A prowadził go przez 66 lat. - Żałuję, że go likwiduję, przecież spędziłem tu prawie całe moje życie- mówi. - Chciałem wprawdzie, żeby ten moment nastąpił za dwa lata, w moje 90. urodziny, ale sprawy rodzinne są jednak ważniejsze. Muszę zaopiekować się moją żoną, która od niedawna jest na wózku.
Donabidowicz pochodzi z Kresów, jest Ormianinem czystej krwi. Zanim otworzył swoją pierwszą pracownię fotograficzną, musiał przystąpić do egzaminu mistrzowskiego. -Pamiętam, że był to dla mnie bardzo ważny dzień. Od niego wszystko się zaczęło - wspomina. Później walczył na froncie. Po wojnie, w 1946 roku, osiedlił się w Zielonej Górze i na ul. Kupieckiej otworzył pierwszy zakład.
Zaczynałem pracę z jednym aparatem
- Pamiętam, że jak tu przyjechałem, w mieście było trzech fotografów - wspomina pan Krzysztof. - Pan Ratecki, Michalak i Stawski.- Dzisiaj z tego pokolenia zostałem tylko ja.
Przez te wszystkie lata pomagała Donabidowiczowi pasja. Zdobył wielu stałych klientów. - Fotografowałem całe pokolenia rodzin - mówi. - Mimo, że zacząłem swoją pracę tylko z niemieckim wielkoformatowym aparatem studyjnym Globica, na brak klientów nie narzekałem - dodaje.
Z biegiem czasu w pracowni pana Krzysztofa pojawił się profesjonalny sprzęt fotograficzny, który mógł śmiało konkurować z tym, co mieli inni fotografowie w Zielonej Górze. - Zawsze byłem otwarty, rozmawiałem z ludźmi, którzy przychodzili do mojego zakładu i to okazało się kluczem do sukcesu. Aż łezka w oku się kręci, jak sobie przypominam tamte czasy - zamyśla się.
Fotograf to był poważny zawód
- Mam nawet dyplomy za całokształt mojej pracy. Wszystkie wisiały tu, w zakładzie. Teraz są w kartonie - wzrusza się pan Krzysztof. - Nie mogę uwierzyć, że to wszystko już minęło. Ale co zrobić, siła wyższa.
Po dyplomach zostały tylko gwoździe i jasne ślady na ścianach. Teraz powstanie tu zakład dentystyczny syna pana Krzysztofa.
- Myślę, że fotografia w Zielonej Górze jest w dobrych rękach - zamyśla się. - Teraz fotografom jest o wiele łatwiej. Nie trzeba mieć kwalifikacji, więc nie ma też żadnych egzaminów. Za moich czasów bycie fotografem to było naprawdę coś wielkiego.
Pan Krzysztof fotografował też miasto. W swojej sporej kolekcji miał między innymi zdjęcia z Winobrania. Właściwie wszystko oddał do albumów poświęconych historii Zielonej Góry. -Przynajmniej w ten sposób nie zostanę zapomniany - dodaje. Nie wspomina, że był jedną z osób skazanych po Wydarzeniach Zielonogórskich. Został aresztowany, chociaż nie rzucał kamieniami w milicjantów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?