Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko występował

GRAŻYNA ZWOLIŃSKA (68) 324 88 44 [email protected]
Adnotacja "Zwolnić natychmiast" każdego może zwalić z nóg. Nawet jak się ma prawie dwa metry wzrostu i jest się byłym policyjnym komandosem.

Kiedy Zbigniew Żbikowski dostał wypowiedzenie umowy o pracę, nie pracował już w policji. Był dyrektorem, zajmującego się ochroną osób i mienia, zielonogórskiego oddziału wrocławskiej firmy.

Tylko występował

Zwolniono go dokładnie w dniu, kiedy z Warszawy przyszło pismo, że znajduje się w Krajowym Rejestrze Karnym i że warunkowo umorzono wobec niego postępowanie karne. To wystarczyło, żeby uznać go za osobę karaną, a taka przecież nie może być szefem ochroniarskiego zakładu. Problem w tym, że nie był ani karanym, ani skazanym, choć rzeczywiście występował w rejestrze.
Od tej pory ma problemy ze znalezieniem pracy. Dziś jest osobą bezrobotną bez prawa do zasiłku. Twierdzi, że z powodu nieuwagi i bezmyślności urzędnika Krajowego Rejestru Karnego stracił bardzo dobrze płatną posadę i szanse na znalezienie zatrudnienia w zawodzie.
Chce odszkodowania. Dwa tygodnie temu złożył w zielonogórskim Sądzie Okręgowym pozew. Pozwanym jest skarb państwa. Przedmiotem sporu - 500 tys. zł.

Warunkowo umorzył

Żbikowski mówi, że sam wystąpił do krajowego rejestru z pytaniem, czy był karany. Stało się to wtedy, gdy jego firma zgłosiła się do przetargu na ochronę gorzowskiego Stilonu. Jednym z wymogów formalnych było dołączenie do dokumentacji przetargowej zaświadczenia o niekaralności kogoś z kierownictwa oddziału. Dlaczego więc nie jego, dyrektora?
To prawda, że miał raz problem z prawem. Chodziło o alimenty. Miał je płacić na córkę. Nie robił tego. Mówi, że po rozwodzie spłacał wspólne małżeńskie długi i nie starczało na nic więcej.
Z policji , gdzie zarabiał 1100 zł netto, sam się zwolnił, pisząc do komendanta głównego, że nie stać go na altruizm wobec społeczeństwa. Był rok 1998. Uwierzył, że poradzi sobie w realiach wolnego rynku.
Znalazł pracę w zakładzie ochrony mienia. Awansował. Został kierownikiem. Gdy zorientował się, że z powodu niepłacenia alimentów będzie miał problemy z prawem, złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Nie przyjęto jej. Uznano, że trzeba poczekać na wyrok. W październiku 2000 r. sąd warunkowo umorzył wobec niego postępowanie karne, nakazując naprawienie szkody.

Koniec bajki

- Zrozumiałem, że postępowałem źle - mówi Żbikowski. - Chciałem spłacić zaległości i regularnie wywiązywać się z obowiązku alimentacyjnego. I tak było. Do czasu, aż mnie zwolniono.
Ale najpierw awansował. W lutym 2001 r. został dyrektorem oddziału, co oznaczało już prawie 5 tys. zł brutto miesięcznie. Umowa gwarantowała mu zatrudnienie do końca 2005 r.
Ale bajka skończyła się już 6 grudnia 2001 r. Twierdzi, że dostał wypowiedzenie, bo był w rejestrze. Na osłodę z centrali firmy otrzymał podziękowania za trud włożony w organizację pracy oddziału oraz świąteczne życzenia wielu radosnych chwil i wytrwania w dążeniu do osiągnięcia założonych celów.

Same odmowy

W tym samym czasie była żona wystąpiła o podwyższenie alimentów. Poinformował więc sąd, że właśnie stracił pracę. No i dlaczego. Sąd chcąc potwierdzić jego słowa, wystąpił do jego byłego pracodawcy. Ten odpisał, że przyczyną wypowiedzenia umowy był brak kreatywności na zajmowanym stanowisku oraz utrata zaufania. Żbikowski był zszokowany. Przecież mówiono mu coś całkiem innego. Wyraźnie sugerując, że przyczyną jest ten nieszczęsny rejestr.
Sąd alimenty podwyższył. Podkreślając w wyroku, że Żbikowski mógłby z większym zaangażowaniem szukać nowej pracy. Szukał. Odmówiono mu w zielonogórskiej delegaturze Urzędu Ochrony Państwa, w policji w Zielonej Górze, Gorzowie Wlkp., Szczecinie, Warszawie. Ma to na piśmie.

Może ułaskawić?

Wreszcie pod koniec kwietnia 2002 r. dostał propozycję pracy. Miał być zastępcą dyrektora ds. ochrony. Uprzedził jednak lojalnie, że w rejestrze karnym figuruje zapis na temat warunkowego umorzenia wobec niego postępowania karnego. Właściciel firmy przestraszył się, że zatrudniając go, może stracić koncesję. Żbikowski przekonywał, że umorzenie, to nie to samo, co skazanie.
Żeby móc szybciej wymazać zapis w krajowym rejestrze, wystąpił jednocześnie Żbikowski do prezydenta RP o ułaskawienie. Jednak sąd orzekł, że nie można go ułaskawić, bo... nie był skazany.
Wreszcie z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie, na zapytanie jego potencjalnego pracodawcy, przyszła jednoznaczna wykładnia, że nie jest osobą karaną i może pracować w ochronie. Zatrudniono go na okres próbny. Umowy jednak nie przedłużono. Dlaczego? Nie wie.
W końcu stracił licencję, bo nie wykonał stosownych badań. Twierdzi, że nie miał na nie pieniędzy.

Znów nie płaci

Była żona, która zresztą wyszła za mąż i mieszka w Niemczech, złożyła na policji wniosek o ściganie. Bo Żbikowski znów nie płaci alimentów.
- Wszystkie moje kłopoty zaczęły się od tej nieszczęsnej odpowiedzi z rejestru - uważa. - Urzędnik na pytanie o to, czy byłem karany, powinien odpowiedzieć, że nie. I to wszystko. Cała reszta informacji jakie dołączył, to naruszenie ustaw i moich praw obywatelskich.
Żbikowski przesadza? Nie. Okazuje się, że ma rację.
- Na pytanie, czy był karany, odpowiedź powinna być, że nie figuruje w kartotece karnej Krajowego Rejestru Karnego w podanym zakresie - mówi naczelnik wydziału prawnego rejestru Jacek Gortat.
W podanym zakresie, czyli prościej, że nie był karany.
Czy gdyby taka odpowiedź przyszła, rzeczywiście życie Zbigniewa Żbikowskiego potoczyłoby się inaczej? On jest w stu procentach pewny, że tak. Dlatego chce odszkodowania za stracone zawodowe szanse.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska