Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Uderzenie w Ojca Świętego poniekąd jest uderzeniem w polską rację stanu". Wywiad z dyr. Ośrodka Dokumentacji i Studium Pontyfikatu JP II

Simon White
fot. archiwum ośrodka
Pogłębiona znajomość pewnych wydarzeń z pontyfikatu jest bardzo często ukryta, właśnie w dokumentach, a pamięć jako taka jest ułomna i nowe pokolenie, również nowe pokolenie dziennikarzy, nie zna lat 90. czy 80. pontyfikatu i bez tych poszukiwań badawczych ich wizja może być ułomną.

Rozmowa z księdzem Andrzejem Dobrzyńskim, dyrektorem Ośrodka Dokumentacji i Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie.

STRONA OŚRODKA:JP2DOC.PL

fot. archiwum ośrodka

Sama nazwa Ośrodka, brzmi dość przyznam monumentalnie, ale to skromna placówka.

Tak, bo w założonej przez samego papieża, na początku pontyfikatu w1981 roku jako organ Watykańskiej Fundacji Jana Pawła II, pracują tylko dwie osoby. Mieścimy się w Domu Polskim przy via Casia w Rzymie. Ośrodek posiada bibliotekę, archiwum, jak również zbiory muzealne związane z darami, które przekazywane były Janowi Pawłowi II. Od samego początku ośrodek realizował to zadanie statutowe Fundacji Watykańskiej, jakim było dokumentowanie pontyfikatu. Stąd mamy tutaj dużego rodzaju zbiory, które pozwalają badać i poznać osobę, myśl, jak i historię pontyfikatu Jana Pawła II.

Czytam na waszej stronie, że zasoby archiwalne, biblioteczne i muzealne stanowią wyzwanie dla współczesnych badaczy. Czy to wyzwanie nie przerosło niektórych dziennikarzy?

Wydaje mi się, że można powiedzieć w pewnym sensie tak. Dzisiaj żyjemy chwilą bieżącą i ogólnie coraz bardziej jesteśmy przyzwyczajeni do pozyskiwania materiałów głównie z internetu. Natomiast wbrew pozorom bardzo dużo materiałów jest jednak nieobecnych w internecie, ponieważ pochodzą z okresów wcześniejszych, zanim internet zaczął działać. Biblioteki, które obecnie narzekają na brak zainteresowanych, cały czas oferują różnego rodzaju literaturę i dokumenty, których jednak w internecie się nie znajdzie. Ta łatwość pozyskiwania i wyrobienia sobie opinii tylko na tym, co jest w internecie, coraz bardziej się upowszechnia.

Zgodzimy się, że dziennikarz, to jednak powinien sięgać po materiały źródłowe. Czy do ośrodka dokumentacji ktoś zgłasza się z dziennikarzy polskich?

Raczej nie. Przed beatyfikacją kilku dziennikarzy się zainteresowało, ale później - już po kanonizacji w 2014 roku – to zainteresowanie spadło niemal do zera. Pogłębiona znajomość pewnych wydarzeń z pontyfikatu jest bardzo często ukryta, właśnie w dokumentach, a pamięć jako taka jest ułomna i nowe pokolenie, również nowe pokolenie dziennikarzy, nie zna lat 90. czy 80. pontyfikatu i bez tych poszukiwań badawczych ich wizja może być ułomną.

Ten pontyfikat sięga głębiej w życiu Karola Wojtyły, głębiej niż lata Jego pontyfikatu. On sięga także w czasy bycia metropolitą krakowskim. To sięganie jest dość ryzykowne, w oparciu nawet o istniejące materiały historyczne. Czy wyciąganie wniosków i budowanie takich konstrukcji, z jaką mamy do czynienia w przypadku materiału „Franciszkańska 3” nie niesie w sobie tego ryzyka błędu?

Oglądałem ten materiał. Narracja prowadzona w tym materiale jest osadzona na bazie dokumentów z IPNu stworzonych przez SB. Brakowało w nim poważnych konfrontacji opisywanych faktów z innymi źródłami, które mogłyby uwiarygodnić, czy faktycznie tak należy interpretować to, co było w materiale SB. Cała narracja filmu była prowadzona pod z góry zakładaną tezę, że Karol Wojtyła tuszował pedofilię. Czyli, że był współwinny konkretnych krzywd, przemocy, przestępstw. I to jest nadużycie, bo dokumenty, które były tam zaprezentowane, nie pozwalają na tak daleko idący wniosek. Jeśli się chciało tak daleko podejść z wnioskiem, to trzeba było mieć niezbite dowody. Bez nich, biorąc pod uwagę, że chodziło o osobę o olbrzymich zasługach i autorytecie, oceniam ten materiał jako bardzo krzywdzący społecznie. W jednym z moich tekstów, kiedy komentowałem wywiad Adama Michnika, zwróciłem uwagę na jego zdanie, że prawo do wolności religijnej wiąże się również z pewnego rodzaju szacunkiem dla uczuć religijnych konkretnych osób i nie można w żaden sposób okazywać pogardy dla osób wierzących, a w tym materiale, tak daleko idącymi wnioskami bardzo mocno skrzywdzono uczucia religijne wielu ludzi. To było bardzo ryzykowne i krzywdzące społecznie przedsięwzięcie. Ten materiał i publikacja książki Overbeeka to było przygotowywane przez wiele miesięcy. Zdecydowano się na bardzo mocne tezy nie mając twardych dowodów.

Jeżeli naukowiec czy dziennikarz chce zrealizować rzetelny materiał, to jak powinien wyglądać aparat badawczy? Gdzie powinien szukać materiałów?

Nie tylko w IPNie. Są filmy mówiące o pedofilii w kościele, gdzie ofiary krzywd mają odwagę z odkryta twarzą, pod imieniem i nazwiskiem, mówić o konkretnych krzywdzicielach wśród duchownych i te materiały mają o wiele większą wagę, niż anonimowe świadectwa. W filmie Marcina Gutowskiego pojawia się jeden anonimowy świadek, który mówi o spotkaniu z kard. Wojtyłą i zarzuca mu, że chciał tuszować przestępstwo pedofilii. Bardzo mocna teza postawiona przeciwko Wojtyle, ale mamy do czynienia z anonimowym świadectwem. Kiedy jest mowa o tak ważnym zarzucie nie posługiwałbym się źródłami anonimowymi. Papież nie może się bronić, bo nie żyje. Nie można więc tego zweryfikować w żaden sposób, a to jest jednak publiczne oskarżenie. Przed takimi świadectwami należałoby się powstrzymać, gdyż zaraz po otwarciu procesu beatyfikacyjnego było ogłoszenie, by zgłaszać swoje „za i przeciw” wyniesieniu na ołtarze Jana Pawła II. To konkretne publiczne oskarżenie o tuszowanie nadużycia, moim zdaniem, należałoby jakoś sformalizować np. w formie pisemnej, podpisanej imieniem i nazwiskiem, przekazać do odpowiedniej instytucji, może być to nuncjatura, kuria biskupia lub delegat diecezjalny ds. nadużyć Zagwarantowana zostanie poufność i dyskrecja.

Inną rzeczą jest weryfikowanie materiałów i stawianych tez z innymi źródłami. Kiedy na przykład mówi się, że Jan Paweł II milczał, czy że nic nie zrobił w kwestii nadużyć seksualnych w Kościele, to są fakty, są książki, są opracowania i dokumenty przeczące tej tezie. Wydaje mi się, że w latach 90. Stolica Apostolska za słabo informowała o tym, jakie kroki podejmuje i dlaczego na przykład wprowadza takie, a nie inne rozwiązania kanoniczne. Stąd, kiedy przyszedł internet w połowie lat 90, to media dyktowały narrację o tych skandalach w Kościele. Ta narracja jest bardzo negatywna dla Kościoła. Gdy sięgniemy do źródeł, gdy popatrzymy na różnego rodzaju przedsięwzięcia, to teza o braku działań ze strony Jana Pawła II upada. Przecież w 2001 roku papież, widząc brak jednoznaczności i dynamiki działań biskupów z różnych częściach świata w kwestii nadużyć, publikuje motu proprio „Sacramentorum Sanctitatis tutela”, wprowadzając centralizację w rozwiązaniu tych problemów.

Od tamtego czasu te sprawy są przekazywane do Stolicy Apostolskiej rozstrzygane w Watykanie. Ta decyzja zrodziła się na skutek różnych zaniedbań na szczeblach lokalnych i braku zdecydowanego działania w wielu przypadkach. Jan Paweł II był często oskarżany, że jest monarchą, że nie dowartościowuje biskupów lokalnych, że traktuje ich jak swoich wikariuszy, a przecież oni są pasterzami swoich diecezji. Papież chciał, żeby oni sami to rozwiązywali, żeby byli odpowiedzialni, natomiast w wielu przypadkach po prostu to się wymykało z ich rąk. Nie było zdecydowanych działań, nie było jedności. No i w końcu Jan Paweł II podjął przełomową decyzję o centralizacji rozwiązywania tych kwestii.

fot. archiwum ośrodka

Pewne zmiany, które zachodziły w czasie pontyfikatu, były rewolucyjne i zresztą nie tylko dotyczące tej centralizacji. Czy jest możliwe, żeby pewne informacje nie docierały do Jana Pawła II? Czy mogły być celowo blokowane?

Jest taka możliwość, ale czy są dowody? Na pewno dowodem na to, że papież nie milczał w sprawie pedofilii jest list do biskupów amerykańskich z 11 czerwca 1993 roku, który został upubliczniony tydzień po jego podpisaniu. To wtedy Jan Paweł II upublicznił tę sprawę na skalę międzynarodową, która akurat była traktowana punktowo, bo dotyczyła Stanów Zjednoczonych, ale problem odczytano jednoznacznie jako dotyczący całego Kościoła. Reakcja prasowa była ogromna. Ojciec Święty czytał artykuły. Były w nich opisywane konkretne przypadki księży, były sprawy związane z wypłacanymi odszkodowaniami, opisywane kontrowersje między biskupami odnośnie tego jak reagować, co robić w kwestii nadużyć.

Czy można ten materiał, w kontekście szerszym niż polska scena polityczna, potraktować jako systematyczny proces dekatolicyzacji Europy? Uderzenie w największy autorytet moralny naszych czasów, autorytet, który ukształtował nasz światopogląd, także na to jak Europa „oddychająca dwoma płucami, Wschodu i Zachodu” powinna wyglądać, to przypadek?

Uderzenie w Ojca Świętego poniekąd jest uderzeniem w polską rację stanu, ponieważ może osłabić polską tożsamość narodowo-katolicką części społeczeństwa.

Ale przede wszystkim istotną kwestią jest sprawiedliwa ocena papieża. Niektórzy oceniając na podstawie tego materiału dziennikarskiego działania Jana Pawła II w sprawie pedofilii w Kościele, przekreślają wszystko inne co zrobił. Ja przypomnę, że kilka miesięcy po liście papieża do biskupów amerykańskich, papież podpisuje jeden z najważniejszych dokumentów swojego pontyfikatu: encyklikę „Veritatis splendor”, o obiektywnych normach moralnych, którymi człowiek powinien się kierować, a Kościół te normy moralne winien głosić. Papież ten dokument podpisał wbrew nawet, o czym mówił papież Benedykt XVI, wbrew groźbom, które pewne środowiska wysuwały pod jego adresem. Papież szedł pod prąd pewnych nurtów ideowych, myślowych, które również penetrowały Kościół. Jan Paweł II jest papieżem, na którym można oprzeć budowanie społeczeństwa na pewnych podstawach obiektywnego dobra, obiektywnych norm moralnych. Dzisiaj, kiedy widzimy, że panuje bardzo mocny subiektywizm i indywidualizm, który prowadzi niejednokrotnie do nihilizmu, to On jest człowiekiem, który pokazuje zupełnie inną perspektywę, powrotu do pewnych metafizycznych zasad, pewnej wizji, że człowiek jest stworzony na obraz Boży jako kobieta i mężczyzna. To jest w opozycji do tej nowej kultury, którą się próbuje lansować na całym globie. To przeszkadza.

Zwrócił ksiądz uwagę na dwa istotne dokumenty, które wychodziły przeciwko zjawisku pedofilii w kościele, list do biskupów amerykańskich i encyklika „Veritatis splendor”. Czy za pontyfikatu papieża Franciszka powstały jakieś dokumenty w Watykanie konfrontujące się z prądami ideowymi współczesnego świata?

Papież Franciszek, jakby bardziej idzie w kierunku pastoralnym, praktycznym, ewangelizacyjnym. Papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI to są pontyfikaty bardzo doktrynalne. Papież Franciszek kiedy rozpoczynał swój pontyfikat, powiedział, że Jan Paweł II już tyle napisał, że teraz to już nie trzeba pisać nowych dokumentów, tylko po prostu zgłębiać i realizować to, co jest zawarte w dokumentach Jana Pawła II. Dzisiaj jest odejście od znajomości doktryny i jakby katolicyzm bardziej staje się praktyczny. Liczy się zaangażowanie społeczne, charytatywne Kościoła.

Kto w kościele katolickim w Polsce powinien zmierzyć się z tym problemem? Kto powinien wziąć na siebie ciężar przywództwa? Kto jest dziś w Polsce za kościół odpowiedzialny?

Hierarchia się nie zmieniła. Są biskupi, jest Konferencji Episkopatu Polski, ale ja bym powiedział, że dzisiaj bardzo ważną rolę mogą odegrać osoby świeckie, również kapłani i siostry zakonne, którzy poznają wiarę w sposób wyczerpujący. To, co się dzieje, nie może być obojętne dla mojej wiary i nie można być katolikiem, gdzieś tam na marginesie życia społecznego. Człowiek ma prawo do swojej wiary i nikt w świeckim społeczeństwie nie ma prawa go dyskryminować za to, że on ma swoją wiarę i że jest konsekwentny w swoich poglądach i wyborach. Kiedy staje się urzędnikiem, posłem, biznesmenem, to nie przestaje być katolikiem... Oczywiście, nie można narzucać, aby inni wyznawali to, co ja wyznaję, ale z drugiej strony nikogo nie można, za to, że wierzy i że żyje i pracuje zgodnie z wymaganiami swojej wiary, postponować i umniejszać. Ktoś powiedział, że Kościół ma kłopot z demokracją, ale i wice wersa demokracja ma kłopot z kościołem. Ma kłopot w tym sensie, że państwo najchętniej, szczególnie kiedy mamy do czynienia ze społeczeństwem zsekularyzowanym, chciałoby sprywatyzować sprawy religii, a tego się nie da zrobić.

fot. archiwum ośrodka

Czy ta demokracja nie ma problemu z Kościołem dlatego, że Kościół broni społeczeństwa przed nadużyciami władzy?

Kluczową kwestią jest rozumienie wolności religijnej i społecznej roli religii oraz jej wkładu w dobro wspólne. W Europie zawsze jest większy problem niż w Ameryce. Chodzi o negatywne ocenianie roli społecznej religii czy też Kościoła. Dla dobra człowieka, również do pewnego skorygowania, czasem do krytycznej oceny, tego co się dzieje w demokracji, w państwie, Kościół jednak musi odgrywać pewną rolę społeczną. Jeżeli biskup zabiera głos w sprawie, która dotyczy obywateli, którzy również są katolikami, którzy są ludźmi wierzącymi, nie „opiłowanymi” z katolicyzmu, to tego prawa do publicznego zabrania głosu nie można mu odmawiać. Oczywiście, Trzeba zachować odpowiednią formę i kulturę dyskursu publicznego. Ale mnie się wydaje, że chce się wprowadzić całkowite milczenie Kościoła w wielu kwestiach. Kiedy był komunizm i papież mówił: „mówię za was, jestem waszym głosem”, to teraz już tego prawa Kościołowi się odmawia. Jest to kwestia właśnie ciągłego dopasowywania się tych dwóch porządków: świeckiego i religijnego. To na pewno wymaga dużo dobrej woli z jednej i drugiej strony. Kościół natomiast ze względu na swoja misję musi pozostać wyrazisty w głoszeniu Ewangelii. Nie może być zepchnięty na margines życia społecznego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska