Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczą, jak żyć w społeczeństwie i pomagają wyjść na prostą

Przemysław Piotrowski 68 324 88 53 [email protected]
sxc.hu/ asifthebes
Nowoczesny sprzęt, piękna okolica. Duży park i trzy boiska do gra w piłkę nożną, koszykówkę i tenisa. I... trudna młodzież. - Leczymy wszystkie zaburzenia zdrowia psychicznego - mówi dyrektor centrum Tomasz Krzyżanowski w Zaborze.

Od 22 lat jest szefem placówki Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży, która jest znana w województwie i kraju. To jedyny jednoprofilowy szpital psychiatryczny dla dzieci i młodzieży w Polsce. Jego atutami są przede wszystkim świetna lokalizacja, nowoczesny sprzęt i wyspecjalizowany personel. Pacjenci mogą na zewnątrz korzystać z parku i boisk, a w środku mają szeroki asortyment urządzeń rehabilitacyjnych. Od podstawowych w sali gimnastycznej, po ulubione przez dzieciaki jacuzzi.

- Przyjmujemy pacjentów od 6 do 18 roku życia - mówi dyrektor Krzyżanowski. - Z najróżniejszymi schorzeniami, na które najczęściej długi czas "pracowało" środowisko. Sytuacja rodzinna, nieciekawe otoczenie, kłopoty w szkole - to wszystko powoduje, że u naszych pacjentów są rozpoznawane różne problemy. Przyjmujemy osoby zamknięte w sobie, aspołeczne, ale także anorektyczki czy niedoszłych samobójców. Przełożona pielęgniarek panu wszystko pokaże - zachęca dyrektor. I razem z Agnieszką Petelą ruszamy na obchód ośrodka.

- Tu są baseny, a tam boiska i korty - pokazuje i opisuje, jak dzieci z nich korzystają. Do tego ten wielki, piękny park, świetnie komponujący się z zabytkowym zamkiem, w którym są umiejscowione dwa oddziały. Przechodzimy przez most, który kiedyś służył pokonaniu fosy i jesteśmy na dziedzińcu. Wygląda naprawdę okazale. - W ostatnich latach sporo remontowaliśmy - tłumaczy A. Petela.
Wchodzimy do środka i długim holem naczelna pielęgniarka prowadzi mnie do salki gimnastycznej dla najmłodszych, gdzie pod okiem opiekuna bawi się grupka szkrabów.

- Takie 6-8-latki są u nas krótko, do kilku tygodni - tłumaczy pielęgniarka. - Często występują u nich zachowania aspołeczne. Na przykład mimo normalnego zachowania w domu, zupełnie nie odnajdują się w grupie w przedszkolu czy szkole. Oczywiście mówię o tych lżejszych przypadkach.

Pacjenci nudzić się nie mogą. Obok sali gimnastycznej jest mniejsza, gdzie są trampolina i basen kulkowy. W pomieszczeniach obok cały kompleks urządzeń fizjoterapeutycznych. - Sauny, wanny z hydromasażem, prysznice płaszczowe i oczywiście ulubione przez dzieciaków jacuzzi - wylicza A. Petela. - Obok mamy lampę antydepresyjną. Gdy pacjent patrzy na nią, widzi różne odcienie barw, co działa kojąco i relaksująco. Mamy nawet solarium, choć z niego akurat dzieci prawie nie korzystają.
Idziemy na górę, gdzie znajdują się świetlice, sale zabaw, klasy.

Po niektórych pacjentach widać od razu, że mają jakieś schorzenie. Niektóre apatyczne, inne nadpobudliwe, jeszcze inne dziwnie się zachowują. Ale opiekunowie starają się zająć ich w najróżniejszy sposób. - Chyba najtrudniej jest na oddziale obserwacyjnym, bo tam trafiają najcięższe przypadki - komentuje A. Petela. - Zostawię tam pana. Przekona się pan, jaka to trudna praca.

Oddzielny budynek, pierwsze piętro. Wchodzimy. Wita nas kilkunastoletni chłopak, a pielęgniarka wprowadza mnie to świetlicy, gdzie pacjenci czytają, bawią się, rysują. Najmłodsi mają po 7-8 lat, najstarsi to na oko 16-latkowie. Trzy apatyczne nastolatki zaczytują się w gazetach i podręcznikach.

- Uczą się - tłumaczy pielęgniarka oddziałowa Ewa Przybylska. Przy stole obok siedzą chłopcy w wieku od 8 do 16 lat. Wszyscy rysują i kolorują. Są spokojni, choć najmłodszemu wyrwało się słowo na "p". - Wiesz, że tak nie wolno mówić - delikatnie acz stanowczo karci go jedna z opiekunek.

Po chwili dołącza do nich kolejna nastolatka z bandażem na nadgarstkach. - Próba samobójcza? - pytam później i otrzymuję potwierdzenie. Z ręką w gipsie pojawia się inna dziewczyna. - To efekt tego, że nadpobudliwe dzieci czasem wyładowują się na przykład uderzając ręką w stół czy ścianę - tłumaczy E. Przybylska.

Kolejny pacjent to dziewczyna ze specjalnym ochraniaczem na głowie. Jest prowadzona przez dwie opiekunki, gdyż sama nie może. - To bardzo ciężki przypadek - opowiada pielęgniarka. - Wyładowuje emocje uderzając głową w różne przedmioty.

Wszystkie te dzieci mogą jednak liczyć na doskonałą opiekę. Do dyspozycji pacjentów regularnie są specjaliści psycholodzy, psychiatrzy i terapeuci zajęciowi. W trakcie grupowych spotkań podopieczni oceniają wzajemnie swoje postępy i osiągnięcia. W konkretnych przypadkach placówka może indywidualizować formy oddziaływań, stosując m.in. farmakoterapię, zajęcia psychoterapeutyczne czy terapię rodzinną. Co ważne, szpital nie jest zadłużony i nie generuje żadnych długów.

- Mamy też szkołę podstawową i gimnazjum - dorzuca dyrektor Krzyżanowski. - Program szkół średnich realizujemy natomiast w formie indywidualnych konsultacji. Dajemy z siebie wszystko, aby te dzieci w przyszłości mogły normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska