Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciekły mi z widowni

Tomasz Krzymiński
Jerzy Gujski. Ma 68 lat, w kinie Hel pracuje od 1973 roku. Wcześniej był operatorem w kinach w Bytomiu Odrzańskim i Nowej Soli.
Jerzy Gujski. Ma 68 lat, w kinie Hel pracuje od 1973 roku. Wcześniej był operatorem w kinach w Bytomiu Odrzańskim i Nowej Soli. fot. Tomasz Krzymiński
Rozmowa z Jerzym Gujskim, operatorem projektorów w kinie Hel we Wschowie

- Od najmłodszych lat związany jest pan z kinem. Co zaważyło na tym, że postanowił pan pracować jako operator? - Do Wschowy trafiłem w 1973 roku, wcześniej pracowałem w Nowej Soli, a na samym początku w Bytomiu Odrzańskim w ówczesnym kinie "Mieszko". A wszystko zaczęło się od tego, że lubiłem oglądać filmy. Dzięki temu, że czasem pomagałem operatorowi przy maszynach, mogłem oglądać filmy za darmo.

- A jak wyglądało wschowskie kino, kiedy zaczął pan tu pracę? - Budynek prawie się nie zmienił od tamtego czasu, tylko trochę w środku, szczególnie pomieszczenia, gdzie stoją maszyny. Najbardziej pamiętam poniemieckie projektory. To był dobry sprzęt. Krótko po moim przybyciu przywieziono nowe, do dziś na nich pracuję. Ale przyznam, że tamte stare były zgrabniejsze.

- To prawda, że sam pan je reperuje? - Zdarza się, że usuwam drobne usterki, ale gdy zdarzy się poważna awaria, to trzeba wezwać fachowców. Na szczęście nie są zbyt często eksploatowane więc awarii nie ma dużo.

- W całym kraju od lat liczba widzów w kinach maleje, szczególnie w małych miastach. A jak jest u was? - To nie to, co kiedyś. Grywamy po trzy seanse w tygodniu, dawniej tyle, to jednego dnia było. Niestety o pełnej sali można pomarzyć. Ostatnio miałem tutaj tłok, gdy grałem film o papieżu. Zwykle przychodzi po kilka osób. Pamiętam, jeszcze tłumy, jakie były na "Faraonie" czy "Wejściu smoka". Kolejka po bilety na film z Brucem Lee sięgała niemal do Rynku. A przy kasach było tyle ludzi, że nie można było szpilki między nich wetknąć. Ale kiedyś ludzie szli do kina, a teraz tylko na film. Ludzi jest coraz mniej, także przez to, że bilety są drogie w stosunku do zarobków. Najwięcej widzów straciliśmy gdy popularne w kraju stały się odtwarzacze wideo.

- Wyświetla pan filmy już kilkadziesiąt lat. Nie znudziła się panu ta praca? - Przez te lata zmęczyła mnie trochę, ale coś mnie ciągnie do tego kina. Pewnie nie odejdę stąd, dopóki go nie zamkną. Z tą pracą wiąże się kilka zabawnych wspomnień. Pamiętam, jak w Bytomiu Odrzańskim grałem "Krzyżaków". W pierwszym rzędzie usiadło kilka starszych pań, kiedy na ekranie zobaczyły ogromny pożar, uciekły mi z widowni.

- Kiedyś chciałem dowiedzieć się skąd wzięła się nazwa kina Hel. Odpowiedzi do tej pory nie poznałem. A może pan wie? - Tego niestety nie wiem, ale kiedyś odnalazłem niemieckie plany tego budynku. To było prywatne kino. Ktoś zbudował sobie taką placówkę razem z mieszkaniem. Kino wtedy nazywało się "Delli", być może "Hel" to nazwa nawiązująca do tamtej historycznej.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska