Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ujawnienie zbioru zastrzeżonego będzie eksplozją czy niewypałem?

Włodzimierz Knap
W zbiorze zastrzeżonym IPN jest 349 metrów bieżących akt, czyli 2-3 miliony stron
W zbiorze zastrzeżonym IPN jest 349 metrów bieżących akt, czyli 2-3 miliony stron fot. Tomasz Bołt
Rozliczenia z PRL. Zbiór zastrzeżony Instytutu Pamięci Narodowej budził i budzi emocje. Są w nim dokumenty ważne i ciekawe, ale też takie, których wyciągnięcie może być niebezpieczne dla ludzi i interesów państwa polskiego. Niedługo przekonamy się, jaką miały wartość.

Tysiące dokumentów, które znajdowały się w zbiorze zastrzeżonym IPN, zostaną odtajnione w poniedziałek. Zbiór ten budził i budzi wielkie emocje. Tylko garstka ludzi miała i ma do niego dostęp. Nawet rejestr tych akt i ich sygnatury są tajemnicą.

Teoretycznie powinny znajdować się w nim tylko takie dokumenty z okresu PRL, a w zasadzie do końca 1990 r., których ujawnienie mogłoby zagrażać obecnym interesom państwa. W praktyce o tym, jakie akta się w nim znalazły, decydowali szefowie służb. Oni nakładali klauzulę tajności i decydowali o ich ewentualnym ujawnieniu.

Archiwiści IPN i historycy przyznają, że w zbiorze zastrzeżonym było wszystko, w tym źródła o znikomym znaczeniu. Niedawno np. odtajniono dokumenty z 1950 r. o rozdzieleniu wywiadu cywilnego i wojskowego czy materiały o rozpracowywaniu nacjonalistów ukraińskich z lat 40.

Prof. Sławomir Cenckiewicz, wiceszef Kolegium IPN, i dr Witold Bagieński, pracownik archiwum IPN, zapewniają, że nie brakuje ważnych dokumentów. Są też ciekawe, np. ujawnione już o budowie systemu kantorów w 1989 r. przez m.in. Aleksandra Gawronika i Lecha Grobelnego czy akta dotyczące Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Interesujące jest, że w procesie Grzegorza Żemka, dyrektora FOZZ, sąd nie dysponował jego aktami, bo były utajnione.

Nowa ustawa o IPN likwiduje zbiór zastrzeżony, ale w sposób stopniowy. Całkowicie zniknie za kilka miesięcy. Nie oznacza to jednak, że cała jego zawartość zostanie ujawniona. O tym, co zostanie objęte klauzulą tajności, zadecyduje prezes IPN.

Kilkudziesięciu funkcjonariuszy służb specjalnych dokonuje teraz przeglądu dokumentów znajdujących się w zbiorze zastrzeżonym. Jeżeli uznają, że jakieś materiały powinny pozostać tajne, wówczas zajmuje się nimi specjalna komisja, m.in. z Cenckiewiczem i Bagieńskim w składzie. Komisja przegląda je i przedstawia rekomendacje prezesowi IPN.

- Cenię dorobek naukowy Cenckiewicza, dlatego liczę, że poza absolutnie niezbędnymi dokumentami wszystko będzie chciał ujawnić - mówi płk Henryk Piecuch, autor książek o działalności tajnych służb PRL.- Najgorsze byłoby, gdyby z powodów politycznych ujawnione zostały jedne nazwiska, a inne pozostałyby utajnione - dodaje.

Cenckiewicz zapewnia, że zrobi wszystko, by ujawnione zostały wszystkie dokumenty dotyczące walki z opozycją i emigracją. I materiały o niemal każdym, kto współpracował ze służbami PRL i został przejęty przez Urząd Ochrony Państwa czy Wojskowe Służby Informacyjne. Dopuszcza wyjątek tylko dla osób, które dziś realizują strategiczne zadania na rzecz państwa.

Dr Bagieński zapewnia, że o pełnej zawartości zbioru zastrzeżonego nikt nie ma pojęcia. Są akta spraw operacyjnych i teczki osobowe tajnych współpracowników. Przykład Jerzego Zelnika, aktora, który podjął współpracę z SB, pokazuje, że mogą w nim być akta znanych dziś ludzi, których ujawnienie nie zagraża bezpieczeństwu III RP. Mogą leżeć dokumenty o ludziach pełniących stanowiska publiczne. Są mikrofilmy i 655 taśm magnetycznych zawierających bazy danych SB z lat 80. Można się domyślać, że są akta osobowe funkcjonariuszy, których nie ma w zbiorze jawnym.

Konsekwencji opublikowania takich właśnie akt obawia się profesor (nazwiska nie chce ujawnić) zajmujący się tematyką służb tajnych w II RP i PRL. - Przecież tacy ludzie z obawy przed zdemaskowaniem mogą różnie zareagować, w tym ujawnić przeciwnikom Polski pewne sprawy, miejsca, obiekty, ludzi. Tu chodzi o interes państwa polskiego - mówi. Zwraca też uwagę, że sprawę pogarsza ustawa dezubekizacyjna.

Nasz rozmówca przestrzega, że w zbiorze zastrzeżonym mogą być nazwiska osób zwerbowanych przez komunistyczny wywiad. Wielu z nich przejąć miały służby III RP. Ich ujawnienie mogłoby oznaczać nawet wydanie wyroku śmierci na obcokrajowców, szczególnie z Bliskiego Wschodu, którzy współpracowali ze służbami PRL, a potem III RP.

Dokumenty kryć też mają dane dotyczące inwigilacji placówek dyplomatycznych i handlowych, w których w okresie PRL zakładane były urządzenia podsłuchowe. Akta zawierają plany tych obiektów, a ponieważ większość z nich jest używana przez te same państwa do dzisiaj, nie zostały ujawnione.

Obecnie w zbiorze zastrzeżonym znajduje się 349 metrów bieżących akt, czyli nadal 2-3 miliony stron. Najwięcej, ok. 210 m zostało przekazanych i utajnionych przez ABW. 54 m trafiły z Agencji Wywiadu, 36 m ze Straży Granicznej, 50 m z obu służb wojskowych, a wytworzonych w PRL przez WSW i Zarząd II Sztabu Generalnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ujawnienie zbioru zastrzeżonego będzie eksplozją czy niewypałem? - Dziennik Polski

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska