jedna z dziewczynek.

Wczoraj do redakcji przyszedł e-mail: "27 lutego miało miejsce bardzo bulwersujące zdarzenie w szkole podstawowej w Kolsku. W czasie lekcji do klasy piątej weszli policjanci i zaczęli zabierać dziewczynkę do domu dziecka. Na oczach dzieci rozegrała się dramatyczna scena, policjanci zabierali ich koleżankę Dagmarę, która nie chciała z nimi iść, wyrywała się i płakała. Nasze dzieci przyszły do domu roztrzęsione i do dziś nie mogą dojść do siebie". Wiadomość była podpisana "Grupa rodziców".

Tylko nie w szkole

- W poniedziałek zaskoczyła mnie informacja, że do szkoły po dwie dziewczynki ma przyjechać kuratorka - opowiada dyrektorka zespołu szkół Dorota Ogrodowska.
- Gdy usłyszałam, że z policjantami, natychmiast stwierdziłam, że to wykluczone, aby coś takiego działo się w szkole.
Dlatego dyrektorka ze szkolnym pedagogiem zabrały dziewczynki - jedną z grupy przedszkolnej, drugą z piątej klasy. Zawiozły je do Lipki, gdzie uczennice mieszkały z rodzicami. - Ten list od początku do końca zawiera nieprawdę - potwierdza kuratorka sądowa Katarzyna Pieczko.
- Nie tylko nie byliśmy w szkole, ale nawet w Kolsku. Pojechaliśmy od razu do Lipki.

Złe warunki w domu

Kurator zabrała czwórkę dzieci oraz trzyletnią latorośl najstarszej z córek - siedemnastoletniej Dominiki.
- Spodziewaliśmy się tego, choć nikt nas nie uprzedził, że chcą także zabrać najmłodsze
z dzieci - opowiada Dominika. - Wiemy, że wyrok był na wszystkie, ale pisemnie mówiono nam tylko o starszych. Odbieranie nam dzieci było straszne! Nie pozwolono mi nawet pożegnać się z młodszymi siostrami!
Pieczko pokazuje pękatą teczkę tej rodziny. Złe warunki, w domu nie ma nawet toalety. Alkohol, molestowanie. Dzieci są brudne, zaniedbane. Nadzór kuratorski trwa od 2003 roku. Matka od lat miała ograniczoną władzę rodzicielską, jej konkubent dopiero niedawno uznał ojcostwo dzieci. Specjalistyczne badania wykazały, że rodzina jest dysfunkcjonalna, czyli nie może sprawować opieki nad dziećmi. Już w lipcu 2005 r. postanowiono ograniczyć prawa rodzicielskie ojcu, a dzieci umieścić w specjalistycznych placówkach.
- Matka odwoływała się od tej decyzji, ale jej pismo zostało złożone po terminie - dodaje Pieczko. - Tak naprawdę to właśnie rodzice powinni odwieźć dzieci.

Nie było dla nich życia

- Nie wiem, dlaczego nam to zrobili - zastanawia się Dominika. - Przecież jest więcej rodzin żyjących w znacznie gorszych warunkach. Trudno o nas mówić, że jesteśmy patologią.
Sąsiedzi kręcą tylko głowami: - To było straszne... Podjechały wozy, jak po jakichś przestępców.
- Takie rzeczy powinno się załatwiać dyskretniej - szepcze sąsiadka. - Jak to wyglądało? Nagle zaczęli pakować rzeczy dzieci w reklamówki. Ale te dzieci trzeba było stąd zabrać. Tu nie było dla nich życia.
Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy z matką zabranych dzieci. Po południu spotkała się z nimi i jak mówi jest dobrej myśli, że rodzina będzie jeszcze razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska