Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczniowie z Gubina byli na praktykach w Niemczech

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
- Na praktykach w Niemczech nauczyliśmy się więcej niż w Polsce - mówią Gabriela Kuchta, Marcin Piejek, Rafał Pietkiewicz i Mateusz Dulas Zespołu Szkół Licealnych i Technicznych w Gubinie
- Na praktykach w Niemczech nauczyliśmy się więcej niż w Polsce - mówią Gabriela Kuchta, Marcin Piejek, Rafał Pietkiewicz i Mateusz Dulas Zespołu Szkół Licealnych i Technicznych w Gubinie fot. Wojciech Waloch
Fachowców brakuje zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Różnica jest taka, że sąsiedzi próbują załatać dziurę... zapraszając naszych uczniów na praktyki. A nasze ministerstwo szykuje reformę, która na pewno nie pomoże szkolnictwu zawodowemu.

Wielu młodych ludzi z Guben wyjechało na zachód. Potrzeba rąk do pracy. Brakuje zwłaszcza fachowców. Burmistrz Klaus Dieter Hubner spotkał się ze starostą krośnieńskim Jackiem Hoffmannem i zaproponował nam praktyki w Guben.
- Zgodziłem się, bo bezrobocie mamy największe w województwie, więc każdy sposób na zwiększenie szans zatrudnienia jest dla nas ważny - mówi starosta. - Młodzież chwali staże. Dlatego będziemy starali się poszerzać współpracę.
Na przetarcie szlaków poszli uczniowie Zespołu Szkół Licealnych i Technicznych w Gubinie. - Wszyscy wiedzą, jak wyglądają praktyki w Polsce. Młodych do niczego się nie dopuszcza. Niech sobie będą, byleby nie przeszkadzali. Mogą jedynie kawę parzyć - opowiadają. - A w Niemczech jest inaczej.

Cisza taka, że ksero słychać

Gabriela Kuchta i Marcin Piejek przez miesiąc byli w urzędzie miasta w Guben. Praktyki u sąsiadów dały im znacznie więcej niż te w Polsce.
- Robiliśmy to samo, co pracownicy. Czuliśmy się potrzebni. I do wszystkiego mieliśmy dostęp. Wypełnialiśmy dokumentację, odbieraliśmy pieniądze, wydawaliśmy dowody, rejestrowaliśmy firmy - wylicza Kuchta. - Jeździliśmy też do osób, które skończyły 75 lat. Z kwiatami i życzeniami od burmistrza.
- Tu każdy ma swoje stanowisko i wie, co robić. Nie ma plotek, kawy czy radia. Cisza taka, że słychać, jak ksero chodzi - dodaje Piejek. - Petenci są zadowoleni, nie denerwują się, bo od ręki wszystko mogą załatwić. Nie ma żadnych kolejek przy okienku.

Uczniowie chwalą niemieckich opiekunów, którzy poświęcali im bardzo dużo czasu. - Na każdym kroku czuliśmy, że mają do nas zaufanie - zaznaczają.
Adelleid Wunsch z urzędu miasta w Guben znana jest z tego, że wysoko zawiesza poprzeczkę pracownikom. Wiceburmistrz Fred Mahro podkreśla, że miała obawy przed przyjęciem młodych Polaków na praktyki. Bariera językowa, inna mentalność... Dziś już wątpliwości nie ma.
- Jestem bardzo zadowolona - przyznaje. - Dla nas to była duża pomoc. A język? Też sobie poradziliśmy. Gdyby teraz ktoś mnie zapytał, czy przyjmę uczniów z Polski, bez wahania mówię: Oczywiście!

Chcemy pracować za Nysą

Rafał Pietkiewicz praktykował w Trevirze, która produkuje tworzywa sztuczne. - To nowoczesna, dobrze zorganizowana firma, wysyła swe towary na cały świat. Poznałem programy komputerowe, na których pracują, procedury i dokumentację - wspomina. - Zaskoczyła mnie atmosfera, jaka tam panuje. I to, jak pracodawca dba o pracowników. Z chęcią zatrudniłbym się tam na stałe.
Wolfgang Klein z Treviry nie ukrywa, że początkowo też sceptycznie podszedł do pomysłu staży polskich uczniów. - Praktykant nie może obciążać firmy, ma jej pomagać - podkreśla. - I w przypadku Rafała tak było. Chętnie przyjmę następnych uczniów, ale pod warunkiem, że opieka językowa ze strony polskiej będzie wyglądała lepiej.

Wiceburmistrz Mahro mówi, że uczniowie z Gubina na niemieckich praktykach są prawdziwymi ambasadorami Polski. I naprawdę robią wrażenie. A za naszymi dziewczynami oglądali się nie tylko pracownicy Energieversorgung, gdzie na stażu była Małgorzata Wróbel. - Na szczęście, jej uroda nie zakłóciła dostaw energii i gazu... - żartują Niemcy.
- W firmie w Guben pobierałam opłaty, księgowałam rachunki. Mimo że mogłam się pomylić, nikt nie zabraniał mi wykonywać skomplikowanych operacji - opowiada Wróbel. - Ludzie, którzy przychodzili załatwiać różne sprawy, wiedzieli, że jestem praktykantką z Polski. Traktowali mnie bardzo sympatycznie. U nas byłam na stażu w banku i szczerze mówiąc, niewiele się nauczyłam.
Podobnie wypowiada się Mateusz Dulas, choć przyznaje, że na początku miał problemy językowe. Ale Linda Wende zaraz go prostuje: - Dla mnie to także było nowe doświadczenie, każdy kolejny dzień pozwalał na lepsze poznanie się i z czasem porozumiewaliśmy się bez przeszkód.
A co my zaoferujemy?

Opiekun praktyk w Zespole Szkół Licealnych i Technicznych Andrzej Czernik zauważa, że pierwsze staże to program pilotażowy. Teraz szlaki przecierają uczniowie klas handlowych. Z czasem na praktyki do sąsiadów pójdą inni. Dyrektor szkoły Mirosław Siergiej zapewnia, że dołoży wszelkich starań, by młodzież była jak najlepiej przygotowana, przede wszystkim od strony językowej.
Ale w Gubinie nie brakuje głosów krytyki zagranicznych stażów. - Jeśli nasi uczniowie będą tam się szkolić, poprawią umiejętności językowe, to po skończeniu liceum czy technikum pewnie już tam zostaną. A kto będzie pracował u nas? Ściągniemy młodzież z Ukrainy i z Białorusi? - pyta emeryt Stanisław (nazwiska nie poda, bo ludzie w mieście go znają i będą mieli pretensje, że głosi takie niepopularne hasła).

O zagranicznych praktykach, nie tylko tych w Guben, dyskutuje dziś wiele środowisk. Problem pojawił się też na spotkaniu dyrektorów w Zielonej Górze. Są zaniepokojeni, że w Polsce pomocy nie mają. Przeciwnie, martwią się pomysłami ministerstwa, które zamiast wspomagać uczniów i szkoły zawodowe, planuje likwidację techników uzupełniających i szkół policealnych.

Państwo powinno promować

Wszyscy narzekamy na brak fachowców, ale problem zaczyna się nie w momencie praktyk, tylko dużo wcześniej - w podstawówkach, gimnazjach. Jak nie będziesz się uczył, pójdziesz do zawodówki - straszą nauczyciele.
Zdaniem dyrektorki Gimnazjum nr 2 w Zielonej Górze Anny Kurp, ważną rolę odgrywają tu rodzice. To oni najczęściej wybierają dzieciom szkoły. I dla nich ważniejsze jest ukończenie przez syna czy córkę ogólniaka, a potem studiów, po których nie będzie pracy, niż zdobycie dobrze płatnego zawodu.
Potrzebna jest zmiana mentalności. I, jak podkreśla dyrektorka Zespołu Szkół Budowlanych w Zielonej Górze Małgorzata Ragiel, polityki państwa, które przez ostatnie lata preferowało tylko ogólniaki. Likwidowano technika, dążono, by 80 proc. młodzieży kończyło szkoły z maturą. I dziś mamy lukę na rynku pracy.

- W Niemczech szkoły zawodowe są bardzo ważne. To państwo zajmuje się ich promocją - podkreśla dyrektorka Zespołu Szkół Ekonomicznych w Zielonej Górze Barbara Bogacz-Szczepańska. I jak pokazuje przykład z Guben, samorządy dbają o praktyki dla uczniów.

To zawody z przyszłością

U nas praktyki wyglądają jak wyglądają i rzadko się zdarza, by po stażu uczniowie czy studenci dostawali propozycje pracy. Młodzież nie ma też rozeznania, jakie zawody będą poszukiwane za 5-10 lat. Tymczasem rozwijająca się gospodarka sprawia, że można mieć pewność co do inżyniera ochrony środowiska. Coraz bardziej dbamy o nasze otoczenie. Unia Europejska wspiera ekologiczne inwestycje... Potrzebni będą także eksperci od wodociągów, kanalizacji, klimatyzacji itp. No i oczywiście budowlańcy, a także informatycy. A że z roku na rok coraz więcej pracujemy, nie mamy czasu, by dbać o rośliny, zatrudniani będą projektanci zieleni. Podobnie z urządzeniem domu - projektanci wnętrz już nie narzekają na brak zleceń. Wśród zawodów przyszłości wymienia się też fizjoterapeutów, kosmetyczki, fryzjerów i groomerów, którzy dbających o urodę... psów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska